- Przestało bić wielkie płomienne serce towarzysza Stalina. Pozostawił po sobie potężną i nieśmiertelną spuściznę - mówił 64 lata temu towarzysz Bolesław Bierut. Żałobny nastrój objął też Gniezno. Przynajmniej oficjalnie.
Robinsonada - tak można mówić o kilkudniowej przygodzie zapomnianego syna ziemi gnieźnieńskiej, którego nazwisko przez kilka dni 1936 roku było na ustach wielu Polaków.
Świadkami tego niespotykanego w dziejach naszego miasta zdarzenia było wielu gnieźnian i wojskowych, a na ratunek poszkodowanym ruszyli dosłownie wszyscy.
Florian Piasecki był jednym z uczestników akcji ratowniczej przy gaszeniu katedry w 1945 roku. Świadek tamtych wydarzeń opowiedział nam o swoich wspomnieniach z pamiętnych, styczniowych dni.
Gdyby żył, skończyłby w tym roku sto lat. Czy miałby rodzinę? Ile wnuków mogłoby mu towarzyszyć? Jakim człowiekiem by był? Nigdy się nie dowiemy. Zginął, bo był Polakiem, a jego los jest historią setek tysięcy innych naszych rodaków.
Gnieźnianie biorący udział w Święcie Niepodległości w 1938 roku, nie przewidywali iż kolejne odbędzie się dopiero za pół wieku...
Powracamy do tematu, o którym napisaliśmy na początku minionego lata. Fragmenty nagrobków, znalezione w miejscu budowy parkingu przy ul. Konikowo, nie były bowiem jedynym efektem poszukiwań.
Czym żyli gnieźnianie tego dnia kilkadziesiąt lat temu? Tym nowym cotygodniowym cyklem będziemy się starali przybliżać wydarzenia, jakie miały miejsce w Grodzie Lecha w czasach, których już nie pamięta większość mieszkańców.
W trakcie budowy parkingu u zbiegu ul. Konikowo i Pocztowej, wkrótce po rozpoczęciu zrywania starej asfaltowej nawierzchni, robotnicy zaczęli natrafiać na fragmenty... nagrobków.
W jakim stopniu gnieźnianie opowiedzieli się przeciwko władzy komunistycznej w czerwcu 1946 roku? Mija 70 lat od przeprowadzenia referendum, które sfałszowane, miało stać się argumentem za wprowadzeniem nowego systemu w kraju.