Do Sejmu trafił projekt dokumentu, zgłoszony przez senatorów obecnej kadencji, a dotyczący zakazu "propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego przez nazwy budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej". Zgodnie z tymi przepisami, władze samorządowe będą miały dwa lata na zmianę takich nazw. Jeśli ustawa zyska akceptację, będzie to pierwszy w historii III Rzeczypospolitej dokument, na podstawie którego samorządy nie będą mogły dobrowolnie podchodzić do tego tematu, ale zostanie im to odgórnie narzucone.
W 1989 roku takich nazw na terenie Gniezna było kilkadziesiąt, a wymienić można chociażby Trasę 40-lecia PRL, Plac Bohaterów Stalingradu, ul. Marchlewskiego, Młodej Gwardii, Walki Młodych, Janka Krasickiego, Armii Czerwonej czy 22 Lipca. Już wkrótce po zmianach ustrojowych, część z nich została przemianowana na nazwy przedwojenne lub nowe, a niektóre doczekały się takiej zmiany nawet po 20 latach. Do dziś zostało ich jeszcze kilka - chociażby Plac 21 Stycznia, ul. Pstrowskiego, ul. Roosevelta czy Park XXV-Lecia PRL (teren zielony nad jeziorem Winiary - choć nazwa powszechnie nieużywana, wciąż funkcjonuje na mapach).
Jak czytamy w proponowanym brzmieniu ustawy:
Art. 1.
1. Nazwy budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej, w tym dróg, ulic, mostów i placów, nadawane przez jednostki samorządu terytorialnego nie mogą upamiętniać osób, organizacji, wydarzeń lub dat symbolizujących komunizm lub inny ustrój totalitarny, ani w inny sposób takiego ustroju propagować.2. Za propagujące komunizm uważa się także nazwy odwołujące się do osób, organizacji, wydarzeń lub dat symbolizujących represyjny, autorytarny i niesuwerenny system władzy w Polsce w latach 1944–1989.
Jak przyznaje senator Robert Gaweł, mimo iż upływ czasu od zakończenia PRL-u jest już dość znaczny, to jednak znaczenie tych nazw w przestrzeni publicznej, jest dość ważne: - Symbolika jest istotna, ponieważ ona buduje świadomość społeczną, a tym bardziej istotna jest symbolika, która jest w przestrzeni publicznej, a wiec nazwy ulic, pomniki czy miejsca pamięci. To wszystko bardzo często mimowolnie pozostaje nam w świadomości. Jeśli komunizm był ustrojem antyludzkim i wszyscy, także ci, którzy są dzisiaj epigonami tego ustroju, powinni zrozumieć, że trzeba od tego odejsć i wychowywać Polaków w przestrzeni publicznej wolnej od tego typu znaków. Dlatego ta ustawa jest konieczna, szkoda jednak że tak późno.
Od końca PRL w nowej rzeczywistości wychowało się już pokolenie, dla którego nazwiska takie jak Roosevelt oraz Pstrowski, jeśli nie były omówione na lekcjach historii, mogą niewiele znaczyć. Wobec tego pierwszego czyni się jednak zarzut zdrady Polski i oddania jej pod wpływy Stalina po II wojnie światowej. Nazwą ulicy honoruje się go w Gnieźnie od 1945 roku. Tymczasem Wincenty Pstrowski był pierwszym polskim przodownikiem pracy, którego wczesna śmierć miała być wynikiem utraty zdrowia na wskutek zbytniego zaangażowania w pracy - na rzecz "współzawodnictwa" we wczesnym okresie PRL. Ulica jego imienia w Gnieźnie istnieje od 1951 r. i zastąpiła wówczas jej patrona (kapitalistę) Leona Grabskiego.
W Gnieźnie pozostały nie tylko nazwy, ale także miejsca pamięci - jest nią tablica wspominająca wkroczenie Armii Czerwonej do Gniezna. Od lat o jej usunięcie starają się przedstawiciele Stowarzyszenia Gnieźnieńscy Patrioci. Jak komentują projekt ustawy? - Z pewnością nie są to sprawy, które są najważniejsze dla życia państwa, ale z pewnością są istotne – codziennie przechodzimy ulicami, które noszą nazwy związane z PRL-em, choć czasem nie zdajemy sobie z tego sprawy. Warto przywołać w tym miejscu sprawę tablicy informującej o „wyzwoleniu” Gniezna przez Armię Czerwoną. O jakim wyzwoleniu jest tutaj mowa, skoro wyzwolenie z definicji musi prowadzić do wolności? Wiemy dobrze, że w tym przypadku tak nie było, a im mniej tego typu symboli będzie obecnych w przestrzeni publicznej, tym większa szansa, że nie wprowadzą nikogo w błąd - uważa Marcin Tomczak, prezes organizacji. Jak się jednak okazało w trakcie sprawdzania dokumentacji, tablica została postawiona na terenie dawnego Zakładu Stolarki Budowlanej, który dziś należy do prywatnego przedsiębiorcy z Torunia. Próby kontaktu w tej sprawie jednak do tej pory spełzły na niczym. Tablica była też już dwukrotnie obiektem dewastacji - raz zamalowano jej napis, a w ubiegłym roku skradziono metalowe cyfry z datą "1945".
W opinii niektórych historyków, nazwy kojarzone z minionym ustrojem, powinny zostać jako pamiątki po tamtych czasach. Zwraca się tu uwagę na społeczne przyzwyczajenie oraz brak świadomości co do pochodzenia tych nazw: - Jeżeli pamiątką po czasach III Rzeszy na terenach Polski były ulice Adolf Hitler Strasse i inne takie nazwy, to my zostawiliśmy sobie po tym okresie jakieś pamiątki? - pyta Robert Gaweł. Jak jednak dodaje, nad niektórymi nazwami być może faktycznie powinno się zastanowić, gdyż mogą one stanowić przestrogę dla kolejnych pokoleń: - W Gnieźnie mamy taką ulicę Pstrowskiego. Uważam, że to jest przykład męczennika ustroju. To był prosty człowiek, górnik, który wierzył iż trzeba z siebie dać wszystko. Tak pracował, że aż umarł w wyniku tej pracy. To jest jakaś przestroga, która powinna zostać i pokazywać, co robi ze społeczeństwem taka antyludzka ideologia.
W podobnym tonie niejednokrotnie komentowano także nazwę Placu 21 Stycznia, która upamiętnia wkroczenie Armii Czerwonej do Gniezna. Stworzona wkrótce po wojnie, upamiętniać miała "wyzwolenie", a teraz zdaniem niektórych powinno się jej nadać znaczenie wspomnienia dnia "zmiany okupanta". Warto tu też dodać, że w sprawie dekomunizacji nazw miejscowych, Stowarzyszenie Gnieźnieńscy Patrioci prowadziło już swojego czasu kampanię ulotkową. Teraz ustawa, gdyby miała wejść w życie, byłaby ostatecznym zwieńczeniem tych działań.
Najwięcej nazw zmieniono wkrótce po 1989 roku. Plac Bohaterów Stalingradu stał się Rynkiem, ul. Armii Czerwonej ul. Witkowską, ul. Marchlewskiego ul. Łubieńskiego, a ul. Walki Młodych - ul. Jana Pawła II. Mało kto już pamięta, że nazwy zmieniano także w okresie PRL-u, kiedy tylko ku temu była taka społeczna lub polityczna konieczność. Przykładem jest ul. Marszałka Józefa Stalina - od 1945 do 1956 roku był patronem ulicy Warszawskiej, czy ul. Młodej Gwardii przemianowanej w 1981 roku na ul. Farną. W tym też okresie wydzielono z fragmentu ul. 22 Lipca ul. 3 Maja, a z ul. Roosevelta - ul. Wyszyńskiego.
Ostatnie zmiany w nazewnictwie, jakie miały miejsce w Gnieźnie kilka lat temu, dotyczyły dwóch ulic - ul. 22 Lipca przemianowano na ul. Gdańską, a ul. Alfreda Bema na... Józefa Bema. Ostatni przypadek znacznie ułatwił procedury związane z konieczną wymianą dokumentów, gdyż większość stosuje teoretycznie zapis tylko samego nazwiska - a tu "ul. Bema" się w zasadzie nie zmieniła (oprócz tabliczek z nazwą ulicy).
Właśnie ta ostatnia kwestia, była do tej pory głównym argumentem, przemawiającym przeciwko likwidacji komunistycznych nazw. Konieczność wymiany dokumentów oraz opinia "a kto za to zapłaci?", pojawiała się przy każdej takiej dyskusji. Projekt ustawy także i to reguluje:
Art. 5.
1. Postępowanie przed sądami i organami administracji publicznej w sprawach dotyczących uwzględnienia w księgach wieczystych, rejestrach, ewidencjach i dokumentach urzędowych zmiany nazwy dokonanej na podstawie ustawy jest wolne od opłat.
2. Zmiana nazwy dokonana na podstawie ustawy nie ma wpływu na ważność dokumentów zawierających nazwę dotychczasową.
Zmiany nazw mieszkańców bezpośrednio nie dotkną opłatami (nowe dowody osobiste nie zawierają nazwy ulicy, choć jednak pieczątki firm trzeba będzie w takim przypadku wymienić). Sporo czynności będą musiały ponieść różne instytucje, a zwłaszcza samorządy - zmiany dokumentów oraz wykonanie nowych tablic z nazwami. Jak udało się nam oficjalnie dowiedzieć, Urząd Miejski w Gnieźnie nie posiada aktualnie ani wyceny takich zmian, ani propozycji, jakie mogłyby zastąpić obecnie (jeszcze?) istniejące nazwy. Najpewniej będzie nad tym problemem musiała się pochylić powołana kilka miesięcy temu komisja radnych, zajmujących się nadawaniem nazw.
Dyskusje jednak na pewno będą się w temacie toczyć i to nie tylko wobec kwestii ewentualnego pozostawienia ul. Pstrowskiego (lub nie). Dla niektórych kontrowersyjnym będzie także patronat ulic takich osób jak Sobieralski czy Chudoba. Pierwszy z nich był przewodniczącym Miejskiej Rady Narodowej w Gnieźnie w latach 1954-1969, a drugi był polskim działaczem socjalistycznym (jako patrona usunięto go już z nazw ulic w niektórych miastach). O ile w przypadku tego drugiego dyskusja może być dość krótka, o tyle Tadeusz Sobieralski był mimo wszystko lokalnym działaczem, który może być na równi honorowany jak i inni byli prezydenci miasta - chociażby Leon Barciszewski, mający swoją ulicę na tym samym osiedlu. Póki co, ustawa złożona w połowie grudnia pozostaje wciąż projektem, a opinia posłów w tej sprawie jeszcze nie jest znana. Wydaje się jednak, że zmiany nazw mogą być już jednak kwestią czasu.