Z jednej strony są niepozorne i łatwo można ich nie zauważyć Z drugiej jednak wyglądają dość nienaturalnie w swoim otoczeniu, sprawiając wrażenie niedokończonej inwestycji lub rozebranej kiedyś konstrukcji. Znaleźć je można w dwóch miejscach na terenie Gniezna, choć w przypadku jednego z nich jest to dosyć utrudnione z uwagi na gęstą roślinność.
Ich forma jest dosyć prosta - betonowa podstawa w kształcie kwadratu, wkopana w ziemię, z której ku górze wznosi się bryła w kształcie walca. Jej czubek wieńczy pierścień kilku gwintowanych, grubych prętów. Często w pustym środku tej konstrukcji gromadzi się woda opadowa. Studnia? Fundament pod duży słup energetyczny? Nic bardziej mylnego. Te tajemnicze konstrukcje znaleźć można na przedmieściach Gniezna - na odległych polach przy ul. Górnej oraz na Kokoszkach. Dziś stanowią one jedynie przeszkodę, ale dawniej odgrywały istotną rolę. Są to bowiem podstawy pod... działa przeciwlotnicze.
Mamy mroczny czas okupacji niemieckiej, prawdopodobnie lata 1941-1942. Niemieccy stratedzy zdają sobie sprawę, że wojna na Wschodzie nie tylko, że się przedłuży, ale i będzie kosztowała o wiele więcej wysiłku, aniżeli to miało miejsce przy wszystkich prowadzonych do tej pory kampaniach. Na zapleczu działań wojennych III Rzeszy znajdowało się okupowane Gniezno, a dokładniej tutejszy węzeł kolejowy. Niemal od samego początku okupacji podjęto decyzję nie tyle o usprawnieniu funkcjonowania stacji, ale także o jej generalnej rozbudowie. W ramach programu Otto zaplanowano budowę nowoczesnego ciągu technicznego obrządzania lokomotyw wraz z parowozownią, ale także powiększenie liczby torowisk. W ciągu trzech lat, na potrzeby wojsk niemieckich, stacja została powiększona kilkukrotnie w kierunku południowym i wschodnim. Rozbudowa miała usprawnić przesył wojsk oraz rabunkową działalność Niemców na podbitych terenach Polski oraz Związku Radzieckiego, skąd do Rzeszy wywożono w dużych ilościach chociażby węgiel, drewno czy zboże.
Rozbudowa całego kompleksu kolejowego przebiegała raczej bezproblemowo, ale na horyzoncie (i to dosłownie) pojawiło się inne zagrożenie - alianckie lotnictwo. Od momentu zarzucenia planów Hitlera o inwazji na Wielką Brytanię, ten ostatni w tej części Europy kraj, stawiający opór niemieckim wojskom, podjął się powietrznej ofensywy przy wsparciu także amerykańskiego lotnictwa. Nie zagłębiając się w samą strategię bombardowania III Rzeszy (w której brali także udział Polacy), trzeba sobie uświadomić iż stanowiło to istotne zagrożenie dla całego zaplecza wojennego wojsk niemieckich. Nic więc dziwnego, że największą uwagę przywiązywano do rozbudowy systemu obrony przeciwlotniczej w rejonach najbardziej zagrożonych. Do takowych zaliczały się nie tylko ośrodki przemysłowe, ale także węzły komunikacyjne o strategicznym znaczeniu. Gniezno było jednym z nich.
Nie wiadomo dokładnie, kiedy powstały oba zespoły obrony przeciwlotniczej, ale najpewniej nastąpiło to w tym samym czasie. O tym, przeciwko komu miały służyć, świadczy ich rozplanowanie w terenie - zlokalizowane są w południowo-zachodniej i północno-zachodniej części miasta, co oznacza iż miały osłaniać przed nalotami nadchodzącymi z terenu Wielkiej Brytanii i być może, w późniejszym okresie, także z zajętych przez aliantów Włoch. Oba zespoły znajdowały się wówczas w oddaleniu od zabudowy Gniezna (około 2-3 km), ale jednocześnie w pobliżu dróg dojazdowych, umożliwiających dostarczenie amunicji. Można zakładać, że ich pobudowanie wiązać należy także z rozbudową systemu obrony ludności cywilnej przed nalotami - w Gnieźnie wówczas pobudowano m.in. kilka schronów przeciwlotniczych.
Dwa zespoły obrony przeciwlotniczej (OPL), składające się z kilku stanowisk, zlokalizowane zostały na polach, w miejscach, gdzie widoczność była dobra i załodze nie przeszkadzała żadna pobliska zabudowa. Dla pewnego porządku pierwszy z nich oznaczymy nr 1, a drugi nr 2.
Zespół OPL nr 1 położony pomiędzy ówczesnym Gnieznem a torami kolejowymi linii Gniezno Winiary - Sława Wielkopolska, to w sumie sześć stanowisk przeciwlotniczych. Dwa z nich znajdowały się na sztucznie usypanych kopcach, obudowanych także niskim wałem ziemnym. Jeden z kopców został kilka lat temu już usunięty i obecnie pozostał tylko jeden w pierwotnej postaci. Wszystkie sześć stanowisk składa się z tej samej, betonowej konstrukcji o różnym stopniu uszkodzenia, dokonanego przez maszyny rolnicze lub upływ czasu.
Zespół OPL nr 2 położony jest na obszarze pomiędzy torami kolejowymi prowadzącymi do Wrześni, a ul. Kokoszki. Teren obecnie zalesiony i częściowo wykorzystywany jako tor do crossa, dawniej stanowił pola przeznaczone pod uprawę rolną. Po nawałnicy z 11 sierpnia 2017 r., niemal cały drzewostan istniejący w tym miejscu, został kompletnie zdewastowany. Na tym obszarze zlokalizowano przynajmniej pięć stanowisk obrony przeciwlotniczej oraz dwa schrony magazynowe na amunicję. Tu, podobnie, stanowiska zachowały się w różnym stopniu - od przysypania ziemią, aż po rozsadzenie całej konstrukcji lub jej podważenie. W jednym z nich można zauważyć ślady żłobienia, co oznacza iż na pewno zamocowane na nich były działa.
Przy zespole nr 2 do niedawna istniały jeszcze wspomniane dwa schrony magazynowe o konstrukcji ceglanej, kryte żelbetowym stropem. W środku znajdowały się przedziały, najprawdopodobniej wykorzystywane do przechowywania amunicji (obecnie schrony są zburzone, a w ich miejscu stawiane są domy mieszkalne).
Jakie działa znajdowały się na tych betonowych konstrukcjach? Były to najprawdopodobniej zdobyczne francuskie działa Schneider 75 mm Flak 97 - broń nieco prymitywna, bowiem pierwotnie służyły one jako armaty polowe, ale w warunkach panującej wojny musiały wystarczyć do obrony (jeśli nie do zestrzelenia, to chociaż do rozproszenia szyku samolotów przeciwnika).
Te nieco już przestarzałe konstrukcje były ustawiane na ww. betonowych podstawach, przykręcane doń śrubami, a mechanizm pozwalał na pełen obrót o 360 stopni. Nie znamy jednak liczby osób, które miały obsługiwać wszystkie stanowiska, jednakże z uwagi na ilość fundamentów, można mówić nawet o kilkunastoosobowej załodze przy każdym z dwóch zespołów.
Czy kiedykolwiek działa zostały wykorzystane przez Niemców w obronie Gniezna? Trudno dziś dociekać. Ze wzmianek można przypuszczać, że Gniezno nie stanowiło celu nalotów tak jak nieodległy Poznań i zagrożenia jako takiego nie było aż do końca 1944 roku i początku 1945 roku. Wówczas jednak prawdopodobnie działa były już zdemontowane. Za tym, że armaty Schneider 75 mm były uzbrojone przemawia fakt, iż swojego czasu w ich pobliżu odnajdowano w ziemi niewypały tego kalibru. Są też informacje zawarte w relacjach starszych osób o samolotach alianckich, które miały zostać zestrzelone i spaść w okolicy. Ile w tym prawdy?
Działa Schneider 75 mm Flak 97 w wykorzystaniu bojowym.
Tuż po zajęciu Gniezna przez Armię Czerwoną w styczniu 1945 roku, w rejonie Kokoszek oraz Kustodii ustawione zostały reflektory oraz stanowiska przeciwlotnicze, które osłaniały całe miasto. Przez kilka tygodni Gniezno stanowiło bowiem siedzibę sowieckiego dowództwa. W latach powojennych w rejonie dopiero co rosnącego lasku na Kokoszkach, dość często ustawiały się wojska radzieckie z radarami. Być może wtedy niektóre z tych betonowych elementów zostały uszkodzone. Czy można odważyć się na stwierdzenie iż stanowią one zabytek? Kwestia konserwatorska.
Wielu gnieźnianom, którzy zwiedzili kiedyś parowozownię, na pewno skojarzy się jednoosobowy, betonowy schron z czasów II wojny światowej, stojący w pobliżu kranu wodnego. Niby nic wartościowego, ale jednak świadczy o historii tego miejsca. Tak samo jest z ww. obiektami, które powoli kruszy czas. Dziś pozostałości stanowisk obrony przeciwlotniczej tylko sterczą nieruchomo w ziemi, będąc niemym świadkiem zapomnianej, okupacyjnej historii.
zdjęcia także: Maciej Chosiński, dron.gniezno.pl