Patrząc z daleka, cały kompleks nie wyróżnia się architekturą. Dopiero z bliska w oczy rzuca się: wysoki płot lub mur zwieńczony drutem kolczastym, kraty w oknach, wieżyczki obserwacyjne, strażnicy z karabinami i kamery. W środę 19 kwietnia do Zakładu Karnego w Gębarzewie zaproszeni zostali dziennikarze, by zapoznać się z aktualnymi działaniami, podejmowanymi przez skazanych i dla skazanych.
Po dokładnej rewizji przy wejściu do środka, powitał nas rzecznik prasowy por. Krystian Rynarzewski wraz z dyrektorem płk. Robertem Jóźwiakiem, którzy na wstępie opowiedzieli o tym, co aktualnie dzieje się w zamkniętym kompleksie, znajdującym się na zachodnim skraju Lasu Miejskiego.
- Z funduszy unijnych otrzymaliśmy dofinansowanie w wysokości 9 mln 800 tysięcy złotych i przez półtora roku będziemy modernizować cały zakład. Termomodernizacja obejmować będzie wymianę stolarki okiennej, ocieplenie budynków, ale również zmianę źródła ciepła, przechodząc z ogrzewania węglowego na gazowe. Wymieniona zostanie wentylacja w celach oraz administracji, powstaną ogniwa fotowoltaiczne, a więc będziemy także produkowali prąd na własny użytek. Działania będziemy prowadzić półtora roku sukcesywnie oddział po oddziale, a teraz jesteśmy na etapie wyłonienia wykonawcy i podpisania umów - przyznaje płk. Robert Jóźwiak.
Zakład Karny w Gębarzewie powstał pod koniec lat 70., przejmując przy okazji rolę dotychczasowego więzienia zlokalizowanego przy ul. Franciszkańskiej w Gnieźnie. Na kartach współczesnej historii zapisał się dość szybko - w trakcie stanu wojennego byli tu przetrzymywani działacze, których internowano po 13 grudnia 1981 roku. Upamiętnia to tablica, ufundowana i zamocowana ponad dziesięć lat temu przy więziennej wartowni. Obecnie zakład karny służy jako miejsce odosobnienia, do którego trafiają zatrzymani z różnych części kraju. Podzielony jest na dwie części - zamknięty i półotwarty. Po spotkaniu z kierownictwem instytucji w siedzibie administracji, zapoznaliśmy się z jedną i drugą formą odosobnienia.
Aktualnie w więzieniu przebywa około 500 osadzonych. Są tu zatrzymani na kilka dni, ale także z wyrokami dożywocia, a skala przewinień jest najróżniejsza i nie da się wyróżnić konkretnie dominującej grupy. Ci, którzy mają jednak fach w ręku, nie chcą siedzieć bezczynnie i mają potrzebę pracy, od pewnego czasu jest okazja ku temu, by się wykazać: - W zakładzie została wybudowana hala produkcyjna, która powstała dzięki wpłatom wnoszonym przez skazanych. Funkcjonuje ona już od lutego ubiegłego roku i przez ten czas, na dziś pracuje 50 skazanych w dwóch zmianach, produkując elementy metalowe dla firmy zewnętrznej - przyznaje płk. Robert Jóźwiak. Kiedyś, jak powstawało więzienie, tuż obok znajdował się zakład produkujący betonowe podkłady kolejowe, gdzie zatrudnieni byli skazani. Dziś po przedsiębiorstwie zostało jedynie obszerne, zarośnięte torowisko, łączące się z linią kolejową Gniezno - Września. Pracy trzeba było szukać w innej formie.
- 20 skazanych wychodzi rano do pracy, po 8 godzinach wracają do cel i wówczas kolejnych 20 idzie na swoją zmianę. Mamy oczywiście też listę rezerwową, kiedy to na przykład mamy zwolnienie lekarskie lub jeśli ktoś wypracuje już określoną liczbę dni i z tego tytułu przebywać będą na urlopie. W chwili obecnej zatrudniamy skazanych z grupą P1, są to osoby, które przebywają w zakładzie typu zamkniętego, są to osoby zgodne z przeznaczeniem jednostki, odbywające pierwszy raz karę pozbawienia wolności. Nie ma tu znaczenia wymiar kary, a liczą się szczere chęci podjęcia pracy i najważniejszym argumentem jest fakt iż taka osoba powinna spłacać swoje zaległości finansowe, czy to wobec osób, wobec których wyrządziła komuś szkodę lub spłacająca alimenty - mówi por. Krystian Rynarzewski, który nas oprowadza po całym zakładzie. Po odprowadzeniu wszystkich należności na fundusz aktywizacji zawodowej, ubezpieczenie zdrowotne, fundusz pomocy postpenitencjarnej, więzień otrzymuje około 200 złotych i jest to też kwota po odprowadzeniu zobowiązań komorniczych: - Praca jest jednym z podstawowych elementów resocjalizacji, które podejmuje Zakład Karny w Gębarzewie i skazani doceniają taką formę aktywności. Zależy nam na tym, aby jak największa liczba skazanych mogła znaleźć zatrudnienie w trakcie odbywania kary. To ułatwia powrót na wolność.
Hala produkcyjna jest tradycyjnej, lekkiej konstrukcji stalowej. Wewnątrz panuje hałas jak w normalnym zakładzie pracy. Więźniowie pracują przy swoich stanowiskach, wykonując różne zadania - niektóre wymagające precyzji, w innych przypadkach siły. Gotowe elementy są pakowane. Cały czas ich pracę obserwują strażnicy oraz wszechobecne kamery: - Nie mogło nas tu spotkać nic lepszego niż ta praca, bo jednak inaczej czas mija i mamy pieniądze na jedzenie czy środki higieniczne. Jesteśmy zadowoleni z tego. Jak ktoś lubi pracować to nie narzeka na zadania, jakie tu na nas czekają - mówi Dariusz, jeden z osadzonych. Jak można się dowiedzieć od więźniów, każdy może nie tylko pracować, ale także wyrobić sobie odpowiednie kwalifikacje dzięki kursom: - Produkujemy różne elementy wentylacji, kominy i podzespoły jednej z firm. Jest to bardzo ważne dla mnie - przyznaje Aleksander, pracujący przy jednej z maszyn.
Pozyskane pieniądze więźniowie mogą przeznaczyć na zakupy w sklepie. Cóż w nim można znaleźć? To samo, co w zwykłym osiedlowym "spożywczaku" - mięso, owoce, warzywa czy słodycze. To pozwala zapomnieć o - niekiedy - monotonnym więziennym posiłku. Czy jednak jest aż tak źle? Wychodząc na dziedziniec zakładu karnego powitał nas także intensywny zapach zupy z pobliskiej kuchni. Jak przyznał por. Krystian Rynarzewski, posiłki przygotowywane są przez samych więźniów, którzy wykazują na pewno nie tylko ku temu inicjatywę, ale także mają "poczucie smaku". Ten swojego rodzaju idylliczny obraz zasłania jednak widok krat, zasieków i płotów. To wystarczy, by mieć świadomość, że jest się jednak w zupełnie innym świecie.
Wizyta nietypowych gości budzi zainteresowanie. Więźniowie, którzy nie mają pokryw na oknach, przyglądają się zza szyb. Po chwili z jednego z bloków wychodzi grupa skazanych, idąca w kierunku bramy, nadzorowana przez strażnika. Widać pełen luz, wymianę uśmiechów pomiędzy kolegami, a do uszu docierają ich komentarze. Na dworze jest zimno, ale świeci słońce. Kiedy pada deszcz na pewno otoczenie dobija jeszcze bardziej.
Kompleks zakładu karnego składa się z kilku budynków, w których przetrzymywani są więźniowie. Jeden z nich doczekał się gruntownej modernizacji i wkrótce będzie mógł służyć dla... kobiet. W sumie znajdzie się w nim miejsce dla 73 osadzonych: - Jest to bardzo nowoczesny oddział, z oddzielnymi węzłami sanitarnymi, z natryskiem, przygotowany do ewentualnej zmiany metrażu, a więc powierzchni celi przypadającej na zatrzymanego z pełną bazą magazynową. Myślę, że będzie to oddział, którego żadna z jednostek nie będzie się mogła wstydzić. Będzie on otwarty w przyszłym roku z uwagi na termomodernizację, ale jest on już gotowy i w momencie podjęcia decyzji przez przełożonych, możemy w każdej chwili podjąć osadzonych - przyznaje dyrektor zakładu. W środku, jakby nie patrzeć na kraty i pokrywy na oknach, jest nawet "komfortowo". Oczywiście warunki więzienne są utrzymane, ale i tak jest to lepszy standard, niż w niejednym oddziale kobiecym w kraju. To wszystko jednak przytłacza. Stalowe szafki, wąskie prycze, kraty i pokrywy na oknach, wizjery i podajniki do jedzenia w drzwiach. Wszystko pod stałą kontrolą i z możliwością jednogodzinnego wyjścia na zewnątrz. Na spacerniak, który swoimi rozmiarami pozwala na wykonanie jednego obejścia w kilkadziesiąt sekund. Pośrodku niewielka ławka. To wszystko. Widok jest tylko na niebo.
Przy okazji poznajemy też zakład półotwarty - największy budynek z całego kompleksu. Tutaj więźniowie swobodnie przemieszczają się pomiędzy celami, które nie mają wizjerów w drzwiach. Na podłodze nie ma surowej, betonowej czy kafelkowanej podłogi, a linoleum. Trochę przypomina to dom wczasowy, ale i tutaj są kamery, strażnicy i panują określone restrykcje. Osadzonych od widoku na wolność nie ogranicza jednak wysoki mur, a płot z zasiekami. Przed budynkiem wisi pranie i znajdują się huśtawki - to dla dzieci, kiedy przyjdą odwiedzić swojego ojca.
Wizytę kończy podziękowanie za poświęcony czas. Przy bramie więziennej znowu czuć zapach zupy, która zostanie wkrótce rozwieziona do wszystkich cel. Zaraz skończy się obserwacja czujnych kamer, "wędrujących" od prawie dwóch godzin za nami, a wyjdziemy tam, gdzie inni jeszcze długo nie będą mogli wrócić - na wolność. Staje się to symbolicznie - przy wyjściu strażnicy z wartowni oddają dowody osobiste. Słychać trzask stalowych drzwi. Przejście do innego świata zostaje zamknięte.