Tym razem prelegentem był Marek Szczepaniak, dyrektor gnieźnieńskiego oddziału Archiwum Państwowego, który przybliżył zainteresowanym tematykę związaną z czwartą narodowością, z jaką mieli okazję obcować dawniej gnieźnianie. Informacje o Romach, ze względów stylistycznych odmienianych w trakcie wykładu (oraz w poniższym tekście) także jako Cyganach, zachowały się w dokumentach przechowywanych w gnieźnieńskim archiwum w bardzo skromnych zasobach. Niemniej, na ich podstawie można stworzyć pewien obraz (właściwie też jedyny możliwy), jaki pozwoli nam nakreślić dzieje tej grupy etnicznej na terenie ziemi gnieźnieńskiej.
Romowie po raz pierwszy pojawiają się w źródłach sięgających 1905 roku. Teczka, zatytułowana przez dawnych urzędników jako „Plaga cyganów”, pokazuje dobitnie fakt, w jaki sposób podchodzono dawniej do fenomenu taborów przejeżdżających przez nasz region. Czy słusznie? Jak się okazuje, zarówno pruska administracja, później także polska z okresu międzywojennego, nie do końca wiedziały, jak radzić sobie z tym zjawiskiem. Podobnie rzecz się miała w okresie PRL-u, kiedy to władze komunistyczne kilkukrotnie próbowały objąć Romów różnymi obostrzeniami. Jedyne co udało się zrobić, a wynikało z samego wykładu, to osiedlono na stałe Romów w jednym miejscu, teoretycznie kończąc ich wieczne wędrówki: - To tak do końca też nie było proste. Przykładowo zdarzało się, że osiedlając taką rodzinę w mieszkaniu, bardzo często się ona wyprowadzała gdzieś indziej, a w jej miejsce wchodziła na przykład inna rodzina romska, przybywająca skądinąd - tłumaczył Marek Szczepaniak.
Wracając do samych początków – najstarsze informacje o „plagach” pochodzą z 1905 roku, a dokładniej spod Lasu Miejskiego. 2 maja tego roku, policja miejska otrzymała informację o taborze składającym się z 8 lub 9 wozów, które wieczorem przyjechały w te okolice: - Jak twierdzili, przybyli do Gniezna by udać się na ślub Gawella. Prawdopodobnie chodziło o znanego tutejszego restauratora, bowiem prawdopodobnie służyć mieli jako muzycy na weselu. Nie było powodu kwestionować ich zeznań. Posiadali paszporty na podróżowanie, więc nie można było ich zatrzymać, ale kazano im się ulokować w pewnej odległości od drogi i leśniczówki. Kobietom zaproponowano nocowanie w leśniczówce, ale na to one nie przystały, tylko poprosiły o sprzedanie im żywności. Jak się okazało, o piątej nad ranem tabor odjechał w dalszą drogę - mówił archiwista. Taka jest najstarsza zachowana w Gnieźnie relacja, a właściwie notatka policyjna, opisująca kontakt tubylców z taborem cygańskim.
- Kolejny tabor pojawia się w maju 1907 roku. Poruszały się nim 32 osoby i sytuacja była nieco inna, bo Cyganie nie mieli paszportów na podróżowanie. Nadjechali do Gniezna od strony Mogilna i zostali zatrzymani przez dwóch żandarmów w Jankówku. Ponieważ nie posiadali pozwolenia, zarekwirowano im konie i wozy, a ludzi zamknięto w areszcie. Następnego dnia ich zwolniono i skierowano do Poznania - przekazał Marek Szczepaniak. Jak dodał, po całym zdarzeniu doszło do kuriozalnej sytuacji: - Policja gnieźnieńska wystąpiła do władz powiatowych o zwrot kosztów, jakie poniosła na wyżywienie Cyganów w trakcie ich pobytu w areszcie. Starostwo nie miała na to najwyraźniej wypracowanej procedury, bo dopiero po dwóch miesiącach odpowiedzieli, że nie zapłacą za te koszty i zgodnie z rozporządzeniem prezesa Rejencji Bydgoskiej, Cyganie mieli sami pokryć koszty wyżywienia. Pokazuje to, że władze nie wiedziały jak reagować.
Pierwszy tabor Romów, o którym wiadomo iż zatrzymał się w mieście, pojawił się na placu budowlanym p. Krysztafkiewicza w lipcu 1910 roku. Nieznane jest jednak położenie tego miejsca, dlatego trudno ocenić, gdzie to się zdarzyło. Wiadomo jednak, że policja wynajęła robotników, którzy siłą usunęli wozy poza Gniezno, a za ich wysiłek też trzeba było potem im zapłacić.
Wiadomo też, iż pierwsza rodzina romska, która na stałe osiadła na terenie Gniezna, pojawiła się w 1913 roku. Zamieszkiwali oni przy ul. Kcyńskiej (obecnie Powstańców Wielkopolskich). Ewidencja, prowadzona przez urzędników w sprawie, wciąż tajemniczych dla społeczeństwa, przybyszów, była dość skrupulatna. Odnotowywano nawet wszystkie zajęcia, jakimi się zajmowali Romowie: - Jeden podawał się za muzyka i tępiciela szczurów. Policja miała informacje o tym, że podróżował po okolicznych wioskach i oferował swoje usługi w tej drugiej specjalności. Przez kilka lat próbowano ustalić, kim on jest i skąd przybył. Dopiero w 1915 nadeszła informacja z Gliwic, że jest to osoba, która od 1890 roku do 1912 roku była karana 16-krotnie, w tym raz przez siedem lat przebywając w więzieniu - stwierdził archiwista, dodając: - Znany był sądom w Gliwicach, Raciborzu, Zabrzu, Gnieźnie, Kępnie, Oleśnie, Opolu, Poznaniu i Bydgoszczy. Trzeba przyznać, że dość spore doświadczenie miał. Jak przekazał prelegent, z akt wynika iż gnieźnianie oraz mieszkańcy okolicznych miejscowości, wielokrotnie zgłaszali skargi na Romów. Kiedy jednak odbywało się czyjeś wesele, zdarzało się często iż orkiestra grająca składała się właśnie z "jeżdżących muzyków".
- Cyganie nie podróżowali zimą, gdyż tę porę roku zawsze przeczekiwali osiadłszy gdzieś na kilka miesięcy. Niemniej, raz w styczniu zostali zatrzymani na terenie miasta i policja otrzymała polecenie usunięcia ich poza teren miejski. Usunięto ich na teren powiatu witkowskiego, który zaczynał się... za Lasem Miejskim. W ten sposób uznano sprawę za załatwioną - przekazał archiwista. Jak dodał, jest to ostatnia notatka, zachowana w teczce z okresu międzywojennego, a dokładniej z 1926 roku. Później już pojawiają się dokumenty, sporządzane na zlecenie Prezydium Miejskiej Rady Narodowej, a więc w okresie PRL. Tu Marek Szczepaniak posłużył się nie tylko zawartymi w teczkach informacjami, ale także mapkami podróży taborów, skrupulatnie sporządzanych przez urzędników i służby bezpieczeństwa.
Władze PRL poszły o kilka kroków naprzód, od funkcjonariuszy pruskich czy polskich sprzed wojny. Postanowiono nie tylko ostatecznie zmusić Romów do osiedlenia ich, ale także zadecydowano o ich asymiliowaniu poprzez przymusową naukę w szkole dzieci, a także zaciągnięcie zdolnych do pracy do gnieźnieńskich zakładów pracy. Jak się jednak okazało, w większości działania te spełzły na niczym: - Niestety, przez kilkadziesiąt lat nie udało się odnieść sukcesu na odcinku tzw. produktywizacji. W gnieźnieńskich zakładach przez kilka lat pracował tylko jeden z nich.
Kontroli poddawano także stan liczebny Cyganów, obecnych w mieszkaniach komunalnych: - W 1964 roku, po raz pierwszy w całej Polsce przeprowadzono specjalną akcję. 24 marca o godzinie 5:45 rano, wysłano do mieszkań zamieszkałych przez Romów urzędników z Wydziałów Spraw Wewnętrznych Miejskich Rad Narodowych, którzy mieli zewidencjonować zamieszkałych na tym terenie Cyganów. Na ul. Łaskiego mieszkała oficjalnie samotna matka z pięciorgiem dzieci. W trakcie tego nalotu okazało się, że przebywa tam 18 Cyganów, w tym 7 mężczyzn, 5 kobiet i sześcioro dzieci. Wszystkich spisano, a następnie wydano dowody i meldunki.
Obraz Romów przedstawiony na bazie zachowanych dokumentów archiwalnych, pokazuje tę mniejszość narodową jako problematyczną zarówno dla społeczeństwa, jak i władz oraz aparatu bezpieczeństwa. Nie da się też na podstawie zachowanych informacji wyjaśnić, w jaki sposób problemy te były generowane przez samych Cyganów, a na ile przez inne narodowości. Pozostaje też zadać sobie pytanie, czy faktycznie mogą oni stanowić czwartą kulturę Gniezna, obok Polaków, Niemców i Żydów, pozostając przez tyle lat w ciągłym ruchu.
- Jeśli chodzi o kulturę materialną, to osiągnięć wielkich nie mieli. Niemniej, żyli oni tu i tworzyli jakąś kulturę, egzystując w jakiś sposób między innymi. To jest ich specyfika, że w kulturze tworzą głównie, jeśli nie tylko i wyłącznie, samą muzykę. To, że żyli osobno, a nie razem, nie jest powodem aby ich nie traktować jako coś, czego nie było, choć był przecież taki okres, że nawet współtworzyli tutejszą drużynę hokejową - stwierdził Marek Szczepaniak i dodał: - Tak samo można zastanawiać się nad kulturą żydowską. Choć powiązania były większe, chociażby ze względu na ich osiadły tryb życia, ale jednak powiązań rodzinnych polsko-żydowskich było stosunkowo niewiele, podobnie jak polsko-cygańskich, choć te też się zdarzały. To pozwala stwierdzić, że tak, Romowie stanowili w Gnieźnie czwartą kulturę.