piątek, 18 września 2015 09:27

Czy młodzi gnieźnianie chcą być „grubaskami”?

 

Na początku września do życia weszła ustawa, nakazująca wprowadzenie w sklepikach szkolnych zdrowego asortymentu. Jak przyjęła się ona w Gnieźnie?

- Zadbałam o to, żebyście w poważnym i dojrzałym wieku, nie byli, mówiąc potocznie grubaskami - te słowa premier Ewy Kopacz od początku wzbudziły kontrowersje w środowisku oświaty. Również i uczniowie przyjęli rewelacje z pewnym dystansem. Czy słusznie? Dla wielu nowe przepisy są zwykłym „bublem” prawnym. - To są słowa i nic więcej. Uczniowie jak będą chcieli, to będą jedli sztuczne, słodkie jedzenie - twierdzą wspólnie wychowawcy i właściciele sklepików szkolnych. W niektórych szkołach sytuacja jest wprost absurdalna.

Nowa ustawa nakazuje wyeliminowanie z asortymentu sklepików wszystkich produktów, które zawierają m.in. nadmierne ilości cukru czy soli: batony, chipsy, słodkie napoje gazowane, napoje energetyczne itd. Zmiany objęły też produkty, które do tej pory wydawały się być dobrą alternatywą dla „sztucznej żywności”, jak np. drożdżówki czy obiady w stołówkach. Te pierwsze zaczęto wykonywać według nowych przepisów, a z tymi drugimi są problemy.

- Na pewno ustawa jest dobra dla młodzieży. Dla mnie niestety oznacza ona mniejsze obroty, ale dołożyłam wszelkich starań, by dostosować się do wymagań, jakie zostały wydane - twierdzi sprzedawczyni w sklepiku szkolnym gnieźnieńskiego Ekonomika. W sklepie pojawiła się więc zdrowa żywność oraz takie produkty, które nie przekraczają norm zawartości niektórych składników, określonych w ustawie. Poza tym niektóre z nich są na specjalne zlecenie: - Drożdżówki i inne piekarnicze wyroby są wykonywane przez jedną z gnieźnieńskich piekarni. Właściciel firmy bez problemu dostosował się do norm, a wyroby w smaku nie straciły zbyt wiele - przyznaje sprzedawczyni. W ofercie znalazły się także koktajle, wyrabiane ze świeżych owoców. Cena 1 zł za kubek wydaje się być atrakcyjną, a sam napój jest na pewno bardzo dobry.

W innej szkole, w której podobny sok jest wyrabiany na miejscu, sprzedawca przyznaje: - Teraz owoce są jeszcze świeże i z tego roku. Co jednak, kiedy przyjdzie zima i pojawi się żywność importowana? Przecież w tym też jest na pewno chemia, która szkodzi zdrowiu. Trzeba będzie to przemyśleć, ale jeśli będę musiał z tego zrezygnować, to jest to kolejna strata dla mnie. Już i tak teraz jest gorzej przez te zmiany - przyznaje. W wielu szkołach podstawowych czy gimnazjach, sklepiki szkolne nie uruchomiły swojej działalności w tym roku. Wielu z dotychczasowych sprzedawców czy dyrektorów placówek po prostu przekalkulowało sprawę i wynik nie był zbyt pomyślny: - Osoba, która prowadziła sklepik wyliczyła, że to co może sprzedawać, nie przyniesie jej zysku i nie pokryje kosztów wynajmu, który też nie jest duży. U nas w sklepiku nie było wcześniej napojów gazowanych czy chipsów. Były drożdżówki, bułki i wafle różnego rodzaju. Tak naprawdę na tym się kończyło - przyznaje Paweł Matkowski, dyrektor Gimnazjum nr 2.

Zdaniem wielu dyrektorów placówek, a także samych nauczycieli i pracowników szkoły, nowa ustawa niczego nie rozwiązuje: - Mam wrażenie, że te przepisy to wylanie dziecka z kąpielą. Jeśli dzisiaj zabraniamy dzieciom cukru, a herbata bez cukru im nie smakuje, to oni zaczną zaraz kojarzyć, że zdrowe jedzenie jest niedobre. Moim zdaniem lepiej byłoby wprowadzać te zmiany stopniowo i uczulać na niezdrową żywność. Trzeba zaczynać od edukacji rodziców, aby wprowadzali takie zmiany w domach, a wtedy nie będziemy mieli problemów w szkole - uważa Paweł Matkowski i dodaje: - Idea słuszna, ale realizacja jak zwykle. Czy faktycznie jest problem z realizacją ustawy?

- Ja w sklepiku słodyczy już nie mam, ale muszę uczulać jeszcze uczniów, by nie jedli słodyczy i innych tych „zabronionych” produktów w pomieszczeniu przy sklepiku. Skąd ja mogę wiedzieć, czy Sanepid nagle nie wejdzie i stwierdzi, że narusza to przepisy? - pyta sprzedawczyni z Ekonomika. Sprawdziliśmy sytuację w samej Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej: - To rozporządzenie narobiło spore zamieszanie, ale nie ma żadnych dokładniejszych wytycznych w tej sprawie. Nie ma wyjaśnień do tych przepisów. Do dziś nie przeprowadzono z nami żadnych szkoleń w tej sprawie. Póki co czekamy, bo ma być narada inspektorów za kilka dni - przyznaje Elżbieta Filipak, kierownik Sekcji Higieny Żywności z gnieźnieńskiego Sanepidu.

Najlepszym przykładem absurdalnego podejścia do sprawy, jest sytuacja w I Liceum Ogólnokształcącym. Na terenie placówki znajduje się sklepik, który już zmienił asortyment, ale w sąsiednim budynku, należącym do muzeum, znajdują się dwa automaty, które w szkołach również zostały zabronione. Można w nich kupić „produkty zakazane” jak napoje zimne i ciepłe oraz batony: - Jeżeli to nie jest szkoła, to z naszej strony nie można mieć jakichś pretensji i egzekwować czegokolwiek. W ustawie pisze o placówkach szkolnych i wychowawczych - twierdzi Elżbieta Filipak. Tymczasem do automatów w każdą przerwę ustawiają się kolejki uczniów, chcących skosztować „zakazanego owocu”: - Co zrobić. Jeśli nie byłoby tych automatów, to niektórzy na pewno przynosiliby swoje słodycze do szkoły. Dla sklepiku to strata, ale przejście do automatu nie jest dla nas problemem - przyznaje Tomek, jeden z licealistów. - Głupia sprawa, bo większość wie, że słodycze tuczą, ale czasem każdego ma prawo najść ochota na coś bardzo słodkiego - dodaje Monika.

Młodzież szturmuje (niekiedy dosłownie) sklep znajdujący się przy ul. Sienkiewicza, gdzie przybiegają w przerwie uczniowie z placówek szkolnych, znajdujących się przy tej ulicy oraz ul. Sobieskiego. Pozostaje pytanie o możliwość wychodzenia w trakcie pobytu na lekcjach, ale kto się tym teraz przejmuje, kiedy uczniowie "sami decydują o sobie". - Na początku myślałam, żeby podzielić jeszcze szafki z produktami na te dla osób pełnoletnich i niepełnoletnich. Potem z tego zrezygnowałam, bo przecież nie będę sprawdzać uczniom dowodu i tego, czy mają ukończone 18 lat - twierdzi jedna ze sklepikarek.

Sytuacja wydaje się być znormalizowana, jeśli chodzi o stołówki, gdzie najbardziej dotkliwym jest ograniczenie soli w wydawanej żywności. Póki co, młodzież jeszcze nie protestuje w szkołach, tak jak to miało miejsce na początku września w jednej z placówek w Gorzowie Wielkopolskim: - Przyzwyczają się, bo w zasadzie sprawa jest dla nich utrudniona, ale nie do obejścia - twierdzi jeden z nauczycieli I LO i dodaje. - Absurdem w całej sytuacji jest to, że nie ma narzędzi do wykonywania tych przepisów, a uczniowie jeśli chcą, będą jeść słodycze po lekcjach. Problem więc nie leży po stronie szkoły, a wychowania w domu.

14 komentarzy

  • Link do komentarza Emilian czwartek, 24 września 2015 15:49 napisane przez Emilian

    Rządzący nami nie widzą różnicy miedzy 7dmio latkiem z podstawówki a 19- 20 latkiem z technikum i liceum. Przykład debilizmu i oderwania władzy od rzeczywistości...

  • Link do komentarza tata niedziela, 20 września 2015 18:07 napisane przez tata

    No niestety, mamo, na podanej stronie niczego n ie znalazłem, Natomiast trudno się z mamą zgodzić, bowiem kapusta kiszona, jezeli znajduje się w sklepach, to jest ona przygotowywana w inny sposób, niz domowa. Zatem i saletry jest duzo i soli za wiele i w ogóle wcale nie jest taka dobra i pożywna.

  • Link do komentarza mama niedziela, 20 września 2015 12:56 napisane przez mama

    "tata" - chyba, że ktoś kisi kapustę z dodatkiem soli peklowej lub intensywnie nawozi saletrzakiem ;D polecam: http://polki.pl/we-dwoje/kapusta;kiszona;-;wlasciwosci;zdrowotne,artykul,15361.html

  • Link do komentarza tata sobota, 19 września 2015 23:30 napisane przez tata

    Kapusta kiszona wcale nie taka zdrowa, bo ma o wiele za dużo saletry!

  • Link do komentarza mama sobota, 19 września 2015 20:21 napisane przez mama

    do "alla" kapusta kiszona jest zdrowa - nie zawiera nadmiaru soli, ale do kapusty dojdzie szczaw i mirabelki :D

  • Link do komentarza wyborca piątek, 18 września 2015 22:22 napisane przez wyborca

    oli, oni chodzą do Sowy, a na Wiejskiej tylko jedzą sałatki i popijają % % %!

  • Link do komentarza oli piątek, 18 września 2015 20:09 napisane przez oli

    Ciekawe czy sklepik i stolowka na Wiejskiej w Warsaw tez tak zdrowo wyposazone

  • Link do komentarza rodzic piątek, 18 września 2015 16:45 napisane przez rodzic

    To jest dokładnie tak, jak ze szczepieniami. Władze zachęcają, wręcz zmuszają, a okazuje się, ze to jest tylko interes i wielki biznes firm farmaceutycznych. Przeczytajcie dzisiejsze doniesienia prasowe, to Wam włosy dęba staną, do czego w obecnych czasach doprowadzają szczepienia!

  • Link do komentarza Koryfeusz piątek, 18 września 2015 12:03 napisane przez Koryfeusz

    Czy te zmiany ograniczą wzrost otyłości wśród dzieci? Wątpię. Dawniej też był cukier oraz sól i problemu nie było.
    Może zamiast regulowania wszystkiego ustawowo należałoby sprawdzić czy otyłość nie jest celowo wywoływana przez kogoś dla zysku. Dlaczego Premier Ewa Kopacz tego nie sprawdzi? Bo to niepoprawne polityczne i uchodzi za teorię spiskową? A może to prawda?

  • Link do komentarza turystka piątek, 18 września 2015 11:32 napisane przez turystka

    pic na wodę, fotomontaż! tak można krótko podsumować to rozporządzenie! dzieci wychodzą do sklepów przy ulicy i tak kupują na co mają ochotę, sklepiki zbankrutują i tyle!! sól i cukier przynoszą na stołówkę, wczoraj słuchałam publicznego radia - i tak ludzie jechali włacznie z dziećmi że hej!! ale znowu wszyscy się poddają nie protestują i jak cielaki stosują te rozporządzenia!!

  • Link do komentarza alla piątek, 18 września 2015 11:19 napisane przez alla

    Największym problemem jesteśmy my rodzice . W domu mamy solą ile wejdzie , cukru też nie żałują ,. Później taki dzieciak na stołówce nie zje lekko posolonej potrawy bo do czegoś innego jest przyzwyczajony w domu. Ja się ciesze , moja córka nie zauważyła żadnej różnicy w smaku potraw w stołówce szkolnej SP3. Sól i cukier to biała śmierć ! Jam mam tylko jedną nadzieję , że jeśli są dyrektywy z góry o jadłospisie , to może skończy się jadłospis z codzienną obecnością kapusty kiszonej pod różnymi postaciami!!!!

  • Link do komentarza POprawność piątek, 18 września 2015 10:26 napisane przez POprawność

    Nie zdziwię się jak się okaże że sprzedanie cukierka będzie przestępstwem, za to wczoraj dowiedziałem się że Sąd Najwyższy uznał że używanie fałszywych tablic rejestracyjnych przy samochodzie nie jest przestępstwem w naszym kraju

  • Link do komentarza Stefan piątek, 18 września 2015 10:06 napisane przez Stefan

    Pomysł jest chory jak cała ideologia PO. Kolejny przykład działania na zasadzie "my wiemy najlepiej co jest dobre dla ludzi (tutaj dzieci)". Kolejny przykład arogancji w rządzeniu gdzie nie myśli się o tym aby kierując się dobrą ideą pozostawić wybór ludziom tylko narzuca się z góry co mają robić. To powolna droga do zniewolenia narodu. Wczoraj 6-latki do szkół , dziś zakaz jedzenia słodyczy a jutro...?

  • Link do komentarza Zbych piątek, 18 września 2015 09:40 napisane przez Zbych

    Ciekawym obejściem przepisów jest też sklepik na ul. Żwirki i Wigury, przy SP 6. Otóż na tyłach przylegającego do terenu szkoły sklepiku zamontowano okienko i teraz uczniowie nie muszą nawet wchodzić poza teren szkoły żeby kupić smakołyki :)

Skomentuj

W związku z dbałością o poziom komentarzy, prowadzona jest ich moderacja. Wpisy wulgarne, obsceniczne czy obrażające innych komentatorów i naruszające podstawowe zasady netykiety (np. pisane CAPS LOCKIEM), nie będą publikowane. Zapraszamy do kulturalnej dyskusji. Ponadto prosimy nie umieszczać wklejonych obszernych tekstów, pochodzących z innych stron, do których to treści komentujący nie posiadają praw autorskich. Ponadto nie są dopuszczane komentarze zawierające linki do serwisów, prowadzonych przez wydawców innych lokalnych portali.

Ostatnio dodane