Jo i nie byłam dłużno i godom, że mom to samo. Przypóminajom mi się chwilki, jak byłam dzieciokiem, łaziłam do budy, lotałam na podwyrku, jyżdżałam do bambrejewa. Wszystko jak dopiero co.
Krótko po tym kikom na Łubińskiygo, a óna , tej, figuruje na klapsydrze! Siekło mie komplet! Ogupiała czy co? Nic nie godała, że coś ji wysiodo. Zaś późni okazało się, że zawinyła się ruk-cuk w trzy dni ino!
Merkłam się - na tych imininach miała recht! I jak jo tak wspóminom i pisze, to czy…? Ale to ino wiy nasz STWÓRCA!
W każdy razie marzy mi się, żeby gwara nie wyginyła. Słyszeć blubrania na co dziyń cheba nie da rady, ale przynajmni rozumieć i spotykać te mowe w różnistych miejscach to by się chciało.
Składy by mogły mieć swojskie nazwy, towary robione wew naszym fyrtlu-tyż. Podom pare przykładów: Chabaj, Golorz, Colog, Retynta, Papcie, Lompy, Knajpa. Futer podawany wew knajpach tyż by mógł być swojski.
Na lompach do młodych napisy by mogły wskazywać, skyndy jezdymy: Trzym się! Lete dalej! Co jezd lołs? Nie kopce ćmików! I różne takie.
Gazyty i radia by mogły ciyngiym coś podawać. Urozmaicynie jak diaski!
Nasza gwara to nie poruta – całe pokolynia jom obrobiały. Jak ktoś liznył wiedzy, zara myśli, że jezd „ą, ę”. Najważniejsze to raczy coś innygo – rozchodzi się,żeby nie używać mowy wulgarny, ordynarny – po co łacina? Momy swój jynzyk taki fest szucherny, że jakby ktoś chciał wyrazić emocje, to wyjdzie śmiysznie i złość uleci precz.
Tera powiym ą, ę: Szanowni Czytelnicy! Dziękuję Wam, że czytaliście moje teksty. Pragnęłam wywołać uśmiech na Waszych twarzach oraz skłonić Was do wspominania dzieciństwa i młodości. Dziękuję za każdy komentarz! Wasze gwarowe dopowiedzenia budzą mój podziw, gdyż wzbogacają tekst wieloma szczegółami i świadczą o żywotności naszej wielkopolskiej mowy! Życzę Państwu wszelkiej pomyślności!