Zanim wyjaśnię, o co chodzi z cytatem w tytule, przyznam szczerze iż w pewnych kwestiach ubiegł mnie Mikser, relacjonujący "po swojemu" ostatnią konferencję posła Dolaty. Pomijając styl przekazu, wspomina on o wyjściu z niej dwóch dziennikarzy, z których jednym był on sam, a drugim - jak mniemam - ja. Mikser przyznaje, że wyszedł, bo - jak to można odczytać - nie wytrzymał długiego monologu, który można było zamknąć w kilku minutach. Rzecz jasna dotyczyło to szpitala, który to temat przypomina już gnieźnieńską operę mydlaną. Ja tymczasem wyszedłem, bo po prostu wiedziałem iż w tym czasie zdążę coś innego, pilniejszego załatwić, ale dyktafon zostawiłem i po niego wróciłem, kiedy konferencja się skończyła - w 26. minucie.
Tak to właśnie jest, że jak konferencja trwa więcej niż 10, no powiedzmy, że 15 minut, jest po prostu funta kłaków warta bo pokazuje iż ktoś nie do końca wie, co chce właściwie przekazać. Przebojowo wykonał to kiedyś poseł Józwiak, który przedstawiał autorski projekt o dostępie do broni (ktoś o tym w ogóle jeszcze pamięta?), a który to monolog postanowiłem sobie odpuścić po 45 minutach mówienia. I jeszcze nie było końca, bo podobno całość trwała 55 minut. Konferencja w Starostwie tydzień temu też trwała bodajże 40 minut. Naprawdę, szanujcie, że ktoś poświęca swój czas, przychodzi, słucha i (jeśli jest to mówienie z sensem) to jeszcze chce to opisać. To takie proste: 10, góra 15 minut.
Wracając do sprawy - po czwartkowej sesji Rady Powiatu wszystko wskazuje na to iż CK eSTeDe podziela trochę losy szpitala. Co prawda jest to uogólnienie, ale sposób prowadzenia dyskusji i sprowadzanie tego do robienia "se jaj" sprawił iż naprawdę, trudno stanąć po jakiejkolwiek stronie. Dyrektor czynił zarzuty wobec poprzedniego Zarządu o zniechęcenie, brak wsparcia, brak zainteresowania itp. Druga strona twierdzi iż dyrektor zwyczajnie "odlatuje", chcąc się przypodobać obecnej władzy i wskazuje, ile zrobiono, by jegomościa wesprzeć. Pytanie - komu wierzyć?
Tematu szpitala już nawet nie ma co specjalnie ruszać, bo każda kolejna konferencja typu "nasze stanowisko ws. szpitala" lub też "aktualna sytuacja szpitala" to zwykłe bicie piany przez obie strony. O ile strona związana z obecną władzą robiła poprzedniej dyrekcji cały czas pod górkę, rzucając kolejne kłody, o tyle druga, nie mając teraz bardziej solidnych kontrargumentów, broni wręczania medalu i wypowiedzenia jednocześnie twierdząc iż wszystko było cacy, a teraz będzie źle. Matematyka i cyfry mają to do siebie, że każdy może je przestawiać na swój sposób. Pytanie - komu wierzyć?
Kończąc, wyjaśnię o co chodzi z tym cytatem powyżej. Kiedy w miniony czwartek ogłoszono przerwę w dyskusji nad CK eSTeDe, stałem i czekałem na korytarzu przed salą sesyjną. Wtedy jeden z radnych - nazwiska tu nie przytoczę, ale powiem iż był z PiS - powiedział do kogoś dość głośno "tego skunksa trzeba wykastrować". Myślałem, że się przesłyszałem, ale radny ów powtórzył do kolejnej osoby te same słowa. Odnosił się do swojego przeciwnika politycznego z PO. Po chwili jegomość wyskoczył do niego w drzwiach, żeby sobie uważał, co o nim mówi. Tymczasem tę spiralę złośliwości nakręcono już wcześniej, bowiem radny PO do działacza PiS, który chciał zabrać zdanie w jednej sprawie, powiedział "weź tabletki na uspokojenie". Tak, tak. To wszystko przy tym, jak nonszalancko prowadzi obrady obecny przewodniczący, który w przeciwieństwie do swojego poprzednika, nie pozwala opozycji na ad vocem w celu wyjaśnienia niektórych kwestii. To, przy braku przedstawicieli PiS w niektórych komisjach, czy to porządkowych czy konkursowych, kolejny policzek za względną uprzejmość w poprzedniej kadencji, kiedy działacze PO i SLD grzecznościowo zasiadali w ich składzie, bo ich głosami radnych m.in. PiS dopuszczono.
Niemniej, powyższe przykłady z obrad pokazują iż w ten sposób obie strony "naparzają się" już nie tylko w kuluarach, ale i przy stole obrad. Na litość, weźcie chociaż róbcie to tak, by inni nie słyszeli, bo to już jest poruta. Czy tak już będzie do końca świata?