Jeszcze dwa tygodnie temu wszyscy byli w miarę zgodni co do tego, jak postępować ze złożoną tam i ówdzie skargą. Tymczasem do ostatniego posiedzenia przybyło tego typu pism tyle, że zapomniano pogratulować radnym z okazji sporego jubileuszu - 50. sesji Rady Miasta. Tak, tak, to dość spora liczba, skoro w poprzedniej kadencji maksimum było 49. Niemniej, radni będą się jeszcze musieli wykazać, skoro w "jeszcze poprzedniej" było ich 55. Cóż, w zwoływaniu nadzwyczajnych posiedzeń przoduje prezydent, który pod koniec środowego spotkania stwierdził iż kolejne nadzwyczajne spotkanie odbędzie się na początku marca. Na jaki temat? Przewodniczący i wiceprezydent, jak w czeskim filmie - zapytani, nic nie wiedzieli.
Wracając do serduszek, które wykonali uczniowie wraz z wychowawcami na walentynki, a które porozwieszano w auli szkolnej (gdzie odbywają się teraz sesje Rady Miasta). Można było je zostawić, przynajmniej do w pełni kwitnącej wiosny. Dlaczego? To może jeszcze mała dygresja.
Niektórzy radni postanowili uruchomić nawigację GPS, doszło do roszady miejsc przy ławach i tym samym wyklarowała się sytuacja po jednej stronie miejskiej barykady wyborczej. Po drugiej zbytnio nie ma czego oczekiwać, bo bastion trzyma się w miłosn... politycznym uścisku od ponad trzech lat. Rację mieli radni "opozycji" (choć oni sami nie używają tego określenia), że na każdą ich propozycję, napotykają oni na ładnie opakowaną kpinę z przedstawionych pomysłów. Druga strona też ma rację, że koncepcja parkingu na stoku o nachyleniu godnym toru saneczkowego, jest co najmniej dziwna. Ale jak to powiedział jeden z działaczy długo po sesji "gdyby nie było tej dyskusji, to byłoby cholernie nudno". Też racja.
Kończąc z tematem serduszek, mogły zostać do wiosny, bo ta pora roku powoduje emocjonalną odwilż w radzie (o czym można się przekonać za każdym cieplejszym miesiącem, spędzonym na posiedzeniach). Może gdyby dalej wisiały, niektórym uspokoiłyby nerwy, innym doprawiły więcej uśmiechu, a jeszcze innym - przyprawiły o amory. Chociaż... utarło się iż Amory mają skrzydła, więc gdyby tak jeszcze niektórzy ich dostali, to niechcący by wyfrunęli z sali sesyjnej. W sumie - wtedy też byłoby o czym pisać. A czy faktycznie niektórzy "wyfruną"? Przekonamy się jesienią.