Mało kto dziś wie, że postać ta była patronem kościoła, który (gdyby wciąż istniał), znajdowałby się w ścisłym centrum miasta. Dziś nie ma po nim żadnego śladu, a w jego miejscu wznoszą się kamienice. Jego historia to element składowy dziejów naszego miasta. Jak się zaczęła?
Był rok 1363, kiedy to niejaki Franczko, dziedzic Chwalibogowa i Cerekwicy, zdecydował się w Gnieźnie wybudować kościół wraz ze szpitalem. Został on zlokalizowany poza murami miasta, przy drodze łączącej dwie osady przyległe do miasta - Cierpięgi i Wójtostwo. Sama świątynia położona została na terenie drugiej z nich, tym samym wchodząc w skład trzech (obok kościoła św. Ducha i św. Michała), znajdujących się w tej części miasta. Gdybyśmy dziś chcieli dokładnie zlokalizować położenie kościoła, byłby to teren ograniczony ulicą Chrobrego, Mieszka I i Łubieńskiego, mniej więcej naprzeciwko MOK-u. Na tym trójkącie znajdowała się świątynia wraz z okalającym go niewielkim cmentarzem.
Po lewej - położenie kościoła pw. św. Mikołaja na ma mapie K. Kirchensteina z 1787 roku. Na czerwono zaznaczona świątynia, a na zielono teren cmentarny. Po prawej - zdjęcie satelitarne, orientowane w zbliżonym kierunku - po prawej ul. Chrobrego, u dołu ul. Łubieńskiego. U dołu, pośrodku z dachem pokrytym dachówką - budynek MOK.
6 grudnia 1363 roku kościół konsekrował bp Jan Gniazdowski, a fundator Franczko ofiarował dziesięcinę z Chwalibogowa, aby wspierać w ten sposób jego funkcjonowanie. Nie wiemy, jak wyglądał ów pierwotny kościół – prawdopodobnie mógł być on niewielkiej, drewnianej konstrukcji. Wiemy za to iż w tej nieznanej formie, przetrwał do 1592 roku, kiedy to został przebudowany przez majętnego mieszczanina gnieźnieńskiego Feliksa Papieża. Bogactwo dobrodziej podkreślił przypisaniem świątyni dochodów z kilku posiadanych przez siebie domów, położonych na terenie miasta na kwotę 300 złotych, co wówczas było sporym majątkiem.
O tej drugiej, murowanej już świątyni z końca XVI wieku wiemy iż miała około 11 metrów długości, przy czym 7 metrów zajmowała nawa, a pozostałe objęło prezbiterium, wieńczone trójbocznie. W kościele znajdowały się w sumie trzy ołtarze – zapewne jeden z nich poświęcony wyłącznie patronowi kościoła - św. Mikołajowi. Dlaczego akurat jemu? Nie wiemy, jaki był powód wyboru tej postaci. Wiemy natomiast iż w późnym średniowieczu był on jednym z najbardziej popularnych świętych. W źródłach podaje się iż koło kościoła św. Mikołaja znajdował się Targ Skórny, a niewielu kojarzy iż ta postać jest także patronem m.in. kupców. Warto przy tym wspomnieć iż dawniej w Gnieźnie odbywały się w sumie cztery jarmarki, także ten święty musiał być w tym czasie szczególnie czczony. Być może jednak też wybór patrona pochodził od imienia nieznanego dziś już, innego fundatora.
Okolice kościoła św. Mikołaja, przedstawione na makiecie średniowiecznego Gniezna,
wystawionej w Muzeum Początków Państwa Polskiego. Świątynia widoczna w prawej, dolnej części makiety.
W przeciągu wieków świątynia ta nie zapisała się w dziejach Gniezna niczym szczególnym. Jako jedna z najmniejszych, nie pełniła istotnej funkcji. Niemniej, jak mówią źródła – kościół posiadał dwa dzwony, a w jeden z nich zawsze bito, kiedy na śmierć prowadzono skazańca. Warto bowiem wiedzieć iż święty Mikołaj jest także patronem... więźniów. Wątpliwym jednak jest, by kary wykonywano w pobliżu świątyni, gdyż cielesne wymierzano przeważnie na rynku, a te, które oznaczały pozbawienie życia – przeważnie na Cierpięgach.
Kościół pw. św. Mikołaja miał wiele szczęścia w nieszczęściu – cudem przetrwał dwa wielkie pożary miasta z 1613 roku i z 1819 roku, w trakcie których całe sąsiedztwo zostało wypalone do cna. Niestety, los świątyni był bardzo niepewny. Utrzymanie kosztowało, a w czasie zawieruch toczących się przez ziemie Rzeczypospolitej na przełomie XVIII i XIX wieku, wiele tego typu obiektów kultu podupadało – zwłaszcza, kiedy pieniędzy brakowało nawet u dobrodziejów Kościoła. W Gnieźnie taki los spotkał także kościół pw. św. Wawrzyńca czy św. Michała, które jednak udało się (dzięki inicjatywie ks. Michała Jasienickiego) uratować. W przypadku kościoła pw. św. Mikołaja tak jednak już nie było.
Ostatni wiek istnienia świątyni to jej powolny upadek. Po zajęciu Gniezna przez wojska pruskie, kościół trafił w 1815 roku w ręce Niemców i do 1820 roku służył jako zbór ewangelicki. Stan techniczny budowli był jednak tak opłakany, że szybko przystąpiono do budowy własnej świątyni, położonej kilkadziesiąt metrów dalej – w rejonie dzisiejszego kościoła garnizonowego.
Jak wyglądały ostatnie lata świątyni? - Kościół, wewnątrz obrócony na skład bud jarmarcznych, okropnie był zrujnowany. Wszystkie okna były zamurowane, sklepienia już nie było, presbyterium nieco niższe od nawy, a z ołtarzy ślad żaden nie pozostał. Tu i owdzie znajdowały się czerwone i żółte ślady malowidła. Dwa były wejścia, t.j. od wschodniej i zachodniej strony. Na zewnątrz nie był kościół obrzucony wapnem, tylko okna miały wapienną obwódkę, opatrzoną u góry krzyżykami - pisał w swoich wspomnieniach z 1897 roku S. Górkiewicz, gnieźnianin na emigracji w Austrii. Ostatecznie kościół został rozebrany w 1866 roku. Powodem był zapewne stan techniczny świątyni, brak świadomości o wartości zabytkowej obiektu, a także chęć regulacji siatki działek. Kościół wówczas stał pośrodku trójkąta, tworzonego przez trzy ulice – Żydowską (później Hornstrasse, dziś ul. Mieszka I), Wilhelmowską (dziś ul. Chrobrego) oraz św. Mikołaja (dziś ul. Łubieńskiego).
Likwidacja świątyni oznaczała także konieczność niwelacji terenu cmentarza. Przystąpiono więc do ekshumacji szczątków, a jak wspominał S. Górkiewicz, znaleziska były dosyć ciekawe nawet dla ówczesnych: - (…) natrafiono na wiele kości; jedna czaszka miała w górnej części wielką szczerbę, jakby cięcie od ostrego szerokiego żelaza; w innej czaszce tkwił stary z wielkim łebkiem gwóźdź. Różnie wtenczas o tem powiadano - np. że to mieli być zbójnicy, rabusie itp., co było niezawodnie tylko gadaniną. Obie czaszki oglądałem, inne były mocno popękane (…). Czy wspominający, mówiąc o gwoździu wbitym w czaszkę, był świadkiem odkrycia grobu ze śladem działań, mających znamiona zapobiegania powrócenia umarłych do świata żywych? Kto to wie... S. Górkiewicz twierdził ponadto iż w podaniach przekazywano, że na cmentarzu chowano osoby, na których wykonywano kary śmierci.
Dziś już jednak nie wiemy, gdzie pochowano szczątki ludzkie, wydobyte z cmentarza kościelnego. Nie wiemy też, do budowy jakich obiektów posłużyły średniowieczne cegły ze świątyni. Więcej – nawet nie wiemy, jak dokładniej wyglądała świątynia, a tego możemy się jedynie domyślać na podstawie zachowanych rysunków oraz interpretacji archeologów i plastyków, którzy przedstawili ten kościół w makiecie znajdującej się w holu Muzeum Początków Państwa Polskiego. Plac, po uporządkowaniu terenu, został sprzedany W. Frankowskiemu, a w miejscu kościoła początkowo postawiono magazyn. Po latach wzniesiono domy mieszkalne i szkołę żydowską.
Z kościołem pw. św. Mikołaja związane są jeszcze dwie ciekawostki. Żydzi, zamieszkujący w pobliskiej dzielnicy, wybudowali (najprawdopodobniej w XVII w.) w pobliżu synagogę. W związku z tak bliskim sąsiedztwem świątyni katolickiej, musieli oni na mocy dekretu biskupiego składać 6 funtów wosku na świece do ołtarza. S. Górkiewicz wspomina także, choć daty ku temu ani konkretnych źródeł nie podaje żadnych, że przy kościele św. Mikołaja mieli się osiedlić Dominikanie, ale sprzeciwili się temu Franciszkanie. Czy tak faktycznie było? Trudno to dziś potwierdzić.
Najdłużej trwającym śladem, stanowiącym pamiątkę po świątyni, była nazwa ulicy. Do 1945 roku ul. Łubieńskiego, na odcinku od ul. Mieszka I do ul. Chrobrego, nosiła nazwę ul. św. Mikołaja (Nikolaistrasse), często zapisywana także jako ul. Mikołaja. W okresie PRL zastąpiono ją Julianem Marchlewskim, by po 1989 roku przywrócić ul. Łubieńskiego, ale już na obu odcinkach tej ulicy.
Dzieje Gniezna - red. Jerzy Topolski (Gniezno miejscem wielkich jarmarków)
Gnieźnianina żywot codzienny - Erazm Scholtz, Marek Szczepaniak, Gniezno 2002
Lech. Gazeta gnieźnieńska - 1897 r., nr 52.
Gniezno, Stanisław Karwowski, Poznań 1892.