Dwa dni temu minęła 15. rocznica śmierci Grażyny Rutowskiej - fotograf, dziennikarki i publicystki. Postać ta gnieźnianom nie jest znana. Po prostu nie było okazji, by mogła się zaprezentować z tej strony, z jakiej jest do dziś rozpoznawalna, zwłaszcza w kręgu znawców fotografii reportażowych.
Urodziła się 1 maja 1946 roku w Bytomiu. Z tym miastem była jednak związana tylko przez pierwsze lata dzieciństwa, gdyż już w 1952 roku cała rodzina przeniosła się do Warszawy. Tam, w dość młodym wieku, Grażyna Rutowska zainteresowała się fotografią. Początkowo traktowała to bardziej jako hobby, aniżeli coś większego. Uczęszczała na spotkania w pracowni filmowej, znajdującej się w Pałacu Młodzieży, gdzie praktykowała pod okiem znanego warszawskiego fotografika Witolda Dederko. Nie udało się jej dostać na wymarzone studia w Wyższą Szkołę Teatralną i Filmową w Łodzi, a ostatecznie rozpoczęła naukę w Instytucie Historii Uniwersytetu Warszawskiego. Sytuacja zmieniła się w drugiej połowie lat 60., kiedy musiała zweryfikować swoje plany życiowe: - W związku ze śmiertelną chorobą ojca oraz trudną sytuacją materialną naszej rodziny, zmuszona zostałam przerwać naukę i rozpocząć pracę. Hobby, jakim była fotografia, pozwoliło mi na szybkie usamodzielnienie się - pisała Grażyna Rutowska w swoim życiorysie.
W 1968 roku dołączyła do redakcji Dziennika Ludowego, z którym to pismem związała się aż na 20 lat, a w którym to też zbierała wszystkie swoje dziennikarskie szlify: - Byłam fotoreporterem, starszym fotoreporterem (równocześnie także fotolaborantem), redaktorem działu stołecznego, starszym redaktorem działu łączności z czytelnikami, starszym redaktorem [nieczytelne] działu krajowego (adiustowałam teksty kolegów). Pracowałam w sekretariacie redakcji przy makietowaniu kolumn, dyżurowałam w drukarni oraz w redakcji nocnej. Przez wiele lat byłam pracownikiem terenowym. Przejechałam wówczas (jako kierowca) ponad 400.000 km - wspominała po latach Grażyna Rutowska. W trakcie swojej pracy zdobyła tytuł magistra dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego. To właśnie te dwadzieścia lat pracy są najbardziej płodnym fotograficznie okresem jej twórczości.
Kiedy system, w którym przyszło jej tworzyć, zaczął się sypać, po raz kolejny zmuszona była poważnie zweryfikować swoje życiowe plany. To, co napisała we wspomnieniach w 1993 roku, najlepiej obrazuje sytuację dziennikarstwa, w okresie PRL-u cieszącego się sporą estymą u władz, które wspierały wiele tytułów prasowych. Po rozwiązaniu swojej umowy z Dziennikiem Ludowym w 1988 roku, tak wspominała ten czas: - Sytuacja w prasie stawała się coraz bardziej niepewna. Istniejące tytuły likwidowano, powstawały nowe, które utrzymywały się na rynku zaledwie przez kilka miesięcy. Coraz trudniej w tej sytuacji było utrzymać się przy życiu jedynie z honorariów autorskich. Mistrzyni fotografii próbowała się ratować, sprzedając swój samochód oraz sprzęt fotograficzny. Czuła się wciąż młoda i dlatego zdecydowała na przekwalifikowanie się - odbyła kurs księgowości i handlu zagranicznego, współpracując dorywczo z różnymi tytułami prasowymi. Wtedy też zaczęła się jej kolejna pasja - wyrób dewocjonaliów, co wraz z fotografią towarzyszyło do ostatnich chwil jej życia.
Z okresu lat 1989-1994 nie zachowały się żadne zdjęcia, o ile takowe wówczas w ogóle wykonywała. W tym też czasie przeszła poważną operację, co oznaczało początek jej problemów zdrowotnych. Trudna sytuacja życiowa, a także - przynajmniej nieoficjalnie - konflikt z rodziną sprawił iż w drugiej połowie lat 90. Grażyna Rutowska zdecydowała się opuścić Warszawę. Jej celem, z dziś raczej niejasnych powodów, stało się Gniezno (w Grodzie Lecha gościła przed laty w roli dziennikarki, fotografując w 1975 roku Spółdzielnię Pracy "Ozdoba", gdzie wykonywano bombki choinkowe - zdjęcia poniżej). Tu też zamieszkała na os. Piastowskim.
W kolejnych latach Grażyna Rutowska coraz bardziej zwracała się w kierunku religii, a ze zdjęć wykonanych u schyłku jej życia wynika iż nabrało to charakteru nieco przesadnego (na zdjęciu widać autorkę w jej mieszkaniu, udekorowanym w różne dewocjonalia, głównie obrazy). Być może też wybór Gniezna, jako nowego miejsca do zamieszkania, był podyktowany tym iż stanowi ono znaczniejszy ośrodek kultu. Dziś ta kwestia pozostaje niewyjaśniona.
W kolejnych latach stan zdrowia Grażyny Rutowskiej pogorszył nowotwór, którego mimo prób namówienia przez rodzinę, nie chciała leczyć. Na zdjęciach z końca lat 90. i początku XXI wieku widać, iż twórczyni jest już bardzo schorowana. Ostatnie lata jej życia charakteryzowało osamotnienie, także w sąsiedzkim kręgu. Zmarła w zapomnieniu 8 grudnia 2002 roku w wieku 56 lat i została pochowana na cmentarzu św. Krzyża (kwatera H, w pobliżu jeziora), zupełnie zapomniana i nieznana wśród lokalnych fotografów, niemających świadomości o jej dorobku artystycznym.
* * *
Postać Grażyny Rutowskiej przypomniana została w kilka lat po jej śmierci, głównie dzięki pracy Narodowego Archiwum Cyfrowego, które stało się właścicielem jej fotografii. Dzięki rozwojowi Internetu oraz postępującej digitalizacji zbiorów, do sieci trafiły tysiące zdjęć wykonanych przez reportażystkę, głównie w latach 1963 - 1988. Ujrzeć na nich można sielankowy, jak i rzeczywisty obraz życia w PRL-u. Posiadany przez NAC zbiór składa się z 38 tysięcy zdjęć: - Stanowi on interesującą dokumentację życia oficjalnego i codziennego z różnych zakątków Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. W czasie opracowywania archiwalnego tego materiału stopniowo odkrywano coraz ciekawsze fotografie pokazujące obraz epoki, która przeszła już do historii. Zdjęcia Rutowskiej to źródło wiedzy z wielu dziedzin: urbanistyki architektury, a także socjologii, nauk politycznych, historii ubioru, reklamy czy motoryzacji. Często udostępniane w galeriach tematycznych na Facebooku, stały się powszechnie znane. Powstała potrzeba stworzenia swego rodzaju biografii – przewodnika po spuściźnie fotoreporterki - wspomina Łukasz Karolewski w publikacji PRL Grażyny Rutowskiej. Ten cytat najlepiej opisuje bogactwo zdjęć, które wykonała "gnieźnieńska warszawianka".
Pewnym symbolicznym "pomnikiem", dzięki któremu przywrócono pamięć o niej po latach zapomnienia, jest album PRL Grażyny Rutowskiej, wydany w 2015 roku przez NAC i Naczelną Dyrekcję Archiwów Państwowych. W nim to zobaczyć można sporo ciekawych zdjęć, wykonanych przez autorkę w okresie jej pracy w roli reporterki (album do pobrania poniżej).
Źródło: PRL Grażyny Rutowskiej, Warszawa 2015
Dziękuję za pomoc p. Łukaszowi Karolewskiemu z Narodowego Archiwum Cyfrowego.
Zdjęcia wykorzystane w artykule pochodzą z archiwum Narodowego Archiwum Cyfrowego.