sobota, 02 grudnia 2017 14:25

Nie chcą fetoru i zanieczyszczeń. Chcą po prostu „żyć”

 

Smród, zanieczyszczenia, utrata wartości ziemi, niszczenie krajobrazu wsi - takie argumenty najczęściej powtarzały się w w trakcie piątkowego spotkania mieszkańców gminy Kłecko, którzy nie chcą, aby w Polskiej Wsi powstała ferma trzody chlewnej. Nie chcą, ale czy władze na to pozwolą?

Na spotkanie, które odbyło się w Miejsko-Gminnym Ośrodku Kultury przyszła ponad setka mieszkańców, reprezentujących m.in. Kłecko, Polską Wieś, Michalczę, Świniary czy Charbowo. Od samego początku spotkania można było odczuć iż większość osób obecnych na spotkaniu deklaruje się jako przeciwnicy inwestycji, która miałaby powstać na terenie gminy. 

Wszystkich zgromadzonych w sali powitał Jan Borkowicz, przewodniczący Rady Miejskiej Gminy Kłecko, który prowadził całe spotkanie, a następnie Kamila Kozicka, sołtys Polskiej Wsi, odczytała w imieniu inwestora oświadczenie inwestora, który planuje pobudować zakład hodowli trzody chlewnej: - "Dziękuję za zaproszenie od protestujących mieszkańców Miasta i Gminy Kłecko przeciwko budowie budynku inwentarskiego w prywatnym gospodarstwie rolnym, a nie jak się sugeruje - budowy fermy. Chciałbym również zaznaczyć iż budowa ta jest moją prywatną inwestycją. Na wszystkie pytania i wątpliwości odpowiedź można uzyskać w opinii sanitarnej, opinii Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska oraz raporcie o odziaływaniu przedsięwzięcia na środowisko, który znajduje się w Urzędzie Gminy Kłecko. Z powodu spraw osobistych nie mogę uczestniczyć w dzisiejszym spotkaniu. Z wyrazami szacunku, Łukasz Maciuszek." - odczytała treść listu Kamila Kozicka, a następnie zwróciła się ze swoją refleksją w tej sprawie: - Z jednej strony jest to młody, przystojny mężczyzna, który ma plan, chce się rozwijać i coś zrobić, a temat jest niewygodny nam mieszkańcom. Przeszkadza nam smród i odór, ale nie o to tutaj chodzi, bo chodzi o zdrowie i środowisko - mówiła i dodała iż występuje w imieniu mieszkańców Polskiej Wsi. 

Temat budowy budynku inwentarskiego ciągnie się od ubiegłego roku. Co się składa na przedmiot sprawy? Obiekt, który planuje pobudować inwestor, ma mieścić 1490 sztuk zwierząt, 2 silosy na paszę (po 27 ton każdy) i zbiornik na ścieki socjalno-bytowe o pojemności około 10 metrów sześciennych. Jak przyznała Kamila Kozicka, na początku Polska Wieś była podzielona w tej sprawie, ale obecnie większość mieszkańców jest przeciwko. Zwłaszcza po tym, jak opinia środowiskowa okazała się być pozytywna dla tego przedsięwzięcia. Obywatele gminy, a ściślej mówiąc wsi położonych wokół planowanej inwestycji, mają obawy nie tylko o smród, jaki będzie musiał się wydobywać, ale także o uchowanie środowiska przed zanieczyszczeniem.

Adam Serwatka, burmistrz Miasta i Gminy Kłecko, przedstawił, jak wyglądały początki całej sprawy: - Dla nas ta sprawa jest proceduralna. Jeżeli zgodnie z prawem wpływa wniosek związany z planowaną inwestycją, to my jako gmina musimy postąpić zgodnie z procedurami, a więc musimy nadać sprawie odpowiedni bieg. Ten wniosek wpłynął 23 grudnia 2016 roku, potem trwało uzupełnianie dokumentacji, które nastąpiły 7 lutego 2017 roku i wtedy wszczęliśmy postępowanie o decyzje środowiskowe. W tym momencie powiadomiliśmy tych, których musimy powiadomić zgodnie z prawem - mówił burmistrz, odnosząc się do trzynastu właścicieli gruntów położonych bezpośrednio przy miejscu planowanej inwestycji w Polskiej Wsi. To właśnie wtedy rozpoczęły się dyskusje w tej sprawie, a także odbyło się już jedno spotkanie, które odbiło się szerokim echem. Teraz, jak można zauważyć, chodzi tylko o wywarcie presji na osobach odpowiedzialnych w tym temacie: - Na dziś jest tak, że zarówno opinie Sanepidu i RDOŚ są pozytywne przy tych warunkach, które inwestor ma spełnić. Tymczasem konsultacje społeczne polegają na tym, że od 13 listopada każdy z państwa, kto tylko chce, może zapoznać się z dokumentacją i po ich zakończeniu wydaje się stosowną decyzję. Tak to wygląda od strony proceduralnej - mówił Adam Serwatka i przyznał, że protesty przeciwko inwestycji zaczęły się nasilać w ostatnim czasie: - Od września pojawiać zaczęły się petycje i protesty mieszkańców i wszystkie one były zaraz wysyłane do RDOŚ, aby służyły przy wystawianiu opinii - nadmienił burmistrz przypominając iż Gmina Kłecko ma znamiona rolniczej i wszyscy rolnicy mają prawo do rozwoju własnej działalności rolniczej: - Ile razy takie inwestycje będą się pojawiać w gminie, tyle razy ile taka procedura będzie przewidywać udział społeczeństwa, takie formy spotkań będziemy stosować, jeśli mieszkańcy będą chętni do udziału - mówił Adam Serwatka nadmieniając iż podchodząc do tematu, jako samorządowiec musi brać pod uwagę głos zarówno rolnika-inwestora, mieszkańców, jak i wszystkie inne aspekty związane ze sprawą. 

Następnie przedstawiciel komitetu protestacyjnego Krzysztof Jendraszak z Charbowa, który wprost określa inwestycję, jako "fermę": - Najbliższe zabudowania od inwestycji znajdować się będzie 290 metrów od budynku. Następne 510 metrów, a kolejne 600 metrów, a więc w bliskiej odległości. Ferma to 1490 sztuk w jednym cyklu hodowlanym, a trzy cykle hodowlane to ponad 4 tysiące sztuk tuczników w ciągu roku. Dlatego potrzebnych będzie 110 hektarów do wylania gnojowicy. Ilość azotu wytworzonego w ciągu roku to aż 18 774 kilogramy. To są dane na podstawie raportu jednej z firm - mówił mieszkaniec, prezentując zgromadzone dane o planowanym przedsięwzięciu w formie prezentacji. Nie o smród jednak tylko chodzi, ale także o środowisko. Mieszkańcy bowiem z troską patrzą także na przepływającą w regionie Małą Wełnę: - Rzeka ta łączy kilkanaście jezior na naszym terenie, a Polska Wieś jest położona w jej zlewni. Dzięki uprzejmości Stowarzyszenia Jezioro Rogozińskie, mogliśmy otrzymać dane z ostatnich badań stanu wody Małej Wełny, która jest zanieczyszczona związkami fosforanu i azotu, a to jest spowodowane, że w ostatnich latach w rejonie zlewni powstało sporo ferm różnego rodzaju - kur, trzody chlewnej i innych - mówił Krzysztof Jendraszak dodając iż próbki były pobierane w regionie Zakrzewa, a więc stosunkowo blisko Kłecka. Zaznaczył przy tym iż Unia Europejska zobowiązała Polskę do polepszenia jakości wód płynących do 2015 roku, a w tym konkretnym przypadku mamy wciąż sytuację iż jakość jest w stopniu zagrożonym. 

Co zagraża rzece w opinii przeciwników? - Gnojowica może być tylko w niewielkim stopniu wykorzystywana do nawożenia powierzchni uprawowej i to przy ograniczeniach co do terminu. Od końca listopada do końca marca nie można wylewać gnojowicy na pola i nadwyżki powinny być utylizowane, a to się wiąże z kosztami i nie jest to w Polsce praktykowane z tego względu. Postępowanie z gnojowicą na terenie zlewni Małej Wełny nie jest kontrolowane w żaden sposób przez służby, a w dokumentacji inwestycji brakuje jakichkolwiek informacji o działkach, na których będzie wywożona gnojowica. To jest 110 hektarów na terenie naszej gminy. Może się okazać więc, że gnojowica może być wylewana w bezpośrednim sąsiedztwie cieków wodnych, a tych jest pięć, lub też w pobliżu siedlisk ludzkich. Paradoks jest taki, że producent zarabia na środowisku, a społeczeństwo obmyśla metody oczyszczenia ścieków w jeziorze, które pochłaniają bardzo wysokie koszty - stwierdził Krzysztof Jendraszak. Kolejne argumenty, które dotyczą inwestycji, to przede wszystkim fetor, którego nie ma możliwości ani zmierzyć: - Nie ma instrumentów prawnych do weryfikacji tego. Jedyną metodą oceny odoru jest po prostu węch. Co znajduje się w tym powietrzu? Pozostaje się jedynie domyślać - przyznał Krzysztof Jendraszak i dodał, że w całej sprawie chodzi też o to, że przez taką działalność gmina może stracić swoje walory, które często decydują o osiedlaniu na jej terenie przez nowych mieszkańców. W prezentacji znalazło się także miejsce na Konstytucję Rzeczpospolitej Polskiej, z której powołano się na punkt dotyczący władzy, która powinna dbać o bezpieczeństwo publiczne i obowiązek ochrony środowiska.

W dalszej części spotkania mieszkańcy przybyli do MGOK mogli wyrazić swoje opinie na powyższy temat. - Jakie ilości wody będzie potrzebować ta ferma na własne potrzeby? - zapytał Siwucki Ryszard, mieszkaniec Charbowa, pytając się o dobowe zaopatrzenie, który dalej wyliczył: - 1500 sztuk, 30 litrów na jedną sztukę, a więc potrzebnych będzie 45 metrów sześciennych na dobę. To jest już bardzo dużo, a więc czy inwestor wystąpił do właściciela wodociągu o zapewnienie, że taka ilość wody będzie dostarczona? Bo już dzisiaj w okresie dnia występują bardzo duże spadki ciśnienia w Charbowie. Wyraził on obawy, że wypuszczenie takiej ilości zanieczyszczonej wody spowoduje iż trafi ona w grunt, gdzie skazi obszary wodonośne. 

- W zeszłym roku o tej samej porze była ta sama sytuacja i urząd mówił iż pójdzie w tym kierunku, że nas zabezpieczy przed taką hodowlą przemysłową. Chcę wiedzieć, co się w tym kierunku zrobiło? Gmina zrobiła piękną rewitalizację plaży, są tabliczki, są ryby i jest pięknie. Jeszcze trochę i trzeba będzie tam dołożyć szczury pospolite, bo zapewne ich przez to przybędzie - mówił Antoni Drejza z Kłecka podając przykład Szwecji, gdzie w mokrym roku nie wywozi się gnojowicy na pola, bo dostaje się ona od razu do wód gruntowych: - Jeżdżę często na ryby i widzę, jak woda się psuje. To się dzieje na moich oczach, bo jest coraz mniej ryb - stwierdził. Każde kolejne przemówienie przeciwników budowy budynku inwentarskiego, nagradzane było głośnymi oklaskami, co tylko podkreślało przekonania obecnych tego wieczoru w sali. 

Do głosu doszedł Marek Terka z Charbowa, który prowadzi hodowlę trzody w cyklu zamkniętym: - Jestem za tą inwestycją. Podoba mi się, że mieszkańcy Gminy Kłecko są za ekologią i zrównoważonym rozwoju gminy - mówił i odczytał treść swojego przemówienia: - Z pól wywozimy płody rolne od kilku wieków, buraki, zboża i rzepak, a nie wnosimy substancji organicznej, zubożając glebę. Ostatnie badania Instytutu Gleboznawstwa są zastraszające, bo ubyło nam 1% próchnicy z profilu gleby, a my mamy gleby zawierające do 3,5% substancji organicznej. Poniżej 1,5% ziemia nie będzie nam rodzić. Sztuczne nawozy nie podnoszą nam żyzności gleby i tu pojawia się ekologia w szerokim tego znaczeniu. Stosowanie gnojowicy na pociętą słomę zrównoważy utratę próchnicy. To jest paradoks - stwierdził Marek Terka, podając przykłady funkcjonowania rolnictwa z Niemiec. Jego przemówienie jednak wyraźnie nie spotykało się z aprobatą wielu obecnych w sali mieszkańców.

Inny mieszkaniec, Stanisław Borkowski stwierdził: - Wracamy do tej samej sprawy. Czy my tak będziemy do tego wracać co pół roku czy rok, aż w końcu się to nam znudzi, bo znów ktoś może wystąpić o budowę i będzie próbować coś zyskać. Wydaje mi się, że jesteśmy ludźmi odpowiedzialnymi i nie pozwolimy sobie. To nie tak, jak kolega Terka powiedział, że my jak mieszkamy na wsi, to mamy wąchać smród. To jest nieprawda. My nie mieszkamy na wsi sami dla siebie, bo my tu mieszkamy bo nas tu ktoś o to poprosił, abyśmy się budowali, aby wieś się nie wyludniała, a gminy postarały się o oświatę, a dzisiaj rolnik może mi wywieźć koło mojej działki? To są przepisy? - stwierdził i zwrócił się do zwolenników budowy fermy: - Panowie, co wy zaczynacie popierać? Co? Śmierdzieli takich? (oklaski w sali) To niszczy polskiego tradycyjnego rolnika! (oklaski w sali) Dla mnie to jest koncern. Ja wierzę temu człowiekowi, bo jest katolik i ja też. Wierzę, ale wszystko wskazuje na to iż to jest koncern. Ilość świni się zgadza na to, co jest w przepisach. Patrząc na to wszystko, my panie burmistrzu, musimy coś zrobić. Nawet kosztem jakiejś inwestycji musimy opracować plan i nie możemy co pół roku stawać tutaj i na ten temat ciągle dyskutować - stwierdził Stanisław Borkowski. Odniósł się tym samym do problemu, z którym boryka się każda gmina, a więc opracowywania miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego, które pozwalają ustalić, jakie są dopuszczalne możliwości zabudowy na danym obszarze: - Będę apelował do tego rolnika, aby się wycofał, aby przeczytał sobie w internecie, jakie skutki niesie gnojowica w naszym życiu, a szczególnie w życiu dzieci. Chcę, by zrezygnował dla dobra współżycia sąsiedzkiego i to tym bardziej iż ten rolnik ma już taką małą chlewnię i wszyscy wiemy, jak to wygląda - mówił Stanisław Borkowski.

Dość merytoryczne i wyważone przemówienie wygłosił Tomasz Duczmal ze Stowarzyszenia Natura Potrzanowo, dzięki któremu burmistrz gminy, w której mieszkańcy się sprzeciwili budowie fermy, wydał decyzję negatywną: - Sytuacja u nas była podobna, też żyjemy w dolinie Małej Wełny i były dwa podania o budynki poniżej 1500 zwierząt, bez ściółki i był młody rolnik z dostępem do pieniędzy, który chciał w imieniu postępu zwiększyć hodowlę. W tym momencie mieliśmy dylemat, czy rzucać kłody pod nogi młodemu człowiekowi, robiąc mu "polskie piekiełko", ale jednak trzeba było się zastanowić nad pojęciami "rolnik" i "postęp". Co to jest za rolnictwo, jeżeli ja traktuję najemczo moją ziemię, przywożę prosiaki z Danii, paszę dostaję jako mieszankę ryby z padliną, taką wysokoenergetyczną paszę z Holandii, zakontraktowałem to z chińskim Animexem i wszystko, co robię, to używam mojej ziemi jako szambo (oklaski w sali). Teraz biorę pół miliona pożyczki, kiedy w górę idzie procent i ładuję się w biznes o którym wiem, że cena skupu jest coraz niższa. To jest postęp? To jest rolnictwo? - mówił Tomasz Duczmal stwierdzając iż ostatecznie mieszkańcy jego gminy doszli do wniosku, że dając zielone światło, zaszkodzą sobie i zwierzętom. Nawiązał też do szkodliwości odpadów w postaci gnojowicy z takiego gospodarstwa, która nie jest zwykłym, tradycyjnym nawozem, ale zwykłym szmbem: - Jaka jest różnica między odchodami ludzkimi, a świńskimi? Ta sama dieta, taki sam metabolizm i nikt mnie nie przekona, że wylewając gnojowicę nieprzerobioną, my to pole użyźniamy. Takich rzeczy nie ma. Prawo jest przestarzałe i nieadekwatne do sytuacji i przemysłowego chowu świń. To nie jest nowoczesne rolnictwo. My się przeciwstawiliśmy brudnemu przemysłowi biotechnologicznemu (oklaski w sali). To jest przemysł, który stara się przerzucić koszty związane z operacją na nas, na nasze środowisko - stwierdził Tomasz Duczmal i dodał, że inna sytuacja by była, gdyby cały proces takiego gospodarstwa byłby całkowicie izolowany i wentylowany przez filtry, a gnojowica trafiałaby do zbiorników, z których produkowano by np. metan na sprzedaż: - To byłby postęp. To jest dobry przemysł. Ale to jest poza możliwościami wszystkich rolników - mówił przedstawiciel stowarzyszenia, opowiadając jak przebiegły protesty w jego gminie.

Ryszard Boborowicz mieszka kilkaset metrów od planowanej inwestycji w Polskiej Wsi: - Nikt mnie nie zapytał o pozwolenie i nikt nie pytał o drogę dojazdową, ale to jest inna kwestia. W tym roku mieliśmy wymianę uczniów z Niemiec i jeden z nich był u nas z moim synem i po pierwszym obiedzie, który zjedliśmy, proszę mi wierzyć, że chłopiec zadzwonił do swojej mamy, że nie jadł tak dobrego schabowego. To wydaje się śmieszne, ale trzeba sobie powiedzieć jasno, że hodowla świń to jest kiedy ma się 200 - 300 sztuk, a 1,5 tysiąca świń to już jest fabryka i ja jako mieszkaniec nie wyrażam na to zgody. 

Zbigniew Stajkowski, członek Zarządu Wielkopolskiej Izby Rolniczej i delegat Gminy Kłecko określił się jako zwolennik powstania tej inwestycji: - Jestem mieszkańcem Michalczy od urodzenia. Żyję i żyć chcę wśród sąsiadów, także tych nowych (...). Na tematy rolnictwa i przyszłości wypowiada się tu dziś tylko jedna strona. Kolega zacytował konstytucję, ale zapewnienie żywności narodowi, też jest obowiązkiem państwa (głosy z sali "Mamy co jeść!") i teraz wracając do tego kotleta, to przepraszam, ale debata nt. handlu w niedzielę i te wielkie dyskusje. Po co jedziemy do supermarketu? Nikt się nie orientuje, skąd przyjechał upieczony już chleb, czy nie z Chin. Zastanówcie się państwo. Będę bronił tej inwestycji z racji swojej funkcji, którą pewnie stracę niedaleko, ale nie jestem populistą. Stawiam sprawy jasno. Krzysztof Jendraszak odniósł się do słów Zbigniewa Stajkowskiego, cytując statut Izby Rolniczej, dotyczący kształtowania i zasad etyki w rolnictwie. Wymiana zdań pomiędzy ostatnimi mówcami była jednak krótka i niewiele wniosła do samej dyskusji.

Później głos zabrał m.in. poseł Zbigniew Dolata, który przekazał iż trwają działania w kierunku stworzenia nowelizacji ustawy dla odsunięcia tego typu inwestycji na większe odległości od siedzib ludzkich. Sam siebie określił jako przeciwnika tego przedsięwzięcia, mając świadomość jego uciążliwość i szkodliwość dla otoczenia. Zastępca burmistrza Joanna Cieślińska odpowiedziała nie tylko w kwestii tej inwestycji, ale także w temacie planów zagospodarowania przestrzennego dla Gminy Kłecko. Dodała też, że wydanie decyzji negatywnej mogłoby zostać zaskarżone przez inwestora, za czym idą kolejne reperkusje dla samej gminy. 

Adam Serwatka w końcowym słowie podkreślał iż w gmina zrobiła duży postęp rozwojowy - wymieniał tu przede wszystkim gazyfikację oraz inne inwestycje podjęte w ostatnim czasie, ale w kwestii samego przedsięwzięcia w Polskiej Wsi przyznał na końcu: - Jako burmistrz zrobię wszystko, żeby planowana inwestycja, jeżeli ma powstać, będzie miała takie zabezpieczenia i takie rozwiązania wariantowe, które na pewno jako gmina będziemy proponować, a które na pewno zabezpieczą nasze tereny. 

2 komentarzy

  • Link do komentarza marol czwartek, 07 grudnia 2017 00:32 napisane przez marol

    Od tego jest wieś a jak się komuś nie podoba niech się wyprowadzi do miasta .Dajcie się rozwijać polakowi ,przecież rolnictwo generuje miejsca pracy ,inaczej będziecie jedli wieprzowinę amerykańską lub niemiecką naszpiokowaną sterydami

  • Link do komentarza Widz środa, 06 grudnia 2017 12:14 napisane przez Widz

    Witam wszystkich. Zacznę bo sam byłem na tej konferencji prasowej jeśli to tak można nazwać ,nie jest moim celem to co tu napiszę aby obrazić kogoś ,raczej piszę to aby wyciągnąć wnioski i podsumować to co tam zostało powiedziane . Jako pierwszy z mieszkańców był Pan Dre. wysunął myśl , że jest mało ryb w jeziorach a przez gnojowicę bedzie jeszcze mniej . Wniosek, ryb jest mało bo jeżeli Pan z Ledngóry jedzie prądem co 2 dni na okolicznych jeziorach to skąd te ryby mają się wziąć ,kuserka także jest na pełnych obrotach wiecej w naszych wodach jest wontonów niz rybaków z kartą . Kolejny rozmówca pan Bor.jeżeli nadal wszyscy myślą i chcą się zatrzymać w epoce kamienia łupanego i sterty "gnoju "na gospodarstwie to wizja tego pana jest tam bliska ,skończyły się już budowy budynków gospodarczych na ściółce i ci co idą do przodu ,też już mają dość jazdy taczką z widłami po gospodarstwie ,kończy się na wsi codzienne wywalanie obornika i scielenie ,także jeśli pan pozna trendy w rolnictwie i przejedzie sie na Agro Show Bednary nikt już z widłami i taczką sie nie wystawia tylko producenci rusztów . Pan też powiedział ,że drenami popłynie gnojowica mogę zapewnić i bez tej inwestycji płyną fekalia każdego dnia ,wystarczy sprawdzić u każdego na wsi paragony za wywóz nieczystości i dojdzie sie do wniosku ,że na każdej wsi jest max 1-3 osób które wywożą szambo uczciwie to ta reszta co robi z zawartością szamba ,,,odpowiem pompuje w dreny i stare studnie aż huczy ,także dlatego melioranci maja prace . Kolejna tym razem Pani Jab. Czy ta Pani przemyślała swoją teorię żeby nie spożywać wieprzowiny ,była w ogóle poważna sala aż nie parskła śmiechem, że mamy spożywać warzywa a więc moja droga Pani gdyby Pani wiedziała o tym ,że kobieta w wieku rozrodczym potrzebuje aminokwasów oraz bialka zwierzecego aby nastąpił wzmożony proces jajeczkowania ,który potrzebny jest aby powstal nowy polak . Kolejnym banałem było zaproszenie do spożywania warzyw ,powiem tej pani .,że jak wszyscy przerzucą się na warzywa to za 2 lata bedzie kolejna konferencja bo od podlewania warzyw spadnie poziom wód gruntowych i ryby pana wędkarza nie będą miały gdzie pływać a to będzie większa afera niż Amber Gold ale jak Pani lubi sałatkę to smacznego . Wypowiedź pana posła o tych 2 km odległościach to też raczej kolejny żart przy tak gęstym zaludnieniu jakie jest u nas w Wielkopolsce to raczej nie możliwe dziwi mnie tylko tak nieprzemyślana wypowiedź ,proszę pana gmina Kłecko to nie Syberia Ale z polityką już tak jest, że jednym bliżej do Brukseli a drugim do Moskwy najwyraźniej w tym przypadku wschód był bliżej. Kolejny rozmówca pan dr z Potrza. Prosze pana mogę pana pochwalić tylko za wypowiedź ,aby wyznaczyć takie miejsce w gminie dla budowy takich obiektów reszty tak wykształcony człowiek nie powinien wygłaszać ,,rośliny potrzebują dwutlenku węgla aby powstał proces fotosyntezy a nie tlenu , siarkowodór to bez różnicy znajduje się w każdych fekaliach i ludzkich i zwierzęcych. Kolejna sprawa która powinna być skierowana do powiatowego inspektoratu weterynarii w Gnieźnie na podstawie że tuczniki będą karmione padliną lub mączkami zwierzęcymi z Holandii . Panie dr.wstyd dla pana wyksztalcenia. Kolejny rozmówca pan Łab. Stopień beszczelności tego pana mnie zadziwił powiedział o kotlecie który tak smakował w restauracji jeżeli w Polsce pogłowie trzody to 20ml szt w tym 7 ml szt jest polskich to jaka była szansa na zjedzenie polskiego kotleta bo ma moje 1/3 widzę że ten pan lubi liczyć czyjeś pieniądze bo swoich nie ma albo bardzo ciężko mu je zarobić i nie powinno tego pana interesować skąd inwestor ma gotówkę może kredyt ,może ciocia z Ameryki a może dobry przekręt lub uczciwie zarobione pieniądze .Ale polska mentalność taka jest, że jak ktoś ma kasę to znaczy że ukradł . Kolejne słowa tego pana to ,że inwestor ma 28 ha a reszta gnojowicy pojedzie do pana Ter. Mogę pana zagwarantować ,że to i tak za mało bo pan Ter. Ma 65ha Ale problemu nie ma bo to co się nie zmieści u tych 2 rolników to zawsze będzie można wylać u pana w ogródku , pana wizerunek świadczy o tym że na dietę warzywną pan nie stawia tylko na dobrą karkówkę . Wypowiedź pana Ter. Bardzo rzeczową i z aspektem ekonomicznym ,Ale cóż jak nikt tego nie chciał słuchać, z powodu bardzo negatywnej energii panującej w sali . Zbliżamy się do końca pan Jed. Przygotował się do lekcji pewnie po pracy nie jedna nocka zarwana była jak z miarą chodził po polach i mierzył odległości ,ciekawe czy te pomiary uwzględniają dokładność pomiaru zgodną z polskimi normami urzędu miar i wag. Nawet nie podał marki urządzeń pomiarowych pościagał jakieś informacje z Google a podskakiwał na mównicy z uśmieszkiem ,że myślałem że chce do łazienki ,inteligent z Chabrowa ,wielki prowadzący głos ludu ,niech tylko burmistrz uważa bo jest kandydat na następne wybory choć jak będzie miał taki program wyborczy jak na tej sali to moim skromnym zdaniem niech się zgodzi na tę tuczarnie bo 1470 wyborców już bedzie miał . Zpłentuje tylko o ekologii w tej gminie ,1 fekalia z szamba zalały by już oczyszczalnie i dlatego jest ciche przyzwolenie na wylewanie ścieków w dreny. 2 ,gmina powinna się wstydzić że jest tak super pro ekologiczną a wystarczy stanąć zimą o godz 18 na rynku i ilość plastikowych butelek w powietrzu udusi człowieka wizytówka na całego.3 ,zapraszamy do Islandii bo nie trzeba wyjeżdżać tak daleko wystarczy jechać na dzikie wysypisko na kisach lub Bielawach i Islandia na całego na wysypisku jest fajny stawek z całą tablicą mendelejewa bulgocze jak gejzery na Islandii a tak blisko Kłecka i podsumowanie jak to powiedział minister Belka do premiera Sikorskiego w restauracji SOWA "Polski już nie ma. "Anegdota dla rolników stan polskiego rolnictwa pod względem cen wieprzowiny jest taki jak zakupy w Dino 2 plasterki szynki i jedna bułka. Pozdrawiam .Szczery

Skomentuj

W związku z dbałością o poziom komentarzy, prowadzona jest ich moderacja. Wpisy wulgarne, obsceniczne czy obrażające innych komentatorów i naruszające podstawowe zasady netykiety (np. pisane CAPS LOCKIEM), nie będą publikowane. Zapraszamy do kulturalnej dyskusji. Ponadto prosimy nie umieszczać wklejonych obszernych tekstów, pochodzących z innych stron, do których to treści komentujący nie posiadają praw autorskich. Ponadto nie są dopuszczane komentarze zawierające linki do serwisów, prowadzonych przez wydawców innych lokalnych portali.

Ostatnio dodane