Rozpoczynamy krótki cykl, w którym opowiadać będziemy o kilku ciekawych miejscach, jakie znajdowały się dawniej nad popularną "Wenecją", a po których dziś nie pozostało nic poza tym, co możemy zobaczyć na zdjęciach.
Oglądając stare zdjęcia Gniezna, prezentujące widok na miasto od zachodniej strony wspomnianego jeziora, często uwagę zainteresowanych zwraca nietypowy budynek z wysokim kominem, który wyróżnia się na drugim planie i nieco zakłóca perspektywę. Wielu współczesnych zastanawia się, gdzie dokładniej się on znajdował, gdyż obecnie próżno go szukać w tych okolicach. Jego przeznaczenie jest też przez niektórych mylone, gdyż kilkukrotnie zdarzyło się iż był opisywany jako budynek garbarni, chociaż tak naprawdę nigdy nim nie był.
Na zdjęciu, które otwiera niniejszy artykuł, widać gmach młyna parowego, który znajdował się na terenie dzisiejszej posesji przy ul. Łaskiego 15. Kiedy jednak powstawał ten obiekt, droga ta nosiła nazwę ul. Poznańskiej (Posenerstrasse), niekiedy także opisywanej jako Poznańskie Przedmieście (Posener Vorstadt), a sama działka miała numer 7. Na terenie tej nieruchomości, należącej do Jana Kratochwilla, w 1870 roku został zaprojektowany, a następnie zbudowany - można tak to określić - kompleks mieszkalno-fabryczny. Właściciel tej posesji swój interes postanowił prowadzić wraz ze swoim bratem Piotrem Kratochwillem, stąd też na dokumentach widnieją podpisy obu panów. O samym Janie Kratochwillu wiemy iż był „parowym potentatem”, gdyż posiadał także dwa duże młyny w Poznaniu – dziś również nieistniejące. Prawdopodobnie byli też blisko spokrewnieni z Maryanem Kratochwillem, założycielem znanego w Wielkopolsce banku "Kratochwill i Pernaczyński", który istniał przed wojną.
Wracając do Gniezna - na początku lat 70. XIX wieku na terenie posesji przy ul. Łaskiego, od strony drogi pobudowano piętrową kamienicę, a jednocześnie na tyłach wzniesiono na solidnych murowanych fundamentach gmach z konstrukcji szachulcowej, który mieścił w sobie wspomniany młyn i pomieszczenia magazynowe. Rozmiary obiektu były spore, jak na okoliczną zabudowę - budynek był długi na 34 metry i szeroki na 13 metrów. Wznosił się na wysokość pięciu pięter i był kryty dwuspadowym dachem, a tuż przy nim, od strony Jeziora Jelonek pobudowano kotłownię i komin, który odprowadzał dym z pieca, napędzającego maszyny parowe służące do młócenia.
W późniejszych latach, kiedy w budynku zainstalowano jeszcze nowocześniejsze mechanizmy, bliżej jeziora postawiono jeszcze wyższy komin, mierzący około 40 metrów. Wraz ze swoim poprzednikiem, niczym słupy wstrzeliwujące się w niebo, z czasem stały się utrapieniem fotografów, chcących uchwycić panoramę Gniezna od zachodniej strony miasta. Na niektórych zdjęciach zauważyć możemy iż próbowano tak wykonać ujęcie, aby kominy stały w jednej linii, dzięki temu jeden z nich nie był widoczny. Niemniej, drugi z nich był na tyle wysoki, że „wpadał” niejednokrotnie w perspektywę katedry i Wzgórza Lecha, stając się wizualną przeciwwagą dla wysokich wież bazyliki. Z jednej strony był więc ten młyn symbolem rozwoju Gniezna, a z drugiej - zwyczajnie szpecił krajobraz, choć nikt chyba wówczas nie zwracał na to szczególnie uwagi.
Co się stało z tym zakładem? Przez ponad dwie ostatnie dekady XIX wieku młyn prowadził Piotr Kratochwill. Firma rozwijała się, podobnie jak firma brata w Poznaniu, gdzie w 1877 roku jego Jan założył pierwszą zakładową straż pożarną na ziemiach polskich, która miała zabezpieczać kompleks przed ogniowym zagrożeniem, a także służyć społeczności. Niestety na początku lat 80. poznańskie młyny upadły.
W 1889 roku na posesji młyna przy ul. Łaskiego pojawił się niewielki, ale bardzo charakterystyczny budynek wykonany z cegły klinkierowej, w którym znalazły się stajnie dla 6 koni oraz pomieszczenie dla wozu, a na strychu magazynowano siano. Dziś, spoglądając na jego wykonanie ma się wrażenie, że nawet dla zwykłej działalności fabrycznej współcześnie żyjący chcieli zachować pewną estetykę wykonania.
Dziś wiemy iż Piotr Kratochwill był mężem Zofii z domu Pol, która zmarła w lutym 1900 roku po długiej chorobie. On sam odszedł pięć lat później, a jego zgon (w wieku 62 lat) został odnotowany jako śmierć ubogiego. Oboje spoczęli na cmentarzu św. Piotra.
Niestety, nie wiemy co się stało i dlaczego tak potoczyły się jego losy. Wiadomo natomiast iż interes podupadł, być może na skutek nieprzemyślanych działań biznesowych, aż w końcu trafił w inne ręce. Jak napisano we adnotacji o jego zgonie w Dzienniku Inowrocławskim kilka dni po jego śmierci: - Zmarły zajmował za swoich dobrych czasów w Gnieźnie poważne stanowisko, nie usuwał się od pracy obywatelskiej i niejedną łzę biedy wraz ze swą przed paru laty zmarłą żoną Zofią ocierał, aż wreszcie znękany ciężką chorobą zakończył sam tę pielgrzymkę żywota. Ostatnim jego znanym adresem zamieszkania była ul. św. Wawrzyńca 14.
Budynek młyna przeszedł w inne ręce i już w połowie lat 90. XIX wieku występował jako spółka Gnieźnieński Młyn Parowy. Z czasem jednak duży obiekt przestał być rentowny i po latach zaniedbań zaczął popadać coraz bardziej w ruinę. Dopiero w 1920 roku na wyraźny nakaz Policji Budowlanej dokonano rozbiórki - pozostały wysoki komin zburzono dopiero w 1927 roku.
Rok 1927 - na wieży katedry trwają prace remontowe. Widać komin po młynie parowym Kratochwilla, ale samego budynku zakładu już nie ma.
W drugiej połowie lat 20. XX wieku pojawił się pomysł, aby na miejscu dawnego młyna pobudować piętrowy barak mieszkalny dla 32 ubogich rodzin. Przedsięwzięcie to, realizowane przez Urząd Miasta ostatecznie jednak nie zostało wykonane, ale pomysł "przeniesiono" i dwa takie budynki powstały wkrótce u zbiegu obecnie ul. Staszica i Roosevelta – domy istnieją do dzisiaj.
Plac po rozebranym młynie nie został nigdy zabudowany. Dziś w domu Kratochwilla mieszka kilka rodzin, a teren na którym znajdował się zakład zlokalizowane są garaże i ogródki. Jedynym widocznym dziś śladem po firmie jest ceglany, niewielki budynek po stajni, w którym w latach 20. urządzono mieszkania.
Czy tak prezentowałby się młyn Kratochwilla, gdyby istniał do dzisiaj?
W kolejnej części spaceru nad "Wenecją" poznamy historię drugiego zakładu, jaki znajdował się nad Jeziorem Jelonek.
Z tego miejsca dziękuję pracownikom gnieźnieńskiego oddziału Archiwum Państwowego w Poznaniu za pomoc w przygotowaniu materiału.