Przypomnijmy, że w kwietniu ubiegłego roku donosiliśmy o tym, że kilku przedsiębiorców budowlanych z terenu Gniezna i okolic zdecydowało się zwrócić do gnieźnieńskiej Prokuratury Rejonowej z zawiadomieniami o możliwości popełnienia przestępstwa. Wszystko przez działania jednej z tutejszych firm, funkcjonującej w tej samej branży, która nie dostarczyła zamówionych i opłaconych materiałów budowlanych. Dziś sumę strat tylko z tego tytułu szacuje się na 1 mln 600 tysięcy złotych, ale w grę wchodzą także inni dostawcy z kraju - w sumie mowa jest o ponad 2 milionach złotych.
W sumie mowa jest nie o jednej, ale o trzech zakładach, choć wszystko i tak... zostaje w rodzinie. Firmy Y i X działały pod jednym adresem, w jednym pomieszczeniu i w zasadzie przy tym samym biurku. Właścicielem tej pierwszej jest Tadeusz Z., ale 80% udziałów w tym zakładzie ma firma X, którą prowadzi jego ojciec Tomasz Z. Teraz, w toku postępowania wyszło, że 20% pozostałych udziałów ma firma W, której właścicielką jest Magda Z., matka Tadeusza Z. To wszystko ustalili do tej pory poszkodowani, którzy obecnie narzekają iż Prokuratura Rejonowa w Gnieźnie dość opieszale traktuje ich sprawę. Twierdzą, że wygląda to, jakby wszystko stanęło w martwym punkcie mimo iż są ewidentne dowody sprawy.
Prosty schemat
- Całym mózgiem tego był Tomasz Z. i mamy na to dowody, które znaleźliśmy w trakcie wertowania dokumentacji skarbowej tej firmy, która została zakwestionowana przez prokuraturę. W trakcie tego znaleźliśmy m.in. takie pisma, wystawione przez firmę W, gdzie nie ma żadnego nazwiska, a jest tylko adres zamieszkania państwa Z. Faktury lawinowo zaczynają się pojawiać w okolicach września - października 2015 roku i to nie jest przypadek, gdyż wtedy podjęto decyzję o położeniu tej firmy i wówczas nastąpił wzrost tych faktur - mówi Maciej Chosiński, jeden z poszkodowanych. Jak dodaje, w spisie tych faktur dobrze widać, że kwota oscyluje na poziomie 1 mln złotych: - To jest na rzecz firmy X. Krótko mówiąc - główny udziałowiec firmy Y, czyli firma X, wystawiał na firmę Y faktury za różne rzeczy, jak wynajem transportu, powierzchni itd. To jest krótko mówiąc wyprowadzanie środków z firmy Y wiedząc, że będzie ona skazana na upadłość. Dodatkowo pojawiają się faktury z firmy W, a więc drugiego udziałowca. Widać dobrze, że te dwie firmy nagle zaczynają intensywnie pompować środki pieniężne z firmy Y w okresie od września 2015 roku. Wiedząc, że jest taka sytuacja, firmy zaczynają zlecać albo dokonywać zakupów. W moim przypadku, w tym newralgicznym okresie, dokonano zakupu na ponad 150 tysięcy, przy czym doszło do wyłudzenia bo pieniędzy nie zobaczyłem - twierdzi Maciej Chosiński.
Jak to się stało, że firmy wyciągnęły od przedsiębiorców tyle pieniędzy? Jak się okazuje, współpraca z właścicielem firmy X przez wiele lat układała się bardzo dobrze i nie było większych powodów do narzekania. To zrodziło zaufanie, na którym wszyscy - mówiąc bardzo oględnie - się "przejechali". Szczegóły postępowania oszustów były więc bardzo proste w swoim schemacie, ale dowody ich działania na tyle ewidentne, że poszkodowani zdecydowali się złożyć doniesienia do prokuratury. Minął już rok, a poszkodowani wciąż nie wiedzą, co się dzieje w sprawie i mają wrażenie, że postępowanie jest bardzo opieszałe.
Jako pierwszy zgłoszenie do prokuratury złożył Jerzy Jatczak: - Mamy trochę pretensji do prokuratury, że sprawa idzie zbyt opieszale. Moja toczy się od 1 lutego 2016 roku, a więc od ponad roku. Wydawało mi się, że moja sprawa, mając tak niezbite dowody, które były przedstawione od razu i po przesłuchaniu świadków, to myślałem, że przez to pójdzie szybciej. Straciłem 87 tysięcy złotych, a więc jest to spora kwota jak dla mnie. Zostałem perfidnie oszukany i z tego co wiem po analizie dokumentów, firma Y działała z premedytacją i jej powstanie - co jest moim spostrzeżeniem - powstała ona tylko po to, by któregoś dnia zakończyć działalność - mówi Jerzy Jatczak i jak dodaje, kiedy zakład Y już ogłosił upadłość, to jeszcze przekazywano z niego środki do firmy X.
- My straciliśmy 30 tysięcy z tytułu nieopłaconej faktury. Dostarczyliśmy towar i nie otrzymaliśmy za niego zapłaty. W sumie to do dziś nie wiemy z kim współpracowaliśmy, bo kontakt mieliśmy z panem Tomaszem Z., który przedstawiał się jako firma X, a rozliczenia szły w początkowym okresie współpracy na firmę W i na początku płacili gotówką, zapewne budując zaufanie. W 2014 roku doszło do tego, że opóźnienia zrobiły się takie, że spłacali dług 30 tysięcy po 1000 - 1500 złotych, a w międzyczasie brali następny towar, pokrywając jakąś część starych rozliczeń i doszło na końcu do tego długu 30 tysięcy złotych. Teraz pan Tomasz Z. kpi sobie, że nie jest nam nic winien - przyznał jeden z przedsiębiorców, proszących o anonimowość. Jak dodał, zakupy i płatności od tych firm powodowały prawdziwe zamieszanie. Doszło do tego, że na pieczątkach jednej z firm widniała jej nazwa, a także inicjał imienia i pełne nazwisko. Ponieważ Tomasz i Tadeusz zaczynają się na tę samą literę, nie wiadomo było kto w zasadzie podbił i podpisał fakturę. Ostatni z cytowanych przedsiębiorców zamierza złożyć doniesienie do prokuratury, gdyż dopiero teraz udało mu się uzbierać materiał dowodowy. Niemniej, kilku z nich już tego dokonało i wciąż czeka. Czeka, traci cierpliwość i wiarę w szybkie załatwienie sprawy i odzyskanie pieniędzy.
Co mówi Prokuratura?
- Sprawa przez ten rok miała charakter rozwojowy, bowiem nie od razu otrzymaliśmy informacje o popełnieniu tych wszystkich przestępstw, a doniesienia składano systematycznie przez wiosnę i lato ubiegłego roku. Ostatnie doniesienie złożono w czerwcu 2016 roku i generalnie dotyczą one przestępstw oszustw popełnionych w różny sposób. Różne są też kwoty szkód, jakie wynikły z tego powodu. Gdyby łącznie zebrać wszystkie kwoty szkód dokonanych, jak i usiłowania dokonania, to przekracza ona 2 mln złotych i są to sumy różnych wysokości. Generalnie działanie domniemanych sprawców polega na tym, że manewrowali dokumentacją i zamówieniami dwóch firm, działając pod dwiema nazwami. Wystawiali faktury na towar, który nie był dostarczany do kontrahentów, albo też przyjmowali pieniądze akonto przyszłych dostaw, które nie miały miejsca. Kusili przy tym kontrahentów obniżkami cen, promocjami związanymi z tym, że zamawiając wcześniej będą niższe ceny towarów, dlatego pokrzywdzeni decydowali się na wpłacenie pieniędzy wcześniej - prokurator rejonowy Piotr Grusza opisuje sposób pracy oszustów i jak twierdzi, są to dość powszechne sposoby działania w przypadku przekrętów dokonanych w charakterze gospodarczym.
Jak dodał Piotr Gruszka, sprawa wciąż się toczy i wiele miesięcy zajęła analiza samych dokumentów: - Przez ten rok, prowadzący to postępowanie co do każdego z tych czynów z osobna zbierał dokumenty, przesłuchiwano świadków, a także zabezpieczano dokumentację związaną z działalnością tych dwóch podmiotów, dokumenty skarbowe, postępowań cywilnych, postępowań upadłościowych, a także zabezpieczono, jak się wydaje, kompletną dokumentację księgową obu firm i wszystkie stanowią obszerną ilość materiału. Wszystkie one są poddawane analizie w celu przygotowania właściwego postanowienia o powołaniu biegłego, gdyż w tej sprawie jest konieczne zasięgnięcie ich opinii.
Prokuratur dodał, że rozumie pretensje poszkodowanych, którzy po prostu chcą odzyskać stracone pieniądze, ale dodaje iż sprawa jest wyjątkowo duża, jeśli chodzi o materiał dowodowy: - Proszę sobie wyobrazić, jak obszerna jest dokumentacja księgowa i akt, jakie zabezpieczono w tej sprawie. Zajmuje ona cały pokój i przeprowadzenie analizy takiej dokumentacji, przygotowanie takiego postanowienia dla biegłego, wymaga naprawdę dużej pracy i trzeba to robić w taki sposób, aby ta opinia którą uzyskamy, nie wymagała później kolejnego uzupełniania, bo to przedłuży postępowanie o wiele miesięcy. Jeżeli to będzie przygotowane w sposób właściwy, możemy liczyć na to, że otrzymana opinia będzie wystarczała na to, by wyciągnąć określone wnioski z prowadzonego postępowania - przekazał Piotr Gruszka.
Prokuratura nie informuje, kiedy postępowanie w sprawie mogłoby się zakończyć. Wszystko jednak wskazuje na to, że badanie dokumentacji i wydanie opinii - co pozwoli skierować akt oskarżenia - może być kwestią najbliższych miesięcy. Za oszustwo na tle gospodarczym, które wchodzi w powyższym przypadku w grę, sprawcom może grozić pozbawienie wolności do 10 lat. Firma Y znajduje się od ponad roku w upadłości, ale X i W wciąż funkcjonują na rynku.
Imiona sprawców oskarżanych o oszustwo oraz nazwy firm zostały zmienione.