Jest to odpowiedź na kilka zarzutów, które zostały podniesione w trakcie spotkania dyrektora Krzysztofa Bestwiny i zastępcy dyrektora Ewy Jachimczyk z dziennikarzami w miniony wtorek, tuż przed Radą Społeczną ZOZ (zobacz także: "Nikt nie chciał wyrzucać chirurgów"). Osoby, których nazwiska zostały wymienione przez dyrekcję, a także przedstawiciele środowisk lekarskich, stanowczo zaprzeczają podanym tam informacjom.
- Wotum nieufności było ostatecznością, naszym krzykiem rozpaczy i możliwością wyrażenia tego, że nikt z nami nie rozmawia. Dyrekcja ma swoją koncepcję funkcjonowania oddziału chirurgicznego, poradni endoskopii i ta koncepcja od początku, czyli wymiany całej załogi, lekarzy będących tutaj i na miejscu, ma niesamowitą wadę. To jest niewyobrażalne, żeby na dyżurze pozostawał jeden młody człowiek, a nawet jeden specjalista, podczas gdy drugi będzie przyjeżdżał z Poznania. Wiemy jak dojeżdża się z Poznania i nie zajmuje to 20 minut, jak już twierdził jeden z lekarzy - przekazała lek. med. Aleksandra Lisowska, odnosząc się ponownie do sprawy oddziału chirurgicznego.
Następnie odczytano oświadczenie grupy lekarzy:
Wszystkie nasze dotychczasowe działania powstały przede wszystkim w trosce o bezpieczeństwo medyczne naszych pacjentów, w tym naszych rodzin i przyjaciół. To, co się dzieje ostatnio w naszym szpitalu, zostało z niezrozumiałych dla nas powodów zapoczątkowane przez Dyrekcję. To ona jako organizator pracy w szpitalu naraża personel medyczny na bezproduktywne marnowanie czasu w walce o słuszną przecież sprawę - powrót do pracy znakomitych lekarzy specjalistów, na których czekają pacjenci. Emocje - niepewność, zdenerwowanie, obawa o to, jak będzie wyglądał kolejny dyżur - nie pomagają nam w pracy. To, co zrobiliśmy, to ostateczność. Ale jakie było inne wyjście? Kolejki na oddział chirurgiczny skróciły się o 3 miesiące z powodu rezygnacji pacjentów, Pani dr. Jachimczyk mówi, komentując problemy w Poradni Chirurgicznej, że NFZ jest dla nas wyrozumiały. Czy to nie jest mylenie pojęć? Dla kogo my jesteśmy? Dla NFZ-u, czy dla pacjenta? To pacjent powinien być wyrozumiały.
W dalszej części znalazły się sprostowania wobec informacji podanych przez dyrekcję ZOZ - Krzysztofa Bestwinę i Ewę Jachimczyk:
1. Pismo z wotum nieufności podpisało nie dwadzieścia kilka osób, jak mówi lek. Jachimczyk, lecz 35 osób - lekarzy pracujących w ZOZ Gniezno. Podkreślanie, że jesteśmy lekarzami zatrudnionymi na umowach cywilno-prawnych lub jak kto woli - podmiotami wykonującymi działalność gospodarczą, ma na celu zdyskredytowanie i lekceważenie naszego zdana. Informujemy, że spędzamy w tym szpitalu wiele godzin, nieraz przekraczając tzw. etat, w wg. opinii Państwowej Inspekcji Pracy nasze umowy noszą wszelkie znamiona umowy o pracę.
2. Żaden z podpisujących się lekarzy nie został zmanipulowany - każdy z nich miał możliwość zapoznania się z treścią dokumentu, który później podpisał. Pismo to było rozsyłane do większości osób mailem, tak, żeby każdy mógł przemyśleć, jaką podejmie decyzję. Lekarz, który został wymieniony z nazwiska przez dyrektora Bestwinę na konferencji prasowej, był w dniu przedwczorajszym w dyrekcji, aby wyjaśnić to nieporozumienie i twierdzi, że został przez dyrekcję przeproszony za to, że podano iż nie wiedział co podpisywał.
3. Nie istniała żadna pusta kartka do podpisywania, gdyż pismo było zamieszczone na jednej stronie, a podpisy na drugiej stronie tej samej kartki. Drugi egzemplarz ww. pisma jest do wglądu na życzenie.
4. Osoba, która została opisana jako pracująca od 3 miesięcy, to pracownik, który był w tym szpitalu zatrudniony jako rezydent na pensji z ministerstwa od kilku lat, natomiast od 3 miesięcy ma po prostu zmienioną formę zatrudnienia.
5. Pismo podpisało 4-ech ordynatorów - nikt z nich się nie wycofał - trzech wystąpiło na posiedzeniu Rady Społecznej ZOZ wyrażając pełne poparcie dla naszych chirurgów, a czwarty był nieobecny, gdyż miał dyżur w szpitalu. Dodatkowo na posiedzeniu było kolejnych dwóch ordynatorów, nieobecnych na liście, z których jeden wygłosił mowę, popierającą naszych chirurgów..
6. Pismo o wotum nieufności nie powstało w ciągu jednego dnia - była to tygodniowa praca wielu osób, poprzedzona licznymi rozmowami i konsultacjami, również z osobami, które na tej liście nie figurują. Jest więc kolejną manipulacją, że pismo powstało w odpowiedzi na ogłoszenie sukcesu dyrekcji o pozyskaniu środków na budowę szpitala. Każdy rozsądny lekarz, pracujący w tym szpitalu, życzy sobie, aby nowy obiekt powstał jak najszybciej i prosimy, aby dyrektor nie wikłał nas w politykę.
W końcowej treści oświadczenia lekarzy zawarte zostało stwierdzenie, że wotum nieufności było ostatecznością, spowodowaną faktem braku dialogu w ostatnich tygodniach, a także nieprawidłowościami, jakie mają miejsce na oddziale chirurgicznym od 1 września (od czasu przejęcia go przez firmę SOWMED).
- Wykonując do tej pory operację, w przypadku "niespodzianek" w jej trakcie, zawsze mogłem liczyć na kolegów, którzy sprawę rozważyli, skonsultowali i zaopatrzyli. Dzisiaj, nie mając wiedzy na temat tego z kim będę współpracował i jakie są jego umiejętności oraz doświadczenie, muszę pewną grupę pacjentek dyskwalifikować z operacji u nas, bo grozi to taką sytuacją, że stanę w pewnym momencie przed faktem iż to pacjentka do przyjęcia chirurgicznego, a obecni chirurdzy nie wiem czy będą potrafili to zabezpieczyć. Jeśli chodzi o oddział chirurgiczny bezpieczeństwo zostało w znacznym stopniu ograniczone w tym momencie - mówił lek. med. Grzegorz Gliniewicz.
Efektem ostatniego posiedzenia Rady Społecznej ZOZ, ma być m.in. kontrola szpitala wykonana przez Starostwo. Zdaniem lekarzy, taka działanie wykonane przez ten organ może być nieobiektywne, dlatego proponują wykonanie go w inny sposób: - Nad tym wszystkim powinna się pochylić Komisja Rewizyjna z Rady Powiatu. Pada tyle różnych liczb - my obliczyliśmy swoje i jak mi się wydaje, całkiem poprawnie, dyrektor co rusz podawał inne liczby. Jak się okazało później do sumy naszych wynagrodzeń wrzucał wynagrodzenia anestezjologów, podczas gdy tego liczby nie będą dodawane do wynagrodzeń SOWMED-u, dlatego uważam, że obiektywna byłaby Komisja Rewizyjna z Rady Powiatu - mówił lek. med. Ziemowit Kowalski, jeden z chirurgów do niedawna pracujących w szpitalu i dodaje powody takiej sugestii: - Zważywszy na stosunek pani starosty do tego całego konkursu i wszelkich przedstawionych przez nas argumentów, czego wszyscy byli świadkami na ostatniej radzie społecznej, kiedy wszelkie podawane przez nas i pielęgniarki nieprawidłowości, były zbywane co najwyżej milczeniem. Mamy istotne wątpliwości co do jakości takiego audytu (wykonanego przez Starostwo - przyp. red.).
Chirurg przyznał, że utracił już swoje zaufanie do Krzysztofa Bestwiny: - Traktowałem przyjście pana dyrektora z pewną nadzieją. Był przedstawiony, jako specjalista, ekonomista, który uzdrowi finanse i z którym będzie można rozmawiać. Wydawało mi się, że prowadziłem normalne rozmowy w wielu kwestiach, ale ani razu w ciągu tego czasu nie zostałem poinformowany przez dyrektora, że mam w sposób istotny zmienić coś w gospodarce finansowej, sposobie przyjęć pacjentów i jedyną rzeczą, o której rzeczywiście rozmawialiśmy było to, że część zabiegów na bloku operacyjnym wykonywaliśmy samodzielnie, co jednak nie stoi w sprzeczności z regułami sztuki medycznej - mówi Ziemowit Kowalski i stwierdził ponownie: - Nigdy pan dyrektor nie zgłaszał mi, a dzwoniłem do niego w wielu sprawach, żadnych zastrzeżeń, które potem tak masowo ujrzały światło dzienne podczas tego postępowania konkursowego.
Sytuacja, w jakiej obecnie znalazł się cały konflikt, wydaje się patowa - z jednej strony zewnętrzna firma rozpoczęła świadczenie swoich usług, które zdobywają krytykę gnieźnieńskiego środowiska lekarskiego. Z drugiej strony ta sama grupa żąda zmiany całej sytuacji - jak padły głosy na radzie społecznej, nawet za cenę odsunięcia od stanowisk obecnej dyrekcji ZOZ: - Wydaje się, że dyrekcja nie szuka żadnego rozwiązania, bo gdyby chciała je znaleźć, to mogłaby go poszukać wcześniej. Był czas na to, by porozmawiać. Dyrekcja uparcie lekceważyła wszelkie wezwania - ze strony Rady Powiatu, Rady Społecznej, wbrew wszelkiej racjonalności i tak naprawdę wbrew procedurom, gdyż dyrektor powinien się pochylić nad tym, czego chcą od niego radni, bo szpital nie jest własnością dyrektora, tylko mieszkańców powiatu - przyznał na koniec Ziemowit Kowalski.