Spotkanie zostało zwołane przez przewodniczącego rady wicestarostę Jerzego Berlika: - Uznałem, że wszyscy jej przedstawiciele powinni zostać poinformowani o tym fakcie z jednoczesną możliwością wypowiedzenia się obu stronom – dyrekcji i zespołowi chirurgów. Na rozmowy nigdy nie jest za późno i termin wyboru tej rady i tak jest w trybie nagłym. Rada nie ma kompetencji do podejmowania decyzji, a służy jedynie swoją opinią - mówił przed posiedzeniem.
Na początku spotkania głos jako pierwszy zabrał dyrektor ZOZ Krzysztof Bestwina, który przedstawił wszystkie wyliczenia oraz pisma, jakie w sprawie oddziału chirurgicznego były kierowane, łącznie z pierwszym listem od lekarzy z 19 maja 2015 roku: - Konkurs miał źródło w tym piśmie, gdzie zwrócono się do mnie z prośbą o zmianę zasad wynagradzania - mówił, dyrektor przedstawiając wszystkie poszczególne pisma, dokumenty czy wyliczenia kontraktów oddziału za poszczególne lata. Dodatkowo dołączył także pisma, dokumentujące kontaktowanie się gnieźnieńskiego ZOZ-u z poznańskim Szpitalem Miejskim im. Franciszka Raszei w sprawie efektywności pracy zespołu lekarzy firmy SOWMED, która kilka dni temu wygrała konkurs na świadczenie usług w gnieźnieńskim oddziale chirurgicznym. Jak można przeczytać w piśmie: - W okresie świadczenia na rzecz szpitala usług medycznych przez SOWMED sytuacja finansowa Oddziału Chirurgii uległa znacznej poprawie. Współpraca SOWMED z Dyrekcją, lekarzami i personelem średnim szpitala układa się bardzo dobrze. W kontekście całości dyrektor ZOZ stwierdził, że dotychczasowa organizacja pracy oddziału na przestrzeni minionych lat generowała corocznie stratę, a podmiot SOWMED zadeklarował w swojej ofercie: „Uzyskanie i utrzymanie dodatniej efektywności ekonomicznej oddziału”. Jak dodał również, firma wybrana w konkursie oferuje świadczenie usług o kwotę większą o 229 392 zł rocznie i niższy koszt usługi w poradni chirurgicznej o 75 244 zł. Jako kolejny pozytywny aspekt dyrektor przedstawił iż podmiot przyczyni się do realizacji pakietu onkologicznego, co ma przynieść dodatkowe 900 tys. zł z NFZ.
Następnie w odpowiedzi na poszczególne stwierdzenia, przedstawione przez Krzysztofa Bestwinę, głos zabrał dr Ziemowit Kowalski, który na spotkaniu pojawił się jako przedstawiciel zespołu chirurgów. Odnosił się on do każdego elementu przedstawionego na prezentacji, zaznaczając fachowość zespołu i umiejętności, które są dostrzegane przez rezydentów spoza naszego regionu. Dość stanowczo odniósł się także do wyliczeń, przedstawionych przez ZOZ: - W trakcie spotkań przedstawiano wiele tabelek, przedstawianych przez dyrektora. Na początku mnie to emocjonowało, a później już bawiło, bo co my przedstawiliśmy dane to pan dyrektor przedstawiał inaczej - mówił Ziemowit Kowalski, odnosząc się do wyliczeń, jakie dotyczą konkursu na prowadzenie oddziału. Zdaniem chirurga wyniki przedstawione przez ZOZ można interpretować w wyliczeniach na różny sposób, a tym samym łatwo manipulować nimi i wykazywać taki, a nie inny rezultat realizacji wynagrodzenia. W całej swojej wypowiedzi Ziemowit Kowalski zaapelował: - Póki co jest tak, że jesteśmy jakąś grupą ludzi, którzy tu mieszkają i w miarę chcą tu żyć. Przyzwyczailiśmy się, funkcjonujemy, nasze dzieci tu żyją (…). Przychodzi firma zewnętrzna z Poznania, mija rok od podpisania umowy i nie zostanie kamień na kamieniu. Wszyscy od 1 września mamy poustawiany plan B. To jest prośba do państwa, że jeśli chcecie coś zrobić to to już zróbcie, albo się z tego wycofajcie, tylko dajcie nam znać wcześniej, bo my musimy podjąć pewne zobowiązania. Wszyscy mamy plany B i nie zostanie tu nikt - mówił Ziemowit Kowalski, zaznaczając iż przed wyjściem B jest zawsze wyjście A. Dalej chirurg wieścił, jak może wyglądać sytuacja za jakiś czas: - Po roku przychodzi właściciel podmiotu zewnętrznego do pana i mówi, że nie podobają mu się pewne stawki i potrzebuje aneksowania, bo nie może utrzymać ludzi. Cóż wtedy zrobi dyrektor? Zapłacze i zabuli. Nie ma wyjścia, bo gdzie na rynku uda się znaleźć zespół 5 – 8 osób na wolnym rynku, żeby stworzyć zespół ludzi, skoro ten stary rozwalił jedną decyzją.
Dyskusja jednak zaczęła miejscami schodzić na argumenty personalne, które skierował lekarz do dyrektora, wytykając jego doświadczenie zawodowe: - Wydaje mi się, że powinienem się odnieść. Nie będę cytował pisma, które zostawiliście na zarządzie, a w którym porównaliście mnie do „stalinowskiego aparatczyka”. Nie będę cytował, bo już tyle rzeczy powiedzieliście na mój temat, więc mnie nic nie ruszy. Powiem jednak jedną rzecz, dyrektorem jestem 11 rok i jest to mój czwarty szpital. Pierwszym był publiczny w Turku, gdzie byłem 4 lata dyrektorem, a na kolejne cztery lata związałem się z prywatnym podmiotem, zarządzającym siecią prywatnych szpitali. Tam byłem w dwóch szpitalach, w celu poprawy ich sytuacji finansowej – w Olkuszu i Giżycku. Teraz jestem tutaj. Ja panu nie wytykam, gdzie pan pracuje - mówił Krzysztof Bestwina. Ziemowit Kowalski dalej kontynuował odrzucanie argumentów dyrektora, wskazując na luki lub nieścisłości, wynikające z możliwości przekazania oddziału prywatnemu podmiotowi.
Po raz kolejny wygarnięto zarzuty o narkotyki. Zdaniem dyrektora chirurdzy źle rozliczyli się z ich ilości, na to Ziemowit Kowalski po raz kolejny przypomniał sprawę odurzonej lekarki: - Mógł sobie pan tego oszczędzić. Zacząłem na sesji i teraz to skończę. Lekarka SOR-u ukradła pewnego specyfiku w dużej ilości, nawaliła się nim, co jest spisane w oświadczeniu. Krzysztof Bestwina stwierdził: - My mówimy o ilości leków narkotycznych na waszym oddziale. Chirurg odparł: - Mógł to pan zostawić dla swojego dobra. Dodał też, że na chirurgów „szuka się kija, a toleruje rzeczy gorsze”. Zaczęła się wymiana zdań z przerzucaniem argumentów, którą trzeba było przerwać. Po chwili na jaw Ziemowit Kowalski wygarnął, że z Biuletynu Informacji Publicznej zniknął załącznik do uchwały z wyliczeniami przedstawionymi przez dyrektora. Obecna na spotkaniu starosta Beata Tarczyńska zadzwoniła w tej sprawie do sekretarz powiatu. Kinga Włodarczak-Przybyła poinformowała, że załącznik figuruje na stronie cały czas.
Następnie głos zabrali przedstawiciele rady społecznej ZOZ: - Myślę, że wszyscy rady społecznej byliśmy zaskoczeni 6 lipca tematem oddziału chirurgicznego. Wydaje mi się, że źródłem problemu było to, że ogłoszono konkurs, co było OK, bo mamy świadomość iż pan dyrektor chce jak najlepiej dla tego szpitala. Zdajemy sobie sprawę, że pewne zmiany nie tylko w oddziale chirurgicznym są potrzebne. Jeśli ogłoszenie tego konkursu miało osiągnąć te cele, to jesteśmy jak najbardziej za tym. Wydaje mi się jednak, że panowie nie zdążyli złożyć oferty, ponieważ nie zarejestrowali podmiotu działalności leczniczej i stąd ten problem, a pojawił się inny oferent. Mam wrażenie, że prezentacja dyrektora miała na celu zdyskredytowanie dotychczasowej pracy chirurgów. Nigdy o tym nie słyszeliśmy - przyznała dr Karolina Domagała-Nowak. - Pierwsze informacje w tej sprawie podjęliśmy z mediów, co było dla wszystkich zaskoczeniem gdyż każdy z nas żyje w tym. Ta sprawa dotyczy organizacji pracy w jednostce, a nie wnikając w szczegóły, mieliśmy okazję wysłuchać obu stron i każda z nich ma zapewne swoje racje. Nie powinno się ich oceniać, jednak jako uczestnik spotkań rady społecznej jestem zaniepokojona, że nigdy takie informacje o tak złej atmosferze pracy, która może mieć wpływ na działalność leczniczą, nie było mowy - mówiła Alina Kujawska-Matanda, stwierdzając iż na spotkaniu tak "źle" przedstawiono pracę gnieźnieńskich chirurgów, że de facto można byłoby się bać o to, co by było, gdyby wygrali konkurs.
Czesława Jasińska zapytała o konkretne powody nieprzystąpienia chirurgów do konkursu. Ziemowit Kowalski ponownie przyznał, że po wyliczeniu stwierdzili iż na warunkach przedstawionych w regulaminie jest to dla nich nieopłacalne: - Liczyłem pracę nas, nasze dyżury, dyżury pod telefonem czyli to co zdajemy jako pracę w oddziale chirurgicznym. Następnie etatowy członek zarządu Maria Suplicka przyznała, że w zapisach konkursu jest zawarte, że można od niego odstąpić na każdym etapie: - Mam wrażenie, że wytoczono armaty przeciwko pracy lekarzy, żeby zdyskredytować zasługi i pracę lekarzy, którzy mają opinię i poważanie w tym mieście – stwierdziła. Marcin Makohoński dodał: - Sesja nadzwyczajna zwołana została w trybie szybkim, nadzwyczajnym, tajemniczym przez osoby, które się pod nią podpisały. Nie mamy złudzeń, że to miało bardziej chęć wywołania awantury politycznej. Samorządowcy obecni tutaj doskonale rozumieją te praktyki i to miało w ten sposób się kierować i to się faktycznie udało. Z tej dzisiejszej dyskusji podobało mi się to, że każdy kieruje się interesem ekonomicznym. Gdyby odciąć tę narrację o pacjencie, zostałyby żądania ekonomiczne i podwyższenia płac. Teraz jest pytanie – gdyby teraz, rada podjęła wniosek o przerwanie konkursu, zmianę decyzji, to jaką mamy pewność, że obecni chirurdzy będą dalej pracować?
- Uważam, że było za mało rozmów, sądząc po tym, co dziś żeśmy tu wysłuchali. Te informacje, dokumenty powinniśmy otrzymać wcześniej. Rozumiem czas i tempo i do dziś nie byliśmy na bieżąco poinformowani. My reprezentujemy społeczeństwo. Nie powinno być takiej sytuacji - mówił Tadeusz Purol. W toku dalszej dyskusji między działaczami, zaczęła się krzewić idea wyciągnięcia konkretnego wniosku ze spotkania. Krzysztof Bestwina odczytał list od zastępcy dyrektora Ewy Jachimczyk, przebywającej na urlopie: - Mam wiele zawodowych doświadczeń na przestrzeni ostatnich 10 lat. Musiałam w przeszłości odnosić się do różnych decyzji poprzednich dyrekcji szpitala. Plany dyrekcji dotyczyły prób różnych, nazwę to „modyfikacji”, pracy oddziału dziecięcego. Przeniesiono je w miejsce o połowę mniejsze niż dotychczas, zmniejszono personel medyczny, zmniejszono ilość łóżek o 1/3, utworzono wspólnego ciągu dyżurowego z oddziałem noworodkowym. Nie zgadzałam się z tymi planami, występowałam skutecznie, bo oddział w formie niezmienionej przetrwał wszystkie te komplikacje. Używałam merytorycznych argumentów, a poprzednia dyrekcja, nie mogę tego nazwać kontrargumentami, gdyż poprzednia dyrekcja nie uważała za stosowne dzielić się z ordynatorami planami dotyczącymi zmniejszania oddziałów. Nie dochodziło wówczas do publicznego obrażania, oskarżania dyrektorów, angażowania do debaty radnych i dziennikarzy, poddawania w wątpliwość zaufania szpitala - czytamy w liście.
Jerzy Berlik następnie odczytał swoje przemyślenia z całej sprawy i złożył wniosek o powołanie mediatora, który doprowadzi do złagodzenia konfliktu pomiędzy obiema stronami. Nieco dalej poszła propozycja Karoliny Domagały-Nowak, która wprost zasugerowała złożenie wniosku: „Rada Społeczna ZOZ-u rekomenduje panu dyrektorowi Krzysztofowi Bestwinie unieważnienie postępowania konkursowego”. Z propozycją treści nie zgodził się Marcin Makohoński i Beata Tarczyńska, którzy uważali iż to otwiera furtki do innych tego typu działań w przyszłości, a ponadto wcale nie rozwiązuje problemu. Wniosek został przyjęty decyzją 6 głosujących za i 2 wstrzymujących się.
Dr Ziemowit Kowalski cały czas deklarował chęć rozmów w sprawie ewentualnego innego rozwiązania od obecnego i pozostawienia obecnego zespołu chirurgów. Krzysztof Bestwina stwierdził, że możliwość odwołania konkursu musi zostać zlecona prawnikom z uwagi na to iż choć są punkty regulaminu, pozwalające na jego rozwiązanie w każdym momencie, to jednak należy mieć pewność co do każdego aspektu prawnego. Informacji w tej sprawie należy oczekiwać w najbliższym czasie.