Potyczka pod Zdziechową, choć nie bardzo krwawa, odegrała wielkie znaczenie dla przebiegu Powstania Wielkopolskiego w Gnieźnie. Wyparcie oddziałów Grenzschutzu ze Zdziechowy dało Gnieznu gwarancje bezpieczeństwa, a co za tym idzie, sporej części Powstania. Z Grodu Lecha wszakże niepodległościowy zryw „rozlał się” na Kujawy - to powstańcy z Gniezna bronili Frontu Północnego pod Nakłem i Rynarzewem.
Gdy wiadomość o oswobodzeniu Gniezna dotarła do Niemców, ci wysłali do Gniezna 400 osobowy, dobrze uzbrojony oddział Grenzschutzu, który miał za zadanie odbić miasto z rąk powstańców. Żołnierze pruscy zatrzymali się w Zdziechowie. Z Gniezna wyruszyli im naprzeciwko emisariusze, ale także gotowi do walki powstańcy. Doszło do rokowań ze stroną polską. Po nieudanych jednak negocjacjach powstańcy ruszyli do walki - zdobyli szkołę i wzięli do niewoli sporą grupę jeńców. Wówczas dochodzi do kolejnych pertraktacji. Niemcy zobowiązują się wycofać, ale prawdopodobnie danego słowa od początku nie mają zamiaru dotrzymać. Gdy powstańcy zbliżają się do pałacu Wendorffa, padają strzały. Niemiecka kula trafia prosto w serce powstańca z Wrześni, Wincentego Dondajewskiego. To jedyna udokumentowana ofiara tej potyczki. Nim jednak kula przeszyła pierś powstańca, przeszła przez list od syna, który Dondajewski nosił na sercu.
Wincenty Dondajewski miał pięcioro dzieci: syna i cztery córki. Gdy wybuchła I Wojna Światowa powołano obu mężczyzn do armii niemieckiej. Syn Marian walczył na froncie zachodnim, we Francji. 26 maja 1918 r. z okopów wysłał do ojca list. Mimo iż zawiera tylko parę zdań, z listu uderza tęsknota za ojczyzną i rodziną. Ojciec zapewne także bardzo tęskniący za synem, nosił list niczym relikwię, blisko serca. Kula z mausera, która przeszyła pierś powstańca 31 grudnia 1918 r., przedziurawiła także kopertę i złożony w niej list.
Na inscenizacji bitwy w Zdziechowie pojawił się wnuk Wincentego Dondajewskiego, Ireneusz Kallas, który przywiózł ze sobą ów list napisany w maju 1918 roku. List jest już wprawdzie nadgryziony zębem czasu, jednak na kopercie nadal widoczny jest stempel cenzury, co jest charakterystyczne dla listów przychodzących z frontu. Zarówno koperta jak i list wyraźnie przeszyte są kulą oraz ubrudzone krwią. Oryginał, traktowany jak rodzinna relikwia, znajduje się w posiadaniu najmłodszego syna Mariana – Tadeusza.
W jednym z ostatnich wersów listu czytamy: „Pozdrawiam teraz tatę mile i serdecznie, do miłego zobaczenia w domu jak najprędzej”. Marian nie zobaczył już jednak ojca, tak jak życzył sobie tego w liście. Sam natomiast wprawdzie przeżył wojnę i dochował się dziesięciorga dzieci, nie bawił jednak szczęśliwie wnuków. Zginął w bitwie nad Bzurą w 1939 r. Tragiczne losy rodziny dosięgnęły także jego siostry, Ireny- została zgilotynowana w 1942 r. w Poznaniu za udzielenie schronienia angielskim lotnikom.
List jest poruszającym świadectwem miłości ojca do syna i syna do ojca, oraz dowodem poświęcenia, jakie zostało złożone na ołtarzu ojczyzny.
Francja 26.5.1918 r.
Kochany Tata!
Pozdrawiam tate najprzód mile i serdecznie. jezdem jeszczy dotego czasu zdrowy i tacie tysz jak najlepszego zdrowia i powodzien w polu żejcze. jak sie od ... dowiedziałem i taty adres dostałem zaras brałem ołówek i pare słow do taty napisac.
Niemam taty nic co do zażucenia, bo wieże, że tata nieranny jest. ale bardzo mnie to smuci że tata teras na swoje stare lata jeszczy za niemieckom ojczyzne walczyc musi. niech tata sobie z tego wszystkiego nic nie robi bo ta wojna sie ras musi skonczyc.
Tak nic nowego jeno bym sie chciał jeszczy raz tatem zobaczyc. Pozdrawiam teraz tate mile i serdecznie do milego zobaczenia w domu jak najpredzej.
Marian Dondajewski
prosze o odpis jak możliwie to zaras
Marian