Znicze, lampiony, wieńce, kwiaty, sprzątanie, kupowanie, parkowanie itd. Lista skojarzeń z trwającymi świętami, jest dziś – można powiedzieć – prozaiczna, tak bardzo oczywista. Te same czynności, te same gesty, spotkania przy grobach, rozmowy i tylko gdzieniegdzie pojawiają się jakieś wspomnienia, dawne historie związane z tymi, którzy już odeszli. Refleksje często gdzieś uciekają w natłoku obowiązków, zapominamy o nich w życiu codziennym, a próbujemy usilnie do nich wracać akurat tylko w tym dniu – zupełnie niepotrzebnie.
Na Wszystkich Świętych, Wszystkich imieniny,
Więc winszują chłopcy dziewkom, a chłopcom dziewczyny.
Fragment powyższego wiersza, który pojawiał się w kalendarzach z XIX wieku, doskonale dowodzi, w jaki sposób traktowano pierwszy dzień listopada. Wiek temu, tego dnia wszyscy gnieźnianie gromadnie udawali się z rana do świątyń, jak w świąteczny dzień przystało. Nie był to dzień zadumy, ale radości, w trakcie której wspominano znanych i nieznanych świętych, których dzieje nie zostały poznane ludzkości, ale ich postacie zasłużyć powinny swoim postępowaniem na świętość.
Później, w godzinach popołudniowych był czas na rodzinny obiad, po czym wszyscy wychodzili na kolejne modlitwy. Najbardziej uroczyście był ten dzień obchodzony w kościele św. Trójcy, gdzie przed godziną piętnastą odbywały się nieszpory do Wszystkich Świętych, a następne żałobne, po których odbywała się procesja przechodząca Rynkiem, Tumską, Łaskiego i Przedmieściem Poznańskim na cmentarz św. Piotra. W przemarszu uczestniczyły wszystkie bractwa i cechy rzemieślnicze wraz z pocztami sztandarowymi, a za nimi podążały tłumy wiernych. Zmierzchało, kiedy procesja docierała na Wzgórze Piotrowskie. Tam wygłaszane było kazanie, po którym to „rozjaśniał cmentarz św. Piotra tysiącami światełek, które na grobach, przybranych w chryzantemy i gałązki świerkowe, zapaliła miłość i pamięć ludzka”. Później wszyscy wracali do swoich domów, by przygotować się do świętowania dnia następnego.
Dzień zaduszny nam daje wiele do myślenia,
Bo obudzą w nas pamięć o drodze zbawienia,
Że na tej ziemi tylko ciało nasze zamiera,
A dusza tam powraca skąd wątek odbiera
Dzień Zaduszny był kontynuacją tego, do czego wszyscy wierni zostali wprowadzeni dzień wcześniej. Najczęściej o szóstej lub siódmej rano rozpoczynała się wigilia tego dnia, po czym każdy kapłan odprawiał trzy Msze święte w intencji zmarłych. Na sumę, wokół kościoła św. Trójcy odbywała się procesja. Do świątyni wszyscy powracali wieczorem na różaniec,odmawiany za dusze przebywające w czyśćcu, a następnie były wymijanki, czyli wspominanie wszystkich zmarłych.
W międzyczasie gnieźnianie gromadnie udawali się na wszystkie znajdujące się w mieście nekropolie. Mimo, że np. na początku lat 20. XX wieku w kraju panowała trudna sytuacja finansowa, każdy starał się jak najlepiej przystroić grób czy święcić ten dzień. W skromności, jaka wynikała z powyższego, apelowano, by „o ile Święto Umarłych straci na swej okazałości zewnętrznej, o tyle zyska na wewnętrznej sile i pogłębieniu”. Jakże ten apel przydałby się wobec czasów współczesnych…
Od 1925 roku, kiedy to 2 listopada w Warszawie uroczyście dokonano odsłonięcia Grobu Nieznanego Żołnierza, Zaduszki stały się czasem szczególnego też wspominania osób poległych w obronie Ojczyzny. Doświadczenie poprzednich lat było dla Gniezna szczególne, bo choć nie znalazło się na arenie walk, to w trakcie I wojny światowej, powstania wielkopolskiego i wojny polsko-bolszewickiej, poniosło straty w postaci dziesiątek, jeśli nie setek gnieźnian, którzy obecnie spoczywają w Gnieźnie lub gdzieś daleko, na liniach dawnych frontów. O szczególną pamięć tych osób dbał Związek Towarzystwa Powstańców i Wojaków, a dzięki Komitetowi Opieki nad Grobami Bohaterów, zbierano fundusze na nagrobki dla poległych.
To nie był koniec wojskowych obchodów, bowiem z okazji tych świąt, odbywał się w okresie międzywojennym także marsz wojskowy (marszobieg) do Zdziechowy, gdzie odbyła się pierwsza potyczka powstania wielkopolskiego w naszym rejonie. 1 listopada ochotnicy gotowi do udziału zbierali się o 14:30 u zbiegu ul. Lecha i Chrobrego, skąd wyruszano w drogę. Wydarzenie organizował Klub Sportowy przy miejskim Gimnazjum, a startujących było kilkunastu, pogrupowanych w drużyny. Towarzyszył im sędzia, a także wóz sanitarny. W zależności od warunków pogodowych, pierwsi zawodnicy wkraczali do miasta już około godziny 16. Pokonanie niemalże 15-kilometrowego odcinka w takim czasie świadczy na pewno o szybkim tempie marszu. Uczestnicy docierali pod Pomnik Poległych Powstańców 1918-19, który znajdował się w parku przed dworcem kolejowym.
Ileż to drogich istot dla serc naszych żyło,
A dziś tylko wspomnienie po nich nad mogiłą;
Nieśmyż im ulgę naszą w dzień tak uroczysty,
Prosząc Boga, by dał im Pokój wiekuisty.
W swojej publikacji "Przewodnik po cmentarzach gnieźnieńskich" Walerian Występski szacuje, że w obecnej chwili na wszystkich czterech czynnych cmentarzach, istnieje około 54 tysiące miejsc grzebalnych. Patrząc z perspektywy wieków, można sądzić, że w Gnieźnie (także na tych nieistniejących już nekropoliach) spoczywa setki tysięcy dawnych mieszkańców naszego miasta. Lekarze, robotnicy, adwokaci, rzemieślnicy, sędziowie, księża, żołnierze - wszyscy różnego stanu, a przy tym równi po śmierci. Przyłączmy się do apelu, który autor umieścił we wstępie do powyższej publikacji: Przekraczając bramy cmentarzy, choćby nawiedzić jeden grób, mimo woli mamy lekcję poglądową historii miasta, regionu i Polski. Pomyślmy też przez moment o zmarłych postaciach, których postawa może stanowić dla nas drogowskaz na ścieżkach naszego życia.