Ta sytuacja, która miała miejsce w czwartkowe, późne popołudnie, pasuje idealnie do "Migawek z miasta". Jest to przykład kolejny z wielu w ciągu roku, jak niektórzy kierowcy autobusów wycieczkowych ignorują oznakowanie informujące o zakazie wjazdu do ścisłego centrum Gniezna pojazdów powyżej 3,5 tony. Tym razem trafiło na niemiecką wycieczkę, na której nieszczęście w godzinach popołudniowych zamknięto przejazd przez Rynek z powodu awarii wodociągu na ul. Farnej. I wtedy się zaczęło.
Kierowca autobusu najpierw wysadził swoich pasażerów na ul. Dąbrówki, po czym usilnie manewrował chcąc wjechać w ul. Franciszkańską. Prowadzący autobus, minimalnie sunąc między ogrodzeniem parkingu a znakiem i latarnią, dał jeszcze radę skręcić w tę drogę, jednak na drugim łuku (przy bramie do klasztoru), mimo dwóch prób stwierdził, że jednak nie da rady wykręcić długim pojazdem. Wówczas rozpoczęło się mozolne cofanie. W międzyczasie ktoś zabrał barierki blokujące przejazd w stronę Rynku. Po długim i ostrożnym cofaniu "na styk" z donicami stojącymi na chodniku na ul. Dąbrówki, autobus wykręcił i wjechał na "otwarty" Rynek, a wraz z nim... samochody stojące w długim korku.
Ponieważ po przejechaniu autobusu barierek nikt nie ustawił z powrotem, wszyscy wjeżdżali teoretycznie na zamknięty plac. Dopiero przy wylocie w stronę ul. Farnej kierowcy dowiadywali się, że przejazd dalej jest niemożliwy. Wówczas jedna z osób z niemieckiej wycieczki (prawdopodobnie przewodnik) pokazywała kierującym przejazd przez Rynek w stronę ul. Tumskiej.