W połowie kwietnia br. informowaliśmy o sprawie ujawnienia list około 300 adresów, należących do osób, które przebywały w tym czasie w kwarantannie. Sprawa wywołała u zainteresowanych (których dane znalazły się na tych dokumentach) spore zaniepokojenie. Przypomnijmy iż był to czas, kiedy sprawa trwającej epidemii była na bieżąco śledzona, a z kraju dochodziły informacje, że osoby z potwierdzonym koronawirusem lub objęte izolacją lub kwarantanną, spotykały się ze społecznym ostracyzmem i wrogością.
Listy mieszkańców Gniezna i powiatu, które krążyły w sieci za pośrednictwem wiadomości przesyłanych w komunikatorach oraz MMS-ach, były jak najbardziej aktualne. Sprawę wówczas zgłoszono na policję, a śledztwo w tej sprawie wszczęła Prokuratura Rejonowa w Gnieźnie. Swoje postępowanie prowadzi także Urząd Ochrony Danych Osobowych.
Po ujawnieniu wycieku, sprawę służbom zgłosił Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny w Gnieźnie, który wskazał, że nie jest to lista posiadana przez pracowników Sanepidu. Dodano jednak, że dane te PPIS przekazywał także Komendzie Powiatowej Policji w Gnieźnie, Naczelnikowi Poczty Polskiej w Gnieźnie, Miejskim i Gminnym Ośrodkom Pomocy Społecznej na terenie powiatu gnieźnieńskiego oraz Komendzie Straży Pożarnej w Gnieźnie.
Powróciliśmy do sprawy po trzech miesiącach z uwagi na pytania osób zainteresowanych sprawą. Jak przekazała nam prok. Małgorzata Rezulak-Kustosz z Prokuratury Rejonowej w Gnieźnie, postępowanie cały czas trwa i jeszcze nikt nie usłyszał zarzutów: - Obecnie przeprowadzane są opinie biegłych, także dopiero po ich uzyskaniu prokurator będzie mógł orzec kwestii ewentualnego przedstawienia zarzutów. Na tym etapie jest obecnie to postępowanie. Sprawa jest dość komplikowana, dotyczy wielu osób, zabezpieczonych jest wiele różnego rodzaju nośników cyfrowych - przyznała. Póki co więcej informacji nie udziela się z uwagi na dobro postępowania.