Radni miejscy opiniowali, a w przyszłym tygodniu będą głosować nad projektem programu profilaktyki zdrowotnej pn. „Dofinansowanie do leczenia niepłodności metodą zapłodnienia pozaustrojowego dla mieszkańców miasta Gniezna w latach 2020-2023”. W skrócie chodzi o dofinansowanie zapłodnienia in vitro, skierowanego do tych par z Gniezna, które nie mogą mieć dzieci. Projekt uchwały w tym zakresie powstawał w ostatnich miesiącach i aktualnie został on przedłożony radnym, a opiniowanie dokumentu odbyło się w środę 14 stycznia na Komisji Polityki Społecznej i Bezpieczeństwa Publicznego.
- Problem niepłodności dotyczy bardzo szerokiej grupy społeczeństwa, szacuje się, że jest to 10-15% populacji naszego kraju. W przełożeniu na nasze miasto szacuje się, że jest to także około 10%. Program jest skierowany do osób wieku od 20 do 42 lat, a granica wieku nie jest wymyśloną przez wnioskodawców, ale jest to przedział wiekowy, w którym metoda ta jest najskuteczniejsza. Szacujemy, że w Gnieźnie jest 60 takich par i to dla nich będzie skierowany ten program - mówił radny Marcin Jagodziński, przedstawiając założenia całego programu. Ma być on realizowany na przestrzeni czterech lat od 2020 do 2023 roku. Na ten cel planuje się przeznaczać rocznie kwotę 30 tys. złotych - po 5 tys. złotych dofinansowania (nie więcej niż 80% kosztów danej procedury) na każdą parę. W sumie więc rocznie na środki mogłoby liczyć sześć par, które mogłyby liczyć na trzy próby przeprowadzenia zapłodnienia. Program został przeanalizowany i pozytywnie zaopiniowany przez Agencję Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji.
- Metoda in vitro w swoim założeniu jest genialnie prosta, bo polega na wyselekcjonowaniu komórki jajowej z jajnika kobiety, plemnika i połączeniu ich in vitro, czyli w szkle. Po pierwszych etapach dzielenia się tej zapłodnionej komórki, wprowadza się ją do macicy i tam kontynuowany jest ten rozwój - tłumaczył ginekolog Wojciech Łącki, a następnie dodał: - Naśladowanie natury jest zawsze bardzo trudne i stąd ta metoda jest bardzo skomplikowana, jeśli chodzi o procedury. Jak dalej mówił, sytuacje powodujące, że para nie może mieć dziecka, są różne i często skrajne. Przyznał, że są różne konwencjonalne metody leczenia niepłodności, ale są też przypadki, kiedy nawet naprotechnologia nie pomoże, jeśli np. kobieta nie ma w ogóle jajowodów, a takie zjawiska także występują.
- Ta uchwała jest wielkim kłamstwem z punktu widzenia prawa i nie ma podstawy prawnej na tę uchwałę. To po pierwsze. Po drugie, mówi ona o leczeniu niepłodności, a ja rozumiem to potocznie i logicznie, że jeśli coś nie działa i coś jest wyleczone, to potem samo zaczyna działać. Z tego co słyszę to jednak ta para nadal po urodzeniu dziecka nie będzie mogła mieć kolejnych dzieci poczętych w sposób naturalny. Dziwię się, że część radnych podpisuje się pod takim projektem. Dla mnie jest to otwieranie "puszki Pandory zła" - stwierdził na to radny Marek Bartkowicz, odnosząc się do kwestii podpisania się pod projektem przez 15 radnych miejskich. Jak dalej dodał: - Czy można chcieć dziecko kosztem innego dziecka? Czy to mi da szczęście? Bo to jest życie, za życie. Nie ma technologii, która byłaby bezpieczna, że nie giną zarodki. Jeśli giną, to jest to życie za życie. Jest to złe - stwierdził radny, dodając iż ta uchwała jest "utratą zmysłu moralnego" u radnych, którzy się pod tym podpisali. W kontekście prawnym stwierdził iż kiedy był projekt, by ze środków miejskich wspierać poradnię onkologiczną, to nie można było tego robić z uwagi na przepisy, a obecnie tych przeciwwskazań nie ma: - Nie ma w ustawie napisane, że to jest nasze zadanie.
W odpowiedzi na powyższe wiceprezydent Michał Powałowski stwierdził iż uchwała wpisuje się w program zdrowotny, który należy do zadań własnych gminy: - Jest on skierowany do szerszej grupy społecznej, tak jak mieliśmy program szczepienia przeciwko grypie, czy też HPV dla dziewczynek w wieku 13 lat. Mówimy o 30 tys. złotych, ponieważ w budżecie mamy zapisane na program zdrowotny 80 tys. złotych i propozycją radnych jest, by zapisać część tej kwoty na ten projekt - stwierdził wiceprezydent. Przewodnicząca Anna Krzymińska mówiła: - Panie radny, mamy XXI wiek, medycyna idzie naprzód, ta medycyna "naprawcza" bym powiedziała. Już nie chodzimy w skórach i nie polujemy na mamuty. Ta wiedza, doświadczenie lekarzy i ten technologia tak poszła naprzód, że my możemy skorzystać i pomagać tym ludziom. Marek Bartkowicz odparł: - Ja nie kwestionuję tego, że medycyna poszła daleko. Bardzo dobrze, że idzie daleko. Tylko medycyna nie dopuszcza tego, że ucinamy komuś nogę i dajemy ją mi, bo jej potrzebuję, mimo iż są takie możliwości medyczne. Tutaj podobnie - nie zgadzam się z tym, żeby za cenę jednego dziecka urodziło się kolejne dziecko. I tylko tyle.
- Panie radny, w kwestii moralności. Mam pacjentkę, młodą kobietę, która oddała swoją zdrową nerkę bratu. Czy jej postępowanie było niemoralne? - zapytał Wojciech Łącki. Marek Bartkowicz odparł: - Mówimy o sytuacji przymusowej, kiedy ktoś nie chce oddać, a mu to wyrywają i dają innym. Wojciech Łącki stwierdził: - Ale tutaj nie mamy takiej sytuacji. Radny odpowiedział: - Mamy taką sytuację, bo te dzieci, które są w tej technologii, to część z nich umiera. Wówczas ginekolog odparł, że procedura in vitro jest dobrowolna i nikt nikogo do niej nie zmusza: - Wśród par, które są niepłodne, są takie, które są obojętne światopoglądowo. Są wierzący, niewierzący, osoby z fundamentalnym światopoglądem i skrajnymi ocenami różnych sytuacji. Dodał iż w kontekście ginących zarodków, natura sama bez tego robi "porządki": - Statystyki mówią, że poronień, a więc strat ciąży, jest tyle, co porodów.
- Uchwała dotyczy przede wszystkim udostępnienia możliwości małżeństwom, które chcą skorzystać ze środków pochodzących z podatków obywateli, by jako obywatele mogli leczyć się czy doczekać dziecka, którego nigdy by się nie doczekali. Możemy się przerzucać różnymi argumentami i oceniać to pod względem moralnym. Wiadomo, że my udostępniamy środki, a kto będzie się o nie ubiegał, to będzie kwestia etyki, jak podchodzą do tego poszczególni małżonkowie - stwierdził radny Dariusz Banicki.
Radny Janusz Brzuszkiewicz spojrzał na kwestię z innej strony - finansowej. Stwierdził, że projekt uchwały ogranicza środki, które były przeznaczone na inny cel: - Ja głosowałem nad budżetem i w nim było zawarte, że są zapisane środki na szczepienia. Nie na in vitro, tylko szczepienia. W takim razie kto fizycznie będzie za to odpowiadał? Marcin Jagodziński odparł: - Do realizacji programu zostanie wyłoniona specjalistyczna klinika wyłoniona w przetargu. Wszystkie wnioski zostaną przekazane do kliniki i to ona spośród nich będzie wybierać. Radna Sylwia Jabłońska stwierdziła iż tego, z czym borykają się pary niemogące mieć dzieci nie mogą zrozumieć ci, których ten problem nie dotyczy.
Ostatecznie projekt uchwały został zaopiniowany pozytywnie przy 5 głosach "za" i 3 głosach "przeciwko". Trafi on pod głosowanie Rady Miasta, które zaplanowane zostało w przyszłym tygodniu.