czwartek, 31 sierpnia 2017 11:34

Kiedy człowiek nie chce, to nikt mu nie pomoże...

 
Kiedy człowiek nie chce, to nikt mu nie pomoże... fot. Rafał Wichniewicz

Kojarzy go wielu mieszkańców centrum oraz właścicieli sklepów prowadzących swoje firmy, ale niewielu może mu pomóc ponad to, że wystawią kartony, które ten załaduje na swój rower i wywiezie w sobie znanym kierunku.

W miniony poniedziałek na podwórko jednej z kamienic przy ul. Warszawskiej przyjechała karetka pogotowia i policja. Zespół ratownictwa został wezwany do starszego mężczyzny, który przebywał na terenie posesji, koczując pod schodami oficyny. Był w fatalnym stanie zdrowotnym, a jak twierdzili niektórzy, był już siny i sprawiał wrażenie kompletnie zobojętniałego. Mężczyzna został zabrany przez ratowników do szpitala, gdzie poddany został leczeniu, a po nim na podwórku został cały jego "dobytek" - stosy kartonów, siatki zakupowe z nieznaną zawartością, trochę odzieży i fotel. Wszystko otaczał mieszający się smród różnych innych odpadków i ludzkich ekskrementów. Ta sytuacja trwała tu już od kilku tygodni.

Zadbane podwórko kamienicy, należącej do wspólnoty mieszkaniowej, a na nim zaparkowanych kilkanaście samochodów. W oficynach - siedziba kilku firm, dentysty i wspólnoty religijnej. - On tu od dawna przebywał, ale nie zawsze tu spał - mówi właściciel jednej z firm na terenie podwórka i kontynuuje: - Chyba się pochorował, ale generalnie już się nie kontrolował, bo jak przyjechali, to był częściowo rozebrany. Wiele razy już zgłaszane było, żeby coś z tym zrobić. Wykonywane były telefony, ale generalnie on sam w sobie nie był szkodliwy. Był grzeczny i uczynny - dodaje. Na miejscu byliśmy w pół godziny po zabraniu mężczyzny do szpitala - kilkanaście metrów dalej wciąż walały się przedmioty, które bezdomny poznosił na teren podwórka: - Zazwyczaj był tu porządek, a nie taki bałagan, ale ostatnio tego więcej już było - słyszymy.

Mężczyzną, który koczował pod schodami oficyny, okazał się być 77-letni gnieźnianin. Trafił do szpitala z zapaleniem płuc. Przy interwencji obecni byli funkcjonariusze policji, którzy wezwani zostali w to miejsce nie po raz pierwszy. Jak się okazało, problem ten jest znany już od końca czerwca br. - On nie był tu mieszkańcem, tylko pomieszkiwał w jednym z lokali. Został z domu wyrzucony przez konkubinę, a potem spał na zewnątrz. Na dworze śpi od nawałnicy, bo wcześniej nocował pod schodami w komórce, ale Urbis ją zamknął, ponieważ taki był wymóg. Od tej pory przebywał pod schodami - mówi jedna ze starszych mieszkanek wspólnoty przy ul. Warszawskiej. Też potwierdza iż problem był zgłaszany: - Nie chciał nigdzie iść. Była Policja i Straż Miejska i nie chciał iść do schroniska. Nie chciał bo on twierdził iż dostanie emeryturę - dodaje. W bramie zaczepia nas inny, starszy mieszkaniec, który zdradza imię bezdomnego - "pan Franek": - Lubił wypić i nie chciał nigdzie iść. Gdyby nie to, to by go wzięli do schroniska, czy gdzieś. Raz był na Dziekance i go potem wypuścili, a na drugi dzień szedł już z piwem. Nie był szkodliwy, nikomu nie wadził, no ale obnażał się tu też, kiedy się załatwiał. No, nie żył higienicznie i często szedł tu w bramę i potrafił nasikać. Mimo to był to robotny facet... - kończy jeden z lokatorów z górnego piętra. Wszyscy, z którymi rozmawialiśmy, mówią iż bezdomny nie sprawiał problemów. Gdzieś jednak między słowami wyczuć można iż problemem był, bo jednak załatwianie się do zieleni rosnącej na podwórku albo w bramie, było uciążliwe. Zwłaszcza kiedy zrobiło się cieplej.

Policja potwierdziła nam, że sprawa była znana i funkcjonariusze reagowali na każde wezwanie w tym miejscu. Inna jest wersja, z kim mężczyzna mieszkał tu wcześniej. Wieść gminna jednak zawsze niesie więcej ciekawych informacji, a z nich się dowiadujemy też iż niektórzy lokatorzy mimo wszystko pomagali mężczyźnie. Ktoś poczęstował posiłkiem, ktoś inny dał stary koc. 

Pan Franek od lat jest znany środowisku osób, które pomagają bezdomnym wyjść z trudnej sytuacji życiowej. Sytuacja tu jednak jest dość prozaiczna: - On nie chce zmieniać swojego życia, a że jest wolnym człowiekiem, to robi to co robi. Jest nieszkodliwy, ale nie wie iż sam sobie szkodzi. Byliśmy trzy albo cztery razy, ale on po prostu odmówił - mówi Marian Wierzbicki ze Stowarzyszenia Na Rzecz Pomocy Bezdomnym i Integracji Społecznej w Gnieźnie "DOM", które zajmuje się prowadzeniem dwóch ośrodków dla osób bezdomnych. Nikt jednak nie wie, dlaczego pan Franek znalazł się w tej sytuacji. Nikomu nie chce się zwierzać, nikomu nic nie mówi, ale w każdej rozmowie z lokatorami pojawia się wątek alkoholu i to on ma być głównym powodem, dla którego nie chce iść do schroniska - tam spożywać alkoholu nie wolno. - On te kartony zbiera i zawozi do skupu, a za to ma na alkohol. Tak naprawdę to nic nie można w tym momencie zrobić. Jedyne co pozostaje, to rodzina - dodaje Marian Wierzbicki. Jak przyznał, gdyby mężczyzna chciał zmienić swoje podejście, drzwi schroniska są dla niego otwarte.

Skontaktowaliśmy się z dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej Hanną Adamczak, by dowiedzieć się, czy sprawa jest urzędowi w ogóle znana. Jak się okazało, została ona zgłoszona przez służby w poniedziałek, a więc w dniu, kiedy mężczyzna został zabrany do szpitala: - Od razu przystąpiliśmy do postępowania. Pracownik socjalny udał się do szpitala w poniedziałek w godzinach popołudniowych, ale z uwagi na trwające czynności medyczne, nie można było zebrać wywiadu i został on zamknięty we wtorek. Z tego co ustalono, pan jest w trakcie leczenia i w momencie uzyskania wypisu ze szpitala, mamy zapewnienie schroniska dla bezdomnych o przyjęciu tego pana. Na dziś, jeśli będzie to wymagało innych działań z naszej strony, to będziemy dalej podejmować działania - mówi Hanna Adamczak. Jak przyznała, jeśli mimo to stan mężczyzny będzie taki iż nie będzie mógł przebywać w schronisku z uwagi na stan zdrowotny, to rozważane będzie skierowanie mężczyzny do Domu Pomocy Społecznej. Oczywiście pod warunkiem iż... wyrazi na to zgodę. Czy jeśli tak się nie stanie, to pan Franek powróci na podwórko ul. Warszawskiej?

6 komentarzy

  • Link do komentarza sąsiadka piątek, 01 września 2017 11:44 napisane przez sąsiadka

    do ramol70 - a czy Pan chciałby mieszka w mieszkaniu, pod oknami którego jest pełno zbieranych śmieci i smród niemytego i załatwiającego się człowieka? Rozumiem procedury, ale one nie mogą być przeszkoda w natychmiastowo wymagających sytuacjach!!!

  • Link do komentarza ramol70 piątek, 01 września 2017 10:15 napisane przez ramol70

    urzędnicy mają trochę racji, bo pan musi wyrazić na wszystko zgodę, czyli na niepicie też.... inna sprawa czy jest sam sobie pomóc, ale ubezwłasnowolnienie nawet częściowe w takiej sytuacji jest postępowaniem czasochłonnym i kosztownym, a tylko dlatego, że nie lubimy by przepraszam - śmierdziało - to chyba trochę kiepski argument dla prokuratury i sądu! takie wybrał życie, można mu mówić, że trzeba żyć inaczej i można,ale to jemu o tym zdecydować!

  • Link do komentarza emigrant czwartek, 31 sierpnia 2017 20:34 napisane przez emigrant

    Pani Anno - wyraz starzec nie jest wcale obraźliwy. Co pani wypisuje za herezje? A pomoc temu panu należy się ze względu na człowieczeństwo, bo to jest jasne, jak słońce, a ze względu także na ochronę ludzi, którzy zmuszani są przez niego do fetoru i niemożności życia w warunkach niehigienicznych. To tym ludziom należy się także uznanie ich człowieczeństwa, którego Pani nie zauważa. No i nie potrafię zrozumieć stanowiska opieki społecznej, która twierdzi, ze bez zgody zainteresowanego nie może udzielić mu pomocy w postaci miejsca w domu pomocy. Nieudolność urzędników jest porażająca. od czego są pracownicy socjalni, których obowiązkiem jest natychmiastowe skierowanie sprawy do wymiaru sprawiedliwości wg kompetencji, by w trybie pilnym pomóc człowiekowi może przez ubezwłasnowolnienie? I nie ma, ze trzeba czekać, czy coś tam . Sprawa nie wymaga zwłoki i do tego te służby w Polsce sa powołane i za to im się płaci.

  • Link do komentarza Mariolka czwartek, 31 sierpnia 2017 19:37 napisane przez Mariolka

    Pewnie dali go na Dziakanke bo tak ośrodki pomocy załatwiają sprawy.

  • Link do komentarza Anna czwartek, 31 sierpnia 2017 18:05 napisane przez Anna

    Ja się z Panią nie zgodzę..... Moim zdaniem należy jak najszybciej pomóc Panu, nie dlatego że komuś śmierdzi a dlatego iż jest niezaradny życiowo i bez miejsca zamieszkania. Jeśli nie ma najbliższej rodziny to pomoc powinien otrzymać od miasta. Ja jeśli znajdę sie w takiej sytuacji, bez domu na ulicy nie chciałabym być nazwana ,,starcem lub staruchą,, Bo jeśli znajdę się już na tej ulicy to nie z własnej woli w wieku 77 lat. Proszę o ciut człowieczeństwa.

  • Link do komentarza Małgorzata czwartek, 31 sierpnia 2017 16:37 napisane przez Małgorzata

    Nie rozumiem postawy urzędników, którzy twierdzą, ze niczego nie można zrobić w sytuacji tego pana. To niby jak, jeden człowiek niepoczytalny ma prawo zasmradzać i zabrudzać oraz szerzyć niebezpieczeństwo dla innych? Tak dba się o normalną resztę Polaków? Facet sika, śmierdzi, inne rzeczy wyprawia a porządni obywatele maja cierpieć, bo urzędnicy są rzekomo bez możliwości interweniowania? Dzikie przepisy czy nieudolność władz? Co na to samorząd? Tylko nie piszcie, ze starzec musi wyrazić zgodę na pomoc, bo to jest unikanie odpowiedzialności przez władzę i skazywanie na poniewierkę przyzwoitych i starannych ludzi!

Skomentuj

W związku z dbałością o poziom komentarzy, prowadzona jest ich moderacja. Wpisy wulgarne, obsceniczne czy obrażające innych komentatorów i naruszające podstawowe zasady netykiety (np. pisane CAPS LOCKIEM), nie będą publikowane. Zapraszamy do kulturalnej dyskusji. Ponadto prosimy nie umieszczać wklejonych obszernych tekstów, pochodzących z innych stron, do których to treści komentujący nie posiadają praw autorskich. Ponadto nie są dopuszczane komentarze zawierające linki do serwisów, prowadzonych przez wydawców innych lokalnych portali.

Ostatnio dodane