Jesteś tutaj:Wywiady Odmówił współpracy. Usłyszał: „To my pana wykończymy”
poniedziałek, 13 grudnia 2021 11:35

Odmówił współpracy. Usłyszał: „To my pana wykończymy”

 

Ryszard Majewski, mieszkaniec Goślinowa, kilkanaście dni temu ukończył 80 lat. W 1980 roku współtworzył struktury rolniczej "Solidarności" w ówczesnym województwie poznańskim. 40 lat temu, w przededniu wybuchu stanu wojennego był zaangażowany w "Solidarność" Rolników Indywidualnych. Na swoim koncie miał już działalność w strukturach związkowych w wymiarze nie tylko lokalnym, ale i regionalnym. Teraz postanowił się podzielić z nami swoimi wspomnieniami sprzed czterech dekad i opowiedzieć o tym, co go motywowało do tej działalności.

- To była noc z soboty na niedzielę. Akurat byłem na spotkaniu konspiracyjnym w Poznaniu i mnie nie było w domu. Wiedzieliśmy, że coś się zbliża i przygotowywaliśmy się na to. Informacja była taka, że liderzy mogą być zamykani. Omawialiśmy sprawy i przygotowywaliśmy upoważnienia na wypadek, że gdyby było aresztowanie, to kto i kogo zastępuje w działalności podziemnej. W moim przypadku miałem pismo, że jest to mój szwagier Wróblewski, bo on należał do pracowniczej Solidarności - opowiada po latach Ryszard Majewski. Spotkanie w Poznaniu przeciągnęło się do późna, dlatego został na miejscu, zamierzając wracać w niedzielę, jak tylko zacznie się robić jasno. Fakt, że „coś” się szykuje sygnalizowały w poprzednich dniach przejazdy różnych pojazdów głównymi drogami, między innymi w kierunku północnym. 

* * *

Ryszard Majewski zaangażował się w niezależny związek z kilku powodów. Był kawalerem, więc miał czas i nie miał specjalnych zobowiązań. Utrzymanie się też nie było problemem, gdyż posiadał indywidualne gospodarstwo ogrodnicze. Do tego, by zacząć działać w „Solidarności”, zmotywowały go trzy zdarzenia z jego życia.


Wiec NSZZ "Solidarność" Rolników Indywidualnych. Przy mównicy Ryszard Majewski.
 

Był początek lat 50. Jego ojciec był głównym księgowym w Centrali Rybnej w Gnieźnie. Któregoś dnia zadzwonił ówczesny sekretarz partii Leon Kamerman (właśc. Lejb Kamerman), nakazujący zatrudnienie jednej z osób w tym zakładzie. - Wtedy mój ojciec powiedział, że nie będzie mu sekretarz dyktował, kogo on ma zatrudniać u siebie. Za chwilę był telefon „Majewski, uważaj, ty zobaczysz tego sekretarza”. Na drugi dzień ojciec był aresztowany - wspomina Ryszard Majewski. Po ponad roku siedzenia w areszcie, najprawdopodobniej na skutek pisma wysłanego do ówczesnego prezydenta Bolesława Bieruta (w którym żona napisała o przetrzymywaniu bez rozprawy), proces ruszył: - Czytałem potem w Głosie Wielkopolskim, że „w Centrali Rybnej ujęto grupę sabotażystów, którzy psuli puszki”. Ojciec Ryszarda Majewskiego został skazany na 4 lata więzienia, a jego mama otrzymała „wilczy bilet” w zakładach pracy. Całej kary nie odbył, bo warunki pobytu za kratami były tak fatalne, że w ciężkim stanie zdrowia opuścił mury zakładu karnego znacznie wcześniej. W międzyczasie umarł też Stalin.

Później były studia, na które Ryszardowi Majewskiemu udało się dostać - od dzieciństwa interesował się ogrodnictwem. W tym kierunku poszedł. To właśnie tam, dzięki dobrej nauce, otrzymał stypendium z Spółdzielni Ogrodniczej. Później trafił na praktykę zagraniczną do Danii. Choć niektórzy odradzali, pojechał. Był 1967 rok. W Polsce szare czasy Gomułki, bieda w sklepach, a tam zobaczył zupełnie inny świat niż to, co rysowano w prasie kontrolowanej przez władze. Dużo zaoszczędził. Wrócił do kraju i później jeździł lepszym samochodem, niż pierwszy sekretarz partii. Nie tylko to kłuło niektórych w oczy, ale on w przyszłości wolał działać indywidualnie, bo zobaczył, że tylko tak można coś osiągnąć.

Trzecim impulsem było odebranie i parcelacja ojcowskiego majątku w Łowiczu w 1974 roku. Grunty, które należały do rodziny z dziada pradziada, miejscowe władze zawłaszczyły bez jakiegokolwiek pytania. Działki trafiły do rąk urzędników. Nie pomogły pisma kierowane do ministerstw.

* * *

13 grudnia 1981 roku, jeszcze Poznań. - Rano była cisza i widziałem, że wojsko jest w mieście. Nie wiedziałem, co się dzieje, ale musiałem wracać do domu. Zaraz mnie zatrzymali i pytam się, co się stało, a oni mówią, że od północy jest stan wojenny i mam się wylegitymować. Powiedziałem im, że jestem z Gniezna, to mi odpowiedzieli, że mam prawo jechać. W Łubowie była druga kontrola i też mnie zatrzymują. Pytają się - skąd pan jest? Odpowiadam, że z Goślinowa. Mówią mi, że jest stan wojenny i nie wolno się poruszać. Nawet mnie nie wylegitymowali. Dojechałem do Goślinowa i mój pracownik mi mówi, że byli jacyś panowie i mnie szukali - wspomina Ryszard Majewski.


Poświęcenie sztandaru "Solidarności" RI w katedrze gnieźnieńskiej w 1981 roku.
 

W tym momencie zdecydował, że póki co nie ma czego szukać w domu i najlepiej będzie się gdzieś ukryć. Skierował się do Gniezna do tymczasowej plebanii parafii bł. Radzyma Gaudentego, która wówczas znajdowała się koło wieży wodociągowej. Tam jednak nie został przyjęty, dlatego szukał dalej - skierował się do rodziców mieszkających przy ul. 3 Maja, gdzie ukrył się na poddaszu: - W ciągu dnia przyjechali jacyś koledzy, którzy mnie szukali i chcieli się spotkać. Ojciec im odpowiedział, że pewnie będę w Goślinowie, a ja nocowałem u rodziców. Ponieważ jednak miałem szklarnię w ruchu, ogrzewanie, musiałem przyjechać i pilnować, co dalej będzie. Następnego dnia przyjeżdżam, mój pracownik jest i mówi: „tu przed chwilą byli koledzy i szukali pana”. Jak mówi, że koledzy, no to koledzy. Za chwilę przyszedł sąsiad do mnie i tak sobie na mnie tak spogląda. Byłem zdziwiony tym trochę, a tu wkrótce przyjeżdża samochodem dwóch panów i mówią do mnie, że w związku ze stanem wojennym jestem wezwany. Kazali mi się ubrać. Wiedziałem, że nie jest wesoło i wtedy tak do mnie doszło „kula w łeb” - tak sobie pomyślałem - „za chłopów dostanę kulę w łeb” - opowiada Ryszard Majewski. Zdążył jeszcze przekazać instrukcje pracownikowi, że gdyby nie wracał przez kilka dni, to nie ma utrzymywać szklarni w ruchu. Kiedy opuszczał posesję, po raz kolejny w oczy mu się rzucił obraz sąsiada: - Z uśmiechem patrzył na to, że jestem aresztowany. Z taką satysfakcją.

Od momentu, jak wsiadł do samochodu, który następnie wyruszył do Gniezna, czuł się bardzo źle. Dopadały go same czarne myśli. Dzisiaj, czytając wspomnienia innych działaczy z kraju, to można dostrzec iż wielu zatrzymanych miało podobne odczucia. Ryszard Majewski został przewieziony na komendę Milicji Obywatelskiej przy ówczesnej ul. Walki Młodych w Gnieźnie (dziś ul. Jana Pawła II, budynek Policji): - Tam w środku tłok, hałasy, krzyki jakieś, przesłuchują kogoś. Mi kazali siedzieć na korytarzu. Obok siedział milicjant, który mnie obserwował, a na stole cały czas ładował i rozładowywał broń. Manifestował to, że ma przy sobie ostrą amunicję.


Relacja z pierwszego, krajowego zjazdu związkowego rolników indywidualnych, który odbył się w Poznaniu w marcu 1981 roku. Artykuł ukazał się w pierwszym numerze tygodnika "Solidarność". Na zdjęciu Ryszard Majewski stoi trzeci od prawej, tuż obok Lecha Wałęsy.

 

Po wielu godzinach oczekiwania został w końcu wprowadzony: - Wezwali mnie i kiedy wchodziłem to zobaczyłem, jak wyprowadzali kogoś mi nieznanego, ale pobitego, z innego przesłuchania. W środku siedziało trzech panów. Kazali mi okazać dowód osobisty i zapytali, czy wiem w jakiej sprawie tu jestem. Odpowiedziałem, że nie wiem. Powiedzieli mi, że jest stan wojenny. Zapytałem, czy jestem aresztowany. Odpowiedzieli, że to wszystko ode mnie zależy - mówi Ryszard Majewski. W tym momencie przedstawiono mu propozycję podpisania odręcznie napisanej deklaracji „współpracy z władzami w celu przywrócenia porządku w kraju”. Działacz dostał kartkę i długopis, na której napisał, że „z uwagi na wprowadzenie stanu wojennego, wstrzymuje się od działalności związkowej”: - Wziął, popatrzył na to pismo i powiedział, że „tu czegoś brakuje". A ja pytam, że czego brakuje? - opowiada. Przesłuchujący, najwyraźniej zbity z tropu, zadzwonił gdzieś, najprawdopodobniej zapytać o dalsze instrukcje. Zdaniem Ryszarda Majewskiego, rozmawiał on z sekretarzem wojewódzkim PZPR w Poznaniu Edwardem Skrzypczakiem: - Odpowiedział on, że mu zależy na tym, żeby dodatkowa data na poznańskim krzyżu nie przybyła. Miesiąc wcześniej, jako przewodniczący związku, miałem z nim spotkanie. Podczas niego przedstawialiśmy, że nie chcemy, by istniały PGR-y, tylko by każdy indywidualny rolnik mógł się sam rozwijać - wspomina Ryszard Majewski.

Jak dziś twierdzi, polecenie było takie, by określonych działaczy nie aresztować, ale wymuszać na nich podpisanie woli współpracy, tzw. „lojalki” i po tym wypuścić. W jego przypadku trwało dalsze oczekiwanie na decyzję. Zaproponowano mu herbatę, ale odmówił, bo wiedział, że może być z „dodatkiem”, po którym byłby w stanie podpisać wszystko, co mu podsuną. W końcu go wypuścili: - Odwiedziłem rodziców, a mój tata był zdziwiony, że wyszedłem. Potem poszedłem dalej pieszo do Goślinowa. W jego wspomnieniach pojawia się kontrast - idąc koło Panoramy przy ówczesnej ul. 22 Lipca (dziś ul. Gdańska), zauważył, że odbywała się jakaś zabawa, co go bardzo zdziwiło.

Jeszcze tego samego dnia, po dotarciu do domu, przygotował plakaty z odręcznie wykonanymi napisami „Obozy i łagry programem WRON” (Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego) oraz „Stan wojenny to wojna z narodem”. Powiesił je późnym wieczorem na słupie przed szpitalem przy ul. 3 Maja. Napisy wykonał lewą ręką, aby w razie konfrontacji nie można było poznać charakteru pisma. Czy nie bał się tego zrobić? - Nie myślałem o tym, byłem kawalerem, nawet nie mówiłem o tym moim rodzicom. Po kilku latach, poznałem redaktora Janusza Chlastę. On mi opowiedział, że u niego była rewizja, bo podejrzewano iż to jego syn wywiesił te plakaty i kazali mu ręcznie pisać i sprawdzali charakter pisma.

W tym samym czasie od jednej z osób dowiedział się, że najpewniej otrzyma nad sobą „opiekuna”. Kogoś, kto będzie uważnie obserwować, co robi, z kim się spotyka, zbierał informacje od „towarzyszów współpracowników”. Później, kiedy po latach zajrzał do swoich teczek w Instytucie Pamięci Narodowej, wyszło iż było ich wielu. Propozycje takie kierowano także wobec niego, nawet już po stanie wojennym: - Były kolejki za paliwem. Człowiek musiał czasem nawet postawić samochód przed stacją benzynową i rano przychodził, żeby się załapać w kolejce. Podjeżdżam raz do takiej kolejki, a tu wychodzi mi pan i mówi do mnie „Panie Majewski, spotkajmy się, współpracę zrobimy, będzie wszystko w porządku”. Mówię mu o jakiej propozycji mi mówi? On odpowiedział „To my pana wykończymy”. To było już po sprawie ks. Jerzego Popiełuszki. Potraktowałem to poważnie - wspomina Ryszard Majewski. Jego rozmówca był funkcjonariuszem MO. Zanim jeszcze zamordowano kapelana Solidarności, w lutym 1984 roku doszło do nieco już zapomnianego zabójstwa, dokonanego prawdopodobnie przez Służby Bezpieczeństwa na Piotrze Bartoszcze, który był jednym z przywódców NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność” (mieszkający niedaleko Inowrocławia). Ryszard Majewski miał powody, by się bać słów, które skierował wobec niego milicjant. Dzisiaj ten mężczyzna prowadzi jedną z firm na terenie Gniezna. Wiele lat temu raz stanął w tej samej kolejce na poczcie, w której był też nasz rozmówca. Były służbista trzymał dystans, unikał kontaktu wzrokowego. 


Ryszard Majewski trzyma Krzyż Wolności i Solidarności, nadany mu w 2016 roku za jego działalność związkową.


Widząc, jak wygląda sytuacja w kraju, przez krótki czas Ryszard Majewski miał myśl, żeby może jednak wyemigrować. Któregoś dnia pojechał do Poznania, by spotkać się z konsulem. Pomijając sam przebieg tej wizyty, po powrocie okazało się iż jego plany były już dobrze znane SB. Wsiadając do taksówki i zamawiając kurs do Goślinowa, najwyraźniej "dobrze poinformowany" prowadzący auto powiedział: - To tam taki buntownik jest, co chłopów podpuszcza, a sam zwiewa do Ameryki. Wtedy zdecydował, że zostaje.

Inni nie mieli łatwo. Służby zatrzymywały także innych. Wielu podpisało podsunięte im oświadczenia. Bali się. Mieli rodziny, dzieci. Działalność podziemna była utrudniona. Ludzie nie chcieli brać ulotek, a niekiedy sąsiedzi wykręcali głowę, by nie kłaniać się Ryszardowi Majewskiemu, kiedy go mijali.

Dochodziło też do paradoksów. Solidarnościowy działacz rolniczy mieszkał w Goślinowie. Na terenie gminy, jednak po drugiej stronie - w Dalkach jednak mieszkał jego imiennik, Ryszard Majewski, obecnie radny. Ten drugi ma z tego tytułu takie wspomnienie:To był już stan wojenny. Razem z kolegą mieliśmy pojechać do Swarzędza zobaczyć zamówione meble. Dojechaliśmy do Łubowa, a tam stoją milicjanci. Proszą kolegę, który kierował. Biorą dowód i pytają dokąd jedzie. Pytają kto tam z nim siedzi w aucie. Podał nazwisko - Ryszard. A jak mu na imię? - zapytali. Odpowiedział, że Majewski. Momentalnie przybiegli do auta. Ja się już zorientowałem, o co chodzi. Wyciągają mnie za manele i do radiowozu. Mówię im: pomyliliście się. "Nie dyskutować!". Mówię im, że mieszkam na Dalkach. "Zamknąć się!". Jeden z nich sprawdzał listę, potem gdzieś tam zadzwonili i w końcu wypuścili - wspomina drugi Ryszard Majewski, który znał swojego imiennika, co zresztą działało też w drugą stronę. 

Ryszarda Majewskiego z Goślinowa zatrzymywano jeszcze później kilkukrotnie. Za każdym razem pod różnymi pretekstami. "Kuli w łeb" nie było, ale moralnego kręgosłupa także nie złamano. Niektórzy działacze mieli wypadki, niekiedy w niewyjaśnionych okolicznościach. Raz Ryszardowi Majewskiemu też się taki zdarzył - podczas jazdy odkręciło się koło od auta. Dziś rozpatrywane jako przypadek, ale wtedy pojawiać się mogły różne domysły. 



Spotkania indywidualne oraz związkowe - z Lechem Wałęsą oraz z Janem Olszewskim (po lewej od prelegenta).


Po latach, na swoją działalność związkową, także na jej początki, patrzy z pewnym dystansem. - 40-lecie Solidarności przebiegało pod hasłem, że marzyliśmy o wolnej, sprawiedliwej i solidarnej Polce, ale tej się nie doczekaliśmy. Nowe pokolenia muszą walczyć o to, by do tego doszło. Niektórzy na tym skorzystali, w dużej mierze byłe komuchy. Obłowili się - nie ukrywa. Ojcowizny nie odzyskał, pomimo wielu pism kierowanych do różnych ministerstw III Rzeczypospolitej - wszyscy twierdzili, że decyzja tamtych władz była słuszna. I tyle.

Zamiast zwrotu majątku, Ryszard Majewski otrzymał liczne medale za swoją aktywność. Mimo to żal budzi to, co się dzieje z rolnictwem, cenami skupu, niszczeniem idei małych gospodarstw na rzecz wielkich prywatnych kombinatów. Kiedyś indywidualny gospodarz mógł wystawić się ze swoimi wyrobami gdzie chciał. Teraz musi płacić za zajęcie placu, za parkowanie, a dodatkowo jest przeganiany lub ustawiany "do pionu" przez Straż Miejską lub nadzorcę tego czy innego miejsca do sprzedaży. Kiedyś wystarczało zajechać na plac i wystawić się. Ludzie mieli dostęp do żywności pochodzącej z pierwszej ręki, a nie z hurtowni.

Wydawać się może, że myśl "Solidarności" sprzed kilku dekad wyblakła, gdzieś odpłynęła w swoim kierunku i tak dryfuje zapomniana po wodach historii. Ryszard Majewski wraz ze swoim imiennikiem chcieli by upamiętnić lokalną działalność związku, który dawał nadzieje i walczył o przyszłość. Możliwe, że będzie to tablica lub jakaś publikacja. Idee są wciąż aktualne i być może ktoś, kiedyś sobie o nich znowu przypomni.

12 komentarzy

  • Link do komentarza Kuba niedziela, 26 grudnia 2021 18:11 napisane przez Kuba

    Znam Pana Ryszarda dość dobrze. Wielokrotnie miałem tą przyjemność, by osobiscie słuchać opowieści o jego działalności w PRL. Ale także na tematy bardziej współczesnej polityki.
    Mądry człowiek. Nie każdy ma CV, które może być inspiracją dla innych, a akurat z życiorysu Pana Majewskiego, jak i z jego rozważań, można wyciągnąć sporo wartościowych wniosków.

  • Link do komentarza emeryt piątek, 17 grudnia 2021 20:37 napisane przez emeryt

    To sa ostatnie czasy, kiedy żyją jeszcze tacy ludzie, jak pan Ryszard Majewski. On był znany, bo bardzo się udzielał, ale żyją jeszcze taci cisi bohaterowie i dobrze by było, żeby ich wyłuskać z tego padołu ziemskiego, póki są między nami. To nasza historia, to nasi patrioci, to prawdziwi bohaterowie, a nie ci, którzy nadal niczego nie zrozumieli i na temat tamtych czasów gadają od rzeczy. Niestety są tacy między nami i niektórzy z nich pełnią jeszcze publiczne funkcje. Dzięki takim publikacjom należałoby odbrązowić niektóre sylwetki, bo czasy ucisku komunistycznego miały to do siebie, ze o swoich ludziach fałszowali życiorysy. A jaka jest o wielu z nich prawda wiedzą jeszcze tylko starsi gnieźnianie

  • Link do komentarza Michael wtorek, 14 grudnia 2021 23:16 napisane przez Michael

    Życzę wszystkiego dobrego Panu Ryszardowi Majewskiemu. Dziękuję Panu Wichniewiczowi za podjęcie ważnego tematu. Nie możemy zapomnieć o takich osobach jak Pan Ryszard, osobach, które tyle ryzykowały, żeby zmienić system niszczący niewinnych ludzi.

  • Link do komentarza Iza wtorek, 14 grudnia 2021 15:18 napisane przez Iza

    Dzień dobry Ryszardzie,poznałam Cie w tamtych czasach przez swoją koleżankę.Pamietam ,że byłeś ciagle zabiegany w tym swoim czarnym skórzanym płaszczu.Nawet któregos razu odwidzilismy cie w Goslinowie z nieżyjącym już moim przyjacielem.Po tej wizycie zauważyłam,z kolezanką że ktoś za nami chodzi .Jako 20 latka nie zdawałam sobie sprawy z Twojego zaangażowania w walke z ówczesną władzą a szkoda,ale wtedy nowym znajomym nie zwierzałes się ze swej działalności.Ja wprowadzenie stanu wojennego wspominam co roku.Zaraz w poniedziałek musiałam odnieść pożyczoną do nauki -maszynę do pisania(jeździłam wtedy na kurs maszynopisania do Poznania na Chwiałkowskiego)Byłam bardzo wystraszona widząc nieopodal swojego miejsca zamieszkania na rogu ulic Al.Reymonta i Kochanowskiego czołg i uzbrojonych żołnierzy.Przez mały kawałek drogi byłam dwa razy legitymowana .Na dyżurce zakładu pracy mojego ojca ,gdzie odnosiłam maszynę przesiedziałam parę godzin ,gdyż wystukano tą maszyna każda litere i znaki interpunkcyjne zeby zbadac ,czy nie produkowałam ulotek.Nie przyznałam sie ,że kilkanascie napisałam ,specjalnie "połykajac niektóre litery ,zeby nie mozna było zweryfikowac sprzętu".Ojciec musiał wtedu długo tłumaczyc ,dlaczego nie napisał wniosku o wypozyczenie tej maszyny. Ja kilka ulotek zostawiałam na dworcu ,w Gnieźnie i w Poznaniu i jakoś nikt mnie nie dopadł za te moja mini konspirację .Bardzo sie ciesze,że mogłam przeczytac ten artykuł,przywołał wspomnienia i miło było Ciebie zobaczyc.Ślę pozdrowenia i życzę zdrowych ,pogodnych Świąt Bożego Narodzenia(której to nazwy niuedawno chciano zakazac nam uzywania) i samych dobrych dni na Nowy Rok- Iza

  • Link do komentarza emigrant wtorek, 14 grudnia 2021 11:47 napisane przez emigrant

    Stan zdrowia ( a może i umysłu) niejakiego kibolo ekspresowo się pogarsza. Większych absurdów nie czytałem od lat: "Jaruzelski marzył o rozbiciu systemu"??? Człowieku, on był łajdakiem i szubrawcem, który służył jak pies zdradzieckiemu systemowi sowieckiemu. I możesz jemu i jego kamratom, także tym gnieźnieńskim podziękować za lata zgniłego tzw. socjalizmu, za głód i nędzę, za poniewieranie ludzkimi losami, za okradanie polskiego społeczeństwa etc. etc. Dzięki takim kreaturom Polska nie tylko się nie rozwijała, ale cofała się w w rozwoju w tempie prędkości światła. A morderstwa na zlecenie tego łajdaka ciebie nie przerażają? Kim jesteś człowieku, ze nie potrafisz racjonalnie spojrzeć na takich bydlaków tamtego systemu? I po prawdzie należy powiedzieć, ze wielu spadkobierców takich kundli nadal żyje między nami chwaląc tamte czasy, w których czuli się, jak ryby w wodzie. Nadzieja, ze ostatni z nich ledwo powłóczą nogami i niedługo zejdą z tego świata, a ich sylwetki znajdą zasłużone miejsce na śmietniku historii. Już się o to postaramy, by prawda objęła wszystkich.

  • Link do komentarza Regi wtorek, 14 grudnia 2021 02:09 napisane przez Regi

    Panie Ryszardzie podziwiam Pana za odwagę i gratuluje tak twardego kręgosłupa . Moja rodzina również była prześladowana przez całe pokolenia. Dziadek, ojciec i jego brat , który zginął w niewyjaśnionych okolicznościach . Zawsze walczyli o wolna Polskę . Nikt z nich nie podpisał lojalki. Jedni walczyli a drudzy donosili. Zycze Panu wspaniałych rodzinnych Swiat B. N. Dziekuje za wspomnienia.

  • Link do komentarza Zdzichu poniedziałek, 13 grudnia 2021 20:22 napisane przez Zdzichu

    Rychu,wszystko co mówisz to prawda.Historia osądzi.A My na tamtym świecie będziemy czuli się spełnieni.Na teraz to dużo zdrowia.

  • Link do komentarza wilk poniedziałek, 13 grudnia 2021 17:31 napisane przez wilk

    Szacunek dla pana panie Ryszardzie !!! Ja się tylko zapytam,CZY ktoś zna lub znał jakiegoś KOMUCHA,który po 89 roku stał się BEZROBOTNYM lub jak to się mówi KLEPAŁ BIEDĘ w naszym Gnieźnie ???????Ja nie znam. Milicja,działacze PZPR,SB,ORMO dziś wszyscy mają się dobrze,przemalowali się na tzw. demokratów w latach 90 tych,z resztą KOMUNA nigdy nie upadła,mamy przykład u nas w Urzędzie Miasta,Powiatu,Spółdzielni, sądach miejskich spółkach gdzie do dziś rządzą,beneficjenci STANU WOJENNEGO albo już ich dzieci !!!

  • Link do komentarza kibolo poniedziałek, 13 grudnia 2021 16:02 napisane przez kibolo

    I co?Zadowolony?Osiągnąłeś wszystko to o co walczyłeś?Walka z systemem to nie to co walka z ludźmi. System rozbity,o czym też Jaruzelski marzył. Ale zostali cwaniacy którzy wykorzystali sytuację i teraz należy walczyć nimi bo niszczą to co zostało,dzięki takim jak Ty, wywalczone. Doświadczyłeś niesprawiedliwości starając się o zwrot zagrabionej ojcowizny. Pozwala na to „system” powstały . Pozdrawiam.

  • Link do komentarza i. poniedziałek, 13 grudnia 2021 14:00 napisane przez i.

    Ileż prawdy w tym gorzkim podsumowaniu. Kto zdradził ideały Solidarności?

  • Link do komentarza Gabiwk. poniedziałek, 13 grudnia 2021 13:42 napisane przez Gabiwk.

    Szanowny Panie Ryszardzie Majewski. Przeczytałam to co Pan w swoim życiu przeżył i poświęcił swoją młodość dla
    wolnej Polski .
    Doszłam do wniosku że ludzie co kiedyś walczyli o wolność większość zostali oszukani i wykorzystani..
    A to co obecnie się dzieje na świecie .
    To już powinno , przebudzić uśpionych .

    Jeżeli tego nie zrobią to też staną się ofiarami tak zwanego ,,wielkiego resetu ".

  • Link do komentarza mjj poniedziałek, 13 grudnia 2021 12:21 napisane przez mjj

    Znam pana Majewskiego. na pewno był ideowcem i wierzył tak, jak my wszyscy w pozytywne zmiany, które później następowały. Zacznę może od lat pięćdziesiątych. Lejba Kamenrman będący największą figurą w tych czasach w naszym mieście, działał na polecenie czerwonych komunistów sowieckich. Nie uznawał sprzeciwu. Moim rodzicom odebrano cały majątek, to jest zakład będący podstawą życia naszej coraz liczniejszej rodziny. Ojciec, uczciwy rzemieślnik nigdy nie doczekał się rekompensaty za zagrabione przez Kamermana i jego gnieźnieńskich towarzyszy mienie. W tych trudnych czasach okazywało się, kto jest kim w Gnieźnie. Lokalne czerwone pieski niestety wtórowały nowym zdradzieckim władzom. Ale zdarzali się ludzie przyzwoici, do których zaliczyć muszę państwa Taczaków, małżeństwo lekarzy, którzy bezinteresownie zaproponowali pomoc, którą warto wpisać w historię naszego miasta. Historia naszej rodziny jest ciekawa i nie sposób jej zamknąć w krótkim komentarzu. Chcę dodać, że w latach pięćdziesiątych odbierano bezpardonowo nawet niewielkie zakłady rzemieślnicze. Ciekawa rzecz, że nie wszystkich "upaństwowiono", a dlaczego, to dzisiaj możemy się tylko domyślać. Niestety, rodzice moi nie doczekali lat osiemdziesiątych i oboje zmarli w przeświadczeniu krzywdy minionych lat. Natomiast lata stanu wojennego były dla nas wszystkich jedna wielką niewiadomą. Z ufnością przyjmowaliśmy kierunek zmian ludzi odważnych, jak nam się wówczas wydawało. Wałęsa był ich uosobieniem, co dzisiaj okazało się jedną wielką manipulacja nami, ludźmi uczciwymi i prostodusznymi. Nie zdawaliśmy sobie sprawy z hipokryzji ówczesnych niektórych "'działaczy". Na koniec dodam, że w naszym mieście nadal jest wielu takich , których historia niczego nie nauczyła, czego dowodem było nie tak odległe spotkanie z Wałęsą, którego posadzono niczym króla na tronie pierwszej stolicy Polski. Natomiast poddańcze wypowiedzi niektórych gnieźnian do dzisiaj wprawiają mnie w osłupienie.

Skomentuj

W związku z dbałością o poziom komentarzy, prowadzona jest ich moderacja. Wpisy wulgarne, obsceniczne czy obrażające innych komentatorów i naruszające podstawowe zasady netykiety (np. pisane CAPS LOCKIEM), nie będą publikowane. Zapraszamy do kulturalnej dyskusji. Ponadto prosimy nie umieszczać wklejonych obszernych tekstów, pochodzących z innych stron, do których to treści komentujący nie posiadają praw autorskich. Ponadto nie są dopuszczane komentarze zawierające linki do serwisów, prowadzonych przez wydawców innych lokalnych portali.

Ostatnio dodane