O pomyśle Pawła Wojciechowskiego z Gniezna i jego dość nietypowemu rozwiązaniu, jakie zastosował u siebie w domu, mówi się już w kraju. Wszystko stało się dziełem przypadku, gdyż w trakcie pewnej internetowej dyskusji, jego systemem (którym sam się pochwalił) zainteresował się jeden z dziennikarzy. Jest to zupełnie nietypowe rozwiązanie, choć w swoim założeniu dość proste. Kosztowało to jednak sporo własnego wysiłku i pieniędzy, ale jak już teraz gnieźnianin zakłada - wszystko powinno się zwrócić w ciągu kilku lat.
Wyjaśnijmy też na początku, że bitcoin to nic innego jak kryptowaluta, którą można finansować rozmaite transakcje elektroniczne. Znajduje się ona poza kontrolą naczelnego organu i właśnie dlatego budzi wiele pytań oraz wątpliwości. Jej wartość jednak doceniło już wiele ludzi na całym świecie, którzy „kopią” bitcoiny za pomocą „koparek” - komputerów z wyspecjalizowanymi układami scalonymi. Miejsca w których znajduje się wiele takich komputerów, nazywa się potocznie „kopalniami”. Są już tacy, którzy w ten sposób dorobili się majątku, ale są i tacy, którzy dopiero zaczynają i - mówiąc wprost - kombinują, jak wyjść z tym na prostą. Taka kopalnia bowiem potrzebuje sporo prądu. Więcej niż wszystkie domowe urządzenia elektroniczne razem wzięte.
- Kolega razem ze swoim znajomym kiedyś kupił koparkę do kryptowalut i mieli niecny plan uruchomić ją w akademiku. Bardzo szybko pojawił się jednak problem, ponieważ wiatraki w urządzeniu generują ogromny hałas. W efekcie koparka trafiła do mnie, gdzie trzymałem ją przez zimę w garażu. Było głośno, ale zrobiło się tam po prostu bardzo ciepło. W nie do końca dobrze izolowanym pomieszczeniu, temperatura oscylowała w okolicach 16 stopni. Pojawił się pomysł, aby to ciepło, które jest problemem, zaprząc do pracy. Wtedy zacząłem szukać potencjalnego rozwiązania. Analizując temat, trafiałem na ciekawe pomysły. Ludzie opakowywali "koparki" styropianem, a ciepłe powietrze odprowadzali rurami. Po części tłumiło to hałas i ciepło można było odzyskać, ale był nadal ogromny problem z kurzem. Trzeba było montować filtry powietrza. Inni kombinowali dalej i próbowali cieczą, by to wyciszyć i jednocześnie chłodzić - przyznaje Paweł Wojciechowski. Nie ukrywa, że to właśnie ta druga metoda zainteresowała go najbardziej, a w trakcie przeglądania różnych artykułów, prac akademickich i poradników, zapoznał się z wieloma metodami stosowania najróżniejszych cieczy.
Pomarańczowy pojemnik z płynem, w którym jest zanurzona "koparka" kryptowalut, zajmuje niewiele miejsca na piwnicznej półce, a pobiera więcej prądu niż pozostałe domowe urządzenia razem wzięte.
Fot. Paweł Wojciechowski.
Podział używanych cieczy jest prosty: jednofazowe oraz dwufazowe. Ciecz dwufazowa ulega w trakcie pracy przemianie fazowej, zmienia stan skupienia, ciecz zamienia się w gaz przy okazji świetnie odprowadzając ciepło. Można wykonać prosty eksperyment smarując skórę wysokoprocentowym alkoholem, poczujemy wtedy przyjemny chłód. Parowanie jest w tym przypadku także ogromnym problemem. Pojemniki muszą być hermetyczne, co komplikuje całość rozwiązania. - Idąc tropem cieczy jednofazowych natrafiłem też na nietypowe rozwiązanie, jakim było chłodzenie olejem transformatorowym. Jest to jednak szkodliwe dla człowieka, zawiera substancje rakotwórcze oraz niekoniecznie bezpieczne dla elektroniki. Są to dwie kluczowe sprawy dlatego temat analizowałem bardzo długo i skrupulatnie - mówi gnieźnianin, który zdecydował się więc po prostu... wymyślić coś swojego. Jak dodał, szukał metody, która będzie przede wszystkim bezpieczna dla człowieka i miała minimalny wpływ na środowisko w momencie ewentualnego wycieku. Pod koniec 2019 roku w końcu rozwiązanie znalazł. Zdecydował się kupić koparkę, nauczył się spawać i wykonał pierwszy prototyp.
Pojemnik z "koparką" od środka - urządzenie zanurzone w cieczy. Fot. Paweł Wojciechowski.
Urządzenie zostało w końcu zanurzone w pojemniku z płynem i tym samym hałas zniknął. Nad tym rozwiązaniem i jego wykonaniem pracował kilka miesięcy, ale efekt był zadowalający. Trzeba było zastanowić się jeszcze jak najefektywniej wykorzystać ciepło (które jest w ten sposób emitowane) na potrzeby domowe. Już sama praca zasilacza pozwalała m.in. na lepsze suszenie rozwieszonego w piwnicy prania. Kolejnym elementem całego rozwiązania stały się dwa dodatkowe zbiorniki na wodę (razem 600 litrów, prawdopodobnie będzie potrzeba aby liczbę tę zwiększyć). Ciepło z komputerów zaczęło ogrzewać całą wodę jaka wpływa do domu. Efekt? Woda w kranie o temperaturze 35-45 stopni przez cały czas i to bez wykorzystania gazu. Letnie rachunki za jej podgrzewanie zostały zminimalizowane do opłat stałych. Dodatkowo liczyć trzeba też to, że ciepła woda trafia także do pralki i zmywarki do naczyń, które teraz mniej prądu pobierają na jej podgrzanie do wspomnianej temperatury. To sprawia, że piec gazowy przydaje się tylko w okresie grzewczym.
Bezpośrednio przy "koparce" znajduje się pierwszy ze zbiorników na wodę. Fot. Paweł Wojciechowski.
Problemem pozostały jednak koszty energii elektrycznej. Jak wspomniano, sama koparka potrzebuje dużo prądu. Nawet za dużo. Porównując - dziennie pobiera tyle energii, co około 40 domowych lodówek. Do tego życie zawodowe gnieźnianina to praca przy komputerze - w domu znajduje się ich kilka, a także serwery. Myśląc o rachunkach za prąd - wychodzi sporo, dlatego Paweł Wojciechowski zdecydował się pójść w fotowoltaikę. - Tak jak pierwotną potrzebą było to, żeby wyciszyć urządzenie, tak kolejną znaleźć alternatywne źródło zasilania. Oczywistym sposobem stała się fotowoltaika - przyznaje.
Do tego przedsięwzięcia zdecydował się podejść również alternatywnie, bo, jak sam nie ukrywa, taką ma naturę - całą instalację, zamocowaną na dachu swojego domu, wykonał sam. Łącznie z konstrukcją nośną. Zajęło to trochę czasu, ale przyznaje iż zrobił to trochę z oszczędności, a trochę z wrodzonej chęci doskonalenia swoich umiejętności. - Wykorzystałem do tego najlepsze komponenty z górnej półki, by zapewnić bezpieczeństwo - mówi. Wszystko jednak pod nadzorem specjalistów, którzy go instruowali i doradzali. Konstrukcję, jak zapewnia, zamocował bardzo mocno, a efekty tej pracy widać już było po kilku tygodniach. Przyznaje jednak, że po przeliczeniu, koszt realizacji był o niecałą połowę tańszy, niż gdyby zrobiła to wynajęta firma. Przyznaje, że robocizna kosztowała go sporo, ale dzięki temu nabrał dużo wiedzy.
Konstrukcja pod przyszłą instalację fotowoltaiczną na dachu domu. Fot. Paweł Wojciechowski.
- Zanim zdecydowałem się na fotowoltaikę, to te rachunki za prąd traktowałem jako inwestycję w bitcoiny, taką trochę wymuszoną. Trzeba było za gaz zapłacić, a w tym przypadku musiałem za prąd zapłacić - przyznaje Paweł Wojciechowski. Dodaje też, że obecnie koparka z której korzysta, wydobywa połowę tej kwoty, którą trzeba wydać na jej funkcjonowanie. Miesięcznie rachunek za jej działanie wynosi około 700 złotych, a w skali całego domu około 1000 złotych. Teraz, po uruchomieniu połowy instalacji fotowoltaicznej, przy aktualnej aurze, koszty energii elektrycznej całego domu spadły do zera: - Mam nawet zysk energetyczny z małą „górką”, ale to na pewno na zimę nie wystarczy, dlatego całą instalację rozbuduję o drugą część - przyznaje gnieźnianin. Prywatnie, jak już wspomnieliśmy, zajmuje się komputerami. Stworzył więc własny program, dzięki któremu w całości monitoruje sytuację energetyczną w swoim domu - jaki jest pobór, ile prądu generują w danej chwili panele oraz ile energii odsprzedaje do dostawcy.
Teraz Paweł Wojciechowski myśli o przyszłości. Przede wszystkim planuje zainwestować w lepszą koparkę kryptowalut, zanurzyć serwery ale przede wszystkim rozważa pójście w kierunku dalszego rozwoju swojego nietypowego rozwiązania: - Nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych i nigdy nie idę standardową drogą. Cała ta instalacja to pomysł na biznes, robię to. W Gnieźnie są jeszcze miejsca gdzie odzyskuje się w ten sposób ciepło. Wkrótce będziemy działać w jednej z miejscowości, gdzie podobny system ogrzeje budynki gospodarcze rolnika. Rozmawiałem z kilkoma instytucjami publicznymi w Gnieźnie o potencjalnym zastosowaniu tego rozwiązania lecz bez większych sukcesów. W Poznaniu ruszyło rozwiązanie do odzyskiwania ciepła z płynących ścieków - mówi.
Wszystko jednak zależy od tego, jak będzie wyglądał rynek kryptowalut oraz to, jak będą tworzone kolejne regulacje, które co chwilę dotykają różnych dziedzin życia – nie tylko energetyki i fotowoltaiki. Czy więc system stworzony przez gnieźnianina to doby pomysł na start-up? Na pewno. Czy to rozwiązanie może podbić rynek? Czas pokaże.
Gotowa pierwsza część instalacji fotowoltaicznej. Fot. Paweł Wojciechowski