Początki są zawsze podobne – zasłyszane rodzinne opowieści, czasem chęć poznania dziejów okolicy, niekiedy praca naukowa lub po prostu ludzka ciekawość. Wtedy wszystkie drogi prowadzą do... archiwów.
9 czerwca przypada Międzynarodowy Dzień Archiwów. Pierwsza Stolica Polski, jako miasto o bogatej historii sięgającej od średniowiecza aż po współczesność, posiada dwie takie instytucje – Archiwum Archidiecezjalne oraz Archiwum Państwowe w Poznaniu Oddział w Gnieźnie. Obie mogłyby tego dnia świętować gdyby nie fakt, że w takim miejscu cały czas się pracuje – to nieustanne gromadzenie zbiorów, ewidencjonowanie, skanowanie, odpowiadanie na pytania poszukiwaczy, udostępnianie dokumentów, ustalanie faktów, a w miarę możliwości także poszukiwanie materiałów dla własnej pracy naukowej.
- Najprościej gnieźnieńskie archiwa można podzielić pod kątem dokumentów, jakie te instytucje przechowują. W archiwach państwowych znajdują się głównie dokumenty powstałe w urzędach państwowych lub samorządowych. W archiwach kościelnych są dokumenty wytworzone przez organy kościelne - tłumaczy Marek Szczepaniak, kierownik gnieźnieńskiego oddziału Archiwum Państwowego w Poznaniu.
- Ważne są także podstawy prawne działania obu archiwów, ponieważ ma to konsekwencje w postaci obowiązku lub braku obowiązku udostępniania zasobu - inaczej to wygląda w archiwach państwowych, a inaczej w archiwach innych. Archiwum kościelne w świetle prawa państwowego jest archiwum prywatnym - wyjaśnia ks. dr Michał Sołomieniuk, dyrektor Archiwum Archidiecezjalnego w Gnieźnie. Takie rozróżnienie jest istotne, ponieważ o ile w przypadku państwowej jednostki, udostępnianie dokumentów w większości przypadków następuje bez ograniczeń, o tyle w kościelnej instytucji jest to tylko dobra wola właściciela. W Gnieźnie taka możliwość istnieje od 1960 roku. Na mocy decyzji księdza prymasa Stefana Wyszyńskiego powołano wówczas do życia Archiwum Archidiecezjalne, by gromadzić zbiory z terenu całej archidiecezji gnieźnieńskiej, a następnie je udostępniać. Mówimy tu o dokumentach, których metryka sięga aż od średniowiecza. O ile przez lata zainteresowania archiwami kościelnymi wykazywali tylko naukowcy, o tyle w ostatnich dziesięcioleciach nastąpił wzrost liczby odbiorców – głównie genealogów przeglądających księgi parafialne w poszukiwaniu swoich przodków.
- Oprócz tego swoje archiwa zakładowe posiadają jeszcze takie jednostki jak Starostwo Powiatowe, Urząd Miejski, Sąd Rejonowy. Nie są to archiwa publiczne, ale z większością tych dokumentów też można się zapoznać na zasadzie dostępu do informacji publicznej. Na przykład archiwum ksiąg wieczystych jest ogólnie dostępne, bo są to akta jawne - podaje przykład Marek Szczepaniak.
- Archiwum Archidiecezjalne, oprócz samych archiwaliów, ma w swojej pieczy także Bibliotekę Katedralną. Zbiory te są bardzo rozbudowane, gdyż funkcjonowała ona prawie od początku istnienia archidiecezji, stąd mamy też zbiory średniowieczne i przyjeżdżają do nas badacze starych ksiąg. Każdy, kto chce je przeglądać, musi być naukowcem. Są takie akta, które mogą przeglądać wszyscy użytkownicy, ale są i takie zbiory, które wymagają pisma polecającego z uczelni, abyśmy byli pewni iż dana osoba ma interes naukowy i posiada minimum umiejętności posługiwania się tą księgą czy zespołem akt – na przykład czy będzie potrafiła je odczytać - wskazuje ks. Michał Sołomieniuk, dodając iż znaczna część dokumentów kościelnych pisana jest w języku łacińskim.
Inaczej jest w przypadku akt znajdujących się w gnieźnieńskim oddziale Archiwum Państwowego - tu dokumenty stworzone w XIX wieku, na początku XX wieku oraz w okresie II wojny światowej są w przeważającej większości w języku niemieckim. - Pisane są one „handschriftem”, a więc pismem odręcznym, dlatego aby to przeczytać wskazane byłoby ukończenie kursu neografii gotyckiej. Niemniej, nawet akta z okresu międzywojennego, a nawet powojennego, pisane w języku polskim odręcznie, stwarzają wiele problemów - nie ukrywa Marek Szczepaniak. Dodaje przy tym, że Archiwum Państwowe zawsze jest otwarte dla zainteresowanych, a tych nie brakuje. Tematyka poszukiwań jest bardzo rozmaita. Najczęściej kontaktują się historycy, regionaliści, a także osoby poszukujące informacji o przodkach. Często udaje się im pomóc, ale nie zawsze. Wiele dokumentów na przestrzeni wieków przepadło w trakcie różnych zawirowań dziejowych lub nigdy nie zostało przekazanych do archiwów, choć powinny tam trafić. I tu dochodzimy do kolejnej „instytucji”, która również znajduje się w Gnieźnie, ale jest bardzo rozproszona.
Nie powinno być tajemnicą, że największym archiwum na terenie Grodu Lecha, są zasoby prywatne przechowywane w... domach gnieźnian. To albumy z fotografiami, stare dokumenty, gazety, odręczne notatki, czasem rzadkie publikacje wydane sto lub więcej lat temu. Tych archiwów nikt nie ewidencjonuje, nie podlegają kontroli i bardzo często nikt o nich nie wie. A to właśnie te wiekowe pamiątki, mające często dla ich właścicieli wartość sentymentalną, mogą mieć także tę historyczną – dla dziejów Gniezna. Zdarza się, że takie przedmioty trafiają niestety na śmietnik, a tymczasem czekają na nie właśnie archiwa.
- Archiwum Archidiecezjalne może przyjmować spuścizny po kapłanach. Czasami bywa tak, że po śmierci księdza w rodzinie, krewni jakąś część tego, co posiadał w biurku, zabierają sobie jako pamiątkę. Mija kilkadziesiąt lat i dla drugiego, trzeciego pokolenia nie ma to już wartości sentymentalnej. Stąd warto, by takie osoby skontaktowały się z Archiwum Archidiecezjalnym w celu ich przekazania. Zdarza się też, co prawda rzadko, że ksiądz zmarły kilkadziesiąt lat wcześniej, odchodząc na emeryturę, zabrał ze sobą akta parafialne „na pamiątkę”. Rodzina często nie wie, co z tym zrobić, a mogą to być dokumenty, których brakuje w aktach parafii - przyznaje ks. Michał Sołomieniuk, podając przykład takiej sytuacji, kiedy to niektóre akta trafiły do archiwum po pół wieku. Zdarzył się też i taki przypadek, że akta kościelne znalazły się na aukcji internetowej – ta została zablokowana, gdyż tego typu dokumenty nie podlegają zbyciu i powinny wrócić do prawowitego właściciela. We wspomnianym kazusie policja odebrała niedoszłemu sprzedawcy ów dokument i oddała go instytucji kościelnej.
- W przypadku Archiwum Państwowego poza materiałami, które przejmujemy na podstawie ustawy archiwalnej, zbieramy wszelkiego rodzaju dokumenty po instytucjach, ewentualnie po osobach świeckich – tak się też zdarza. Nie nadzorujemy wszystkich instytucji działających na naszym terenie, ale istnieją takie, które posiadają stare dokumenty i które z różnych powodów są interesujące i zasługują na to, by się znaleźć w naszych zasobach - wyjaśnia Marek Szczepaniak i jak dodaje, niedawno z gnieźnieńskim oddziałem Archiwum Państwowego skontaktowała się placówka, która przypadkowo odnalazła dokumenty w trakcie remontu pomieszczeń. - To akta z okresu pruskiego i II wojny światowej, które zupełnie przypadkowo się odnalazły. Są one na tyle interesujące, że po przeprowadzonej ekspertyzie stwierdziliśmy, iż przejmiemy te materiały. Jak mówi kierownik, są też takie dokumenty, które lata temu ktoś wziął (również „na pamiątkę”) odchodząc z zakładu pracy lub stowarzyszenia, a które obecnie już nie istnieje. Takim, nierozsądnym wówczas krokiem, ocalił je od zaprzepaszczenia – dziś mogą one mieć wartość historyczną. - Jeżeli rodzina nie wie, co z tym zrobić, najlepiej jest powiadomić o tym archiwum, aby przeprowadziło ekspertyzę - dodaje Marek Szczepaniak.
Nie każdy dokument może mieć wartość historyczną, ale najlepiej po prostu się upewnić – są osoby, które mogą pomóc to ocenić. Lepiej pójść taką drogą, niż od razu wyrzucać na śmietnik. W ten sposób bowiem zniszczono już wiele bezcennych pamiątek o Gnieźnie i okolicy, o których dziś już nawet nie wiemy, że były.
Jest też jeszcze jedno wyjście, by przekazać coś dla kolejnych pokoleń gnieźnian, badających dzieje miasta. - Jeśli są to materiały, które były czyjąś prywatną własnością i po ekspertyzie stwierdza się, że warto je przechować dla potomnych, to my możemy poprzestać na digitalizacji tych materiałów. Wykonamy skany i oddamy oryginały właścicielowi - mówi Marek Szczepaniak.
W styczniu 2016 roku z naszą redakcją skontaktował się pan Mateusz z Halinowa w województwie mazowieckim. Podczas swojej wizyty w Sulejówku niedaleko Warszawy na ulicy znalazł... egzemplarz gnieźnieńskiego dziennika „Lech” z 8 sierpnia 1901 roku. Po wymianie korespondencji ustaliliśmy, że prześle ową gazetę do nas. W odpowiedzi wysłaliśmy mu podziękowania, a po otrzymaniu „Lecha” przekazaliśmy go do zasobów gnieźnieńskiego oddziału Archiwum Państwowego w Poznaniu. Numer gazety był unikalny, a od tej pory może on służyć każdemu. Tak też uczyniliśmy z innymi wydaniami gazety z prywatnego archiwum - w tym również wydania „Lecha” z 3 września 1939 roku.
- Chciałbym też wskazać na taki rodzaj archiwaliów, który jest w wielu rodzinach. Są to zbiory korespondencji. Niedawno dowiedziałem się, że starsza pani z drugiej części Polski, posiada korespondencję z czasów narzeczeńskich swoich rodziców. Jej mama mieszkała na Arkuszewie, a tata w Skiereszewie. Kiedy on poszedł do szkoły zawodowej do Margonina, przyszli małżonkowie wymieniali ze sobą korespondencję - było to w latach 20. XX wieku. Ich córka trzyma ją nadal, ale namawiam ją na to, by przekazała je do archiwum z prostego powodu - w jej miejscu zamieszkania, te nazwy wsi nic nie mówią, a do tego treść listów może zawierać bardzo ciekawe szczegóły dotyczące życia jednej i drugiej osady. Czasami ludzie nie zdają sobie sprawy, że poza pięknymi słowami, jakie pisali do siebie narzeczeni, takie listy mogą mieć dużo szczegółów ciekawych dla historyków tego regionu, ale nie dla badaczy dziejów nie w innej części Polski - mówi ks. Michał Sołomieniuk.
- W tej chwili coraz bardziej doceniamy różnorodność źródeł historycznych – liczą się nie tylko dokumenty wytworzone przez instytucje, ale także pisma okołourzędowe, jak chociażby kroniki szkolne, ale także dokumentacja prywatna. Moim niedawnym odkryciem są mowy pogrzebowe, jako źródło historyczne, bo taki zbiór też posiadamy. Jedna z działaczek ZBOWiD-u (Związku Bojowników o Wolność i Demokrację - przyp. red.), uczestniczyła praktycznie we wszystkich pogrzebach członków ZBOWiD-u, wygłaszała mowy na każdym pogrzebie i przygotowywała je w formie notatek. Być może większość z nich jest „sztampowa”, jak to zwykle bywa na pogrzebach, ale czasami w przypadku bliżej jej znanych osób, są tam szczegóły, których nigdzie indziej się nie znajdzie - wskazuje Marek Szczepaniak.
- Dla historyka mogą być ciekawe np. dawne książeczki ubezpieczeniowe, ponieważ zawierają one pieczątki z kolejnych zakładów pracy i pozwalają odtworzyć drogę pracy zawodowej konkretnej osoby. Ważnym źródłem może być też stary dowód osobisty, gdyż i tam były adnotacje o zakładach pracy, dzieciach a ponadto po numerze i serii dowodu można próbować dojść do tzw. koperty dowodowej w archiwum miasta czy gminy, czyli jednostki archiwalnej z ważnymi informacjami urzędowymi o obywatelu - dodaje ks. Michał Sołomieniuk.
Przykładem ciekawych znalezisk są akta, które w roku 2015 znaleziono w katedrze. Wieki temu posłużyły za wypełnienie szczelin podczas przebudowy kościoła, gdyż nie miały one żadnej wartości dla ówczesnych. Były to sądowe pisma ulotne, niczym współczesne urzędowe zapiski poczynione w notatniku, ale dziś, po kilkuset latach, stanowią spory ładunek wiedzy o tamtym okresie.
Dokumenty trafiające do archiwum nigdy w nim nie przepadają. - Pokutuje takie przekonanie, że jak coś się odda, to jakby wrzuciło się do studni i nikt tego już więcej nie zobaczy. Tymczasem naszym statutowym zadaniem jest udostępnianie materiałów, a przekazanie dokumentu do archiwum oznacza iż wchodzi on do obiegu naukowego i może być powszechnie znany. Osoby zainteresowane nim dopiero wtedy mają możliwość dotarcia do niego - wyjaśnia Marek Szczepaniak.
Dla historyka diabeł tkwi w szczegółach i to nawet w przypadku przeglądania dokumentów z akt kościelnych. Często jest to bowiem poszukiwanie igły w stogu siana, która niekiedy przeradza się w podróż po nitce do kłębka - tym jest najczęściej dotarcie do ściany, której nie da się przeskoczyć. Oznacza to albo brak informacji, albo wyczerpanie tematu. Można bowiem napisać książkę i zawrzeć w niej to, co znalazło się w jednym, obszernym źródle, a można też szukać pobocznych wątków, by wydobyć wszystko, co tylko się da. To uczucie nie jest obce poszukiwaczom, ale wielu rodzinom może być nieznane. Trzeba jednak zrozumieć, że historię wszyscy piszemy wspólnie, codziennie i po latach również powinniśmy się nią dzielić z innymi.
Gdzie zgłosić się z dokumentami, które chce się przekazać do archiwum?
Archiwum Państwowe w Poznaniu Oddział w Gnieźnie
ul. Sobieskiego 20 (zielony budynek za salą sportową)
telefon: 61 426 18 17
mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Archiwum Archidiecezjalne w Gnieźnie
ul. Kolegiaty 2 (budynek, w który mieści się też muzeum)
telefon: 61 426 19 09
mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.