Ten dość ciekawy, ale wciąż niezbadany w pełni temat, starał się przybliżyć zainteresowanym Tomasz Sawicki, archeolog z Muzeum Początków Państwa Polskiego na spotkaniu odbywającym się w ramach Festiwalu Dziedzictwa Kulturowego Gniezna "Fyrtel". W swojej pracy zawodowej był uczestnikiem wielu wykopalisk prowadzonych na jednym z najważniejszych dla polskiej historii miejsc, jakim jest Wzgórze Lecha.
Zamek książęcy
Aby zacząć mówić o gnieźnieńskich zamkach, trzeba zacząć niejako "od środka" historii: - Gniezno swoje zamki miało. Niestety, podkreślam, że miało. To jest absolutna przeszłość, a do tego wszystkiego w stanie dość kiepsko zachowanym. Dotyczy do zwłaszcza zamku książęcego, piastowskiego, związanego ze znaczącą osobistością dla historii Gniezna i Wielkopolski, jaką był książę Odonic. Książę ten, po wielu walkach, toczonych na terenie Wielkopolski, Małopolski i Śląska, wojska podchodziły do Gniezna i atakowały gród wielokrotnie. Dlatego zaistniała potrzeba budowy zamku, ale czasu za dużo nie było, pieniędzy pewnie też nie było i w 1234 roku książę Władysław Odonic wraz z synem przypuszczalnie Przemysłem I, przystąpił do "odbudowy" lub "budowy" zamku - źródła różnie bowiem wspominają, co wówczas miało miejsce - przyznaje Tomasz Sawicki. W jego opinii, jeśli mowa jest o odbudowie, to najprawdopodobniej chodzi o wznoszenie budowli na podstawie starych fundamentów zamku, który spłonął w 1192 roku: - Być może było to związane z atakiem wojsk małopolskich. Płonął wówczas gród gnieźnieński i jak zapiski donoszą, spłonął zamek i monasterium. Teraz ponownie pojawia się pytanie - co to znaczy monaterium? Czy to jest kościół, klasztor, kaplica, czy katedra? Wydaje mi się iż w 1192 roku spłonął właśnie stary zamek i być może niedawno wybudowany kościół św. Jerzego, jako właśnie to monasterium, choć dopuszcza się możliwość także niewielkiego klasztoru w jego pobliżu. Tego jednak nie wiemy i my się domyślamy metodą dedukcji - mówił badacz. Przytoczył opinie XIX-wiecznych przedstawicieli ówczesnej nauki, którzy donosili o dawnym zamku na Wzgórzu Lecha. Jednym z ciekawszych z nich jest rocznik Towarzystwa Przyjaciół Nauk z 1890 roku zawarto m.in.: - Północny spadek wzgórza Lechowego zwano górą żnińską, i tu miał stać stary zamek, którego szczęty jeszcze podobno przed laty kilkudziesięciu oglądano. Jako ciekawostkę warto także dodać iż kościół św. Jerzego w dawnych zapiskach nosił także tytulaturę in castlo (w zamku - łac.). Niemniej, zainteresowanie tą kwestią przez XIX-wiecznych badaczy doprowadziło do pomyłki, która pokutowała w literaturze jeszcze przez kilkadziesiąt lat XX wieku. Otóż bardzo często łączyli oni zamek na Wzgórzu Lecha z tym, który został pobudowany kilka wieków później nad Jeziorem Jelonek (o tym napiszemy później).
- Z późniejszych zapisków dowiadujemy się, że w 1314 roku dokonywana była restauracja "Zamku Odonica", który znajdował się w złym stanie technicznym. Druga notatka na jego temat jest z 1357 roku, odnosi się do wizyty kogoś w rodzaju "specjalisty od warowni", który został wysłany przez króla Kazimierza Wielkiego do Gniezna, by ten sprawdził stan budynku i jego wartości obronnej. Okazało się iż zastał taką nędzę, że napisał o tym do króla, a król wkrótce przysłał pismo iż zamek ma być w trybie pilnym przywrócony do użytku i stanu obronności - opowiadał Tomasz Sawicki. Oznacza to iż zamek musiał być wielokrotnie restaurowany, ale mimo to obiekt wciąż popadał w ruinę i w połowie XV wieku jego teren został przejęty przez Kościół, a na jego reliktach pobudowano wikariaty. To właśnie fragmenty tych przeróbek, opartych na dawnych fundamentach zamkowych, zostały odnalezione przez archeologów w trakcie prowadzonych wykopalisk.
Powyższe, to tylko relacje pisemne, mówiące o istnieniu zamku tudzież zamkach na Wzgórzu Lecha. A co można odnaleźć w ziemi? Bardzo ważne odkrycia w tym zakresie zostały poczynione w północnej części Wzgórza Lecha, gdzie odnaleziono XIII-wieczne cztery słupy nośne, zagłębione na 4 metry w ziemię: - Wiedziano bowiem, że grunt jest nasypowy, sztuczny i jest drewniano-ziemny, który nie utrzyma dużej i ciężkiej budowli przez lata. W związku z tym, podobnie jak to się robi i dzisiaj, ustawiono słupy z kamienia i zaprawy wapiennej, który musiały dźwigać coś ciężkiego. To nie jest pod lekką budowlę, ale pod wielopiętrowy, być może dwu, albo nawet trzykondygnacyjny obiekt, dość ciężki, być może nawet wieżę - mówił badacz. Wśród zaprezentowanych zdjęć z lat 80., kiedy w rejonie kolegiat prowadzono badania, zaprezentowano wiele murów późnośredniowiecznych, nachodzących lub opartych na konstrukcjach, które należą do Zamku Odonica. W jednym przypadku odnaleziono także otynkowany fragment ściany, co oznacza iż budynek musiał być podpiwniczony. Tomasz Sawicki zwrócił uwagę iż położenie tej części zamku było na skraju wzgórza: - To był bardzo niestabilny grunt, prawie na zewnętrznym stoku wałów, a tymi słupami nie dotarli do gruntu rodzimego, tylko zatrzymali się na poziomie konstrukcji drewniano-ziemnych. Prawdopodobnie to była przyczyna do tego, że zamek popadał w ruinę techniczną. To samo działo się z kolegiatami wieki później - przyznał, wskazując iż prawdziwy grunt Wzgórza Lecha sięga do rejonu kościoła św. Jerzego, a dalsza, północna wzniesienia część jest w dużej części sztuczna, powstała w trakcie budowy grodu.
Inną część Zamku Odonica odnaleziono po drugiej stronie północnej krawędzi Wzgórza Lecha, gdzie odkryto fragment fundamentów w kształcie łuku, na których najprawdopodobniej wznosiła się baszta: - W pobliżu odnaleźliśmy także dużo okrzesów, a więc budowa trwała na miejscu, kamienie obrabiano także na miejscu, ale nie robiło się tego dla fundamentów, gdzie kamienie były całe, ale dla tego, co znajdowało się ponad gruntem. Możemy powiedzieć więc, że część tego zamku była murowana z kamienia, choć cegła wtedy też wchodziła już w użycie - przyznał Tomasz Sawicki. Praca odkrywcy na Wzgórzu Lecha napotykała jednak na wiele trudności i dziś, przez działania różnych czynników czy osób, nie dowiemy się już, co skrywa ziemia w niektórych miejscach: - Przy północnym skrzydle kolegiat znajdowały się fundamenty z potężnymi głazami, które wyszły na wierzch, kiedy myśmy już od miesiąca nie kopali. Poszedłem kiedyś przy okazji, a pod fundamenty budowanych na nowo kolegiat wykopano duże doły i wyszły na wierzch duże kamienie. Nie było komórek, by zrobić zdjęcie, dlatego udałem się szybko do Muzeum po fotografa i zanim ten przyszedł na miejsce, przyjechała betoniarka i wszytko zalała betonem. Tyle z tego widzieliśmy i dziś już nie wiemy co to było, czy to konstrukcja pod jakąś dużą budowlę, czy to z czasów grodu. W rejonie pomiędzy kolegiatą a przed kościołem św. Jerzego, odnaleziony został fragment muru oporowego, który zdaniem Tomasza Sawickiego został pobudowany na linii przebiegu części zamku. Krawędzią tego zespołu zamkowego, który najprawdopodobniej obejmował cały obecny taras Wzgórza Lecha, był też wspomniany kościół.
Wśród zabytków, które podkreślają znaczenie wzgórza, są wędzidła końskie i zgrzebła końskie, dość rzadko występujące znaleziska na terenie kraju. Ponadto odnaleziono także fragment bulli (pieczęci) z XII wieku, która podkreśla iż teren ten był miejscem ważnym: - Być może jest ona z kancelarii książęcej. Jedni mówią iż jest z końca okresu Bolesława Krzywoustego, a drudzy mówią o Kędzierzawym, wskazując na krój czcionki - przyznał Tomasz Sawicki, który zaprezentował przypuszczalny rysunek Zamku Odonica, stworzony na podstawie wykopalisk przez Jarosława Grygucia: - Jest trochę fantazyjny, gdyż nie jest rysunkiem naukowym, a poparty jest jedynie tym iż w pewnych miejscach dopatrujemy się podobnych budowli. Jak one wyglądały faktycznie, to jednak nie wiemy - przyznał archeolog. Hipotetycznie, zamek książęcy był w części otoczony wałem drewniano-ziemnym, wspartym na starszej konstrukcji grodowej - podobna konstrukcja znajdowała się w Głogowie.
Zamek arcybiskupi
Drugim zamkiem, o którym wspominał badacz, jest obiekt odnaleziony w zachodniej części, u podnóża Wzgórza Lecha, w rejonie pomiędzy ul. Łaskiego a ul. Jeziorną. O tym budynku można powiedzieć znacznie więcej, gdyż nie tylko zachowały się pozostałości w ziemi, ale nawet dwa rysunki na gwaszach Karola Albertiego. Zamek ten należy łączyć z postacią prymasa Jana Łaskiego, który jego budowę zlecił w XVI wieku celu stworzenia obiektu obronnego, w którym duchowieństwo mogłoby się bronić przed najazdami. Kogo? - Mowa tu o ruchach reformacyjnych, gdyż rozszalała szlachta plądrowała wszystko, grabiąc kościoły. Przerażenie było ogromne, kiedy to się niestety działo w Polsce. Projekt prymasa nie został jednak w pełni wykonany: "Rozruchy wojenne, zniszczenia przez najazdy dóbr arcybiskupich i próżny zawsze skarb arcybiskupi, pozwoliły mu zaledwie założyć obszerne i silne fundamenta pod gmach rzeczony na południe od kościoła metropolitalnego nad jeziorem Jelonek zwanym, który dopiero następni prymasi według pierwotnego planu lubo niecałkowicie wykończyli" - cytował Tomasz Sawicki. Budowniczy Jan Wysocki, który na polecenie Łaskiego podjął się budowy, za swoją pracę jako zapłatę otrzymał wieś Sławno.
W 1613 roku pożar miasta pochłonął także zamek, który został odbudowany, ale w 1724 roku ponownie uległ zniszczeniu w ogniu. Zniszczenie było takie, że planowano sprzedać cegłę z rozbiórki. Obiekt więc nie miał zbytniego szczęścia, podobnie jak Zamek Odonica także ulegał nieustannej degradacji. Fakt iż zamek arcybiskupi powstał kilka wieków później sprawia iż zachowały się dokumenty lustracyjne, dokładnie opisujące jego wnętrze - najstarszy z nich jest z 1685 roku. Istnieje hipoteza, że w miejscu zamku wcześniej mógł znajdować się arcybiskupi dwór reprezentacyjny, a dla jednego z nich zachowała się notatka iż w 1493 roku przebywał w nim król Jan Olbracht. Ostatnim arcybiskupem, który zamieszkiwał zamek, a więc do 1730, był abp. Adam Komorowski. Kolejni już wybierali pobyt w pobliskich kanoniach: - Orientacyjny opis zamku, po odbudowie przez Macieja Łubińskiego po 1784 roku, podaje Stefan Damalewicz iż była to budowla na planie nieregularnego czworoboku z dziecińcem o przekątnej pokrywającym z kierunkami świata. W narożniku północnym znajdowała się potężna, okrągła wieża, baszta - mówił Tomasz Sawicki, cytując fragmenty zapisków o wyglądzie zamku.
W 1813 roku lustracja stwierdziła iż zamek znajdował się w ruinie. Znaleźć można jednak lakoniczne informacje o tym iż pełnił on także rolę więzienia w XVII wieku. Co w sprawie tej kolejnej, dosyć sporej budowli może powiedzieć archeologia? - Kopiąc w rejonie baszty natrafiliśmy na domniemane pomieszczenie karcerowe w sercu tego obiektu. Natrafiliśmy tam na bruk kamienny, resztki jedzenia, jakieś kosteczki, łuczywka - przyznał badacz dodając iż wykopaliska na tym obszarze rozpoczęły się w latach 30. XX wieku za czasów biskupa Antoniego Laubitza: - Budując gmach Muzeum Archeologicznego, który do niedawna pełnił rolę Trybunału Metropolitalnego, natrafiono na północno-zachodnią basztę, którą można obejrzeć, gdyż znajduje się w piwnicy tego budynku. Z zapisków wiadomo iż wjazd do zamku był od strony ul. Jeziornej, ale nie odnaleziono dotychczas żadnych potwierdzających to śladów. Wiadomo natomiast iż stawiając mury obronne, zostały one pobudowane w znacznej części bezpośrednio na wałach drewniano-ziemnych dawnego grodu. Ponadto odsłonięto też fragmenty murów ze strzelnicami, położonymi tuż za obecnym murem przy ul. Jeziornej. Innym ciekawym odkryciem był fragment drewnianego pomostu po zachodniej stronie, który dawniej znajdował się nad brzegiem Jeziora Jelonek, a obecnie zlokalizowany jest około 30 metrów od niego: - Wykonany był z dębu w latach lat 30. XVI wieku, a więc z okresu budowy zamku. To jest pomost browarny, szeroki na około 4 metry z prowadnicami, pochylony w kierunku jeziora. Z samej kamienicy zamkowej zachowały się jedynie ławy fundamentowe, a więc fragmenty nieodzwierciedlające nawet pomieszczeń piwnicznych.
Jak widać powyżej, wykład był idealną okazją ku temu, by przybliżyć sobie wiedzę o gnieźnieńskich zamkach, których na terenie naszego miasta w przeciągu wieków były aż dwa, a po których na powierzchni nie pozostał praktycznie żaden ślad.
Komentarz od redakcji. Jedynym akcentem, który pozostawił trochę niesmaku, było wspominanie o trudnościach, z jakimi spotyka się praca archeologa na terenie Wzgórza Lecha i w jego pobliżu. Poza wspominanym powyżej epizodem z lat 80. XX wieku, mowa też tu chociażby o planach dużych badań, jakie miały się odbyć w 2010 roku przed rewitalizacją całego terenu, a które zostały bardzo mocno okrojone. Innym przykładem była przebudowa ul. Łaskiego sprzed ponad dwóch lat, kiedy to można byłoby zweryfikować położenie drugiej baszty zamku arcybiskupiego, teoretycznie nachodzącej na pas obecnej jezdni. Niestety, nie doszło to do skutku. Tymczasem pozostałości obu zamków, spoczywają w większości pod ziemią i są niewidoczne dla turystów. Poznań miał ruiny i na ich miejscu pobudował nowoczesnego "Gargamela". Gniezno ma ruiny, ale się nimi nie chwali, ukrywa je, zasypuje, ewentualnie trzyma pod kluczem w piwnicy. Czy czegoś się wstydzimy?