W piątek 26 listopada pojawiły się informacje o zgonie Artura „Walusia” Walczaka, gnieźnieńskiego strongmana. Walczył on o zdrowie po urazie, jaki odniósł podczas zawodów PunchDown, odbywających się we Wrocławiu. Został on znokautowany przez innego zawodnika, a po stwierdzeniu poważnych obrażeń głowy przewieziono go do szpitala. Jego stan od początku był krytyczny. Ze śpiączki nie udało się go wybudzić - zmarł w piątkowy ranek 26 listopada we wrocławskim szpitalu.
Artur Walczak, znany przez większość jako „Waluś”, urodził się w 1975 roku w Gnieźnie. Swoją karierę na ścieżce siłaczy rozpoczął w wieku 15 lat, kiedy to zaczął ćwiczyć w prowizorycznej siłowni stworzonej w piwnicy bloku. Z czasem zaczął uczęszczać do takiej z prawdziwego zdarzenia, zaczynając osiągać coraz lepsze wyniki. Nawet podczas dwuletniej służby wojskowej nie zarzucił ćwiczeń, korzystając z możliwości, jakie dawała mu siłownia w jego jednostce.
Po przejściu do cywila w 1996 roku zaczął regularne ćwiczenia i zaczął myśleć o uczestnictwie w zawodach, które pozwoliłyby mu zmierzyć się z równymi sobie. Zmaganiami strongmenów zainteresował się w 2002 roku, a odtąd zaczął uczestniczyć w kolejnych spotkaniach, podczas których zaczął zdobywać uwagę i uznanie w środowisku siłaczy - najpierw na poziomie lokalnym, potem regionalnym, aż w końcu krajowym. W 2006 roku wziął udział w zawodach w Dubaju, gdzie pokonał wielu doświadczonych zawodników, ustanawiając także rekord świata w tzw. spacerze farmera (z walizką o wadze 150 kilogramów na odległość 50 metrów). Zaliczał także rywalizacje w wielu krajach Europy, pokonując wielu tytułowanych strongmanów indywidualnie lub w parze.
W Gnieźnie był również postacią znaną, obecną nie tylko na wielu zawodach strongman, ale także rozpoznawalną poza środowiskiem sportowym. Zmarł w wieku 46 lat. Rodzinie i bliskim składamy wyrazy współczucia.