Można bez żadnego skrępowania powiedzieć, że tradycja śmigusa-dyngusa stanowi niepisane święto gnieźnieńskich morsów. W końcu woda jest ich żywiołem, a do tego lana prosto z wiadra - tym bardziej. Nic więc dziwnego, że amatorzy mroźnych doznań, którzy w poniedziałkowe południe zebrali się na plaży Jeziora Winiary, byli nastawieni także na wspólne przemoczenie do suchej nitki.
Pogoda panująca od przedpołudnia na pewno w jakimś stopniu miała wpływ na to, że na Łazienkach pojawiła się tylko grupa naprawdę wytrwałych morsów. Kilku z nich zabrało ze sobą wiadra, by po wspólnym zanurzeniu dla wszystkich, w wodzie została tylko ta gromada, która zdecydowała się wyrównać rachunki za kończący się morsowy sezon.