Przeciętny człowiek często mówi w swych myślach: Boże nie zbliżaj się do mnie, nie przystępuj do mojej rodziny, nie przemawiaj do mnie. Woli unikać Bożego wzroku i ośmiesza się wymagając od Boga większej życiowej swobody. Współczesny człowiek lęka się, by Jezus nie stał się bardziej wymagający i nie ograniczał źle przez człowieka pojmowanej ludzkiej wolności. Dzisiaj widać tę duchową ułomność jeszcze bardziej, kiedy kościoły pustoszeją, ludzie się nie modlą, nie ma powołań kapłańskich, a samozwańczy ateiści wyśmiewają praktykujących katolików. Zaraza awersji do życia duchowego, lekceważenie do oddawania czci Sercu Jezusowemu i poddaniu się Niepokalanej rozpleniła się na wiele dziedzin życia społecznego.
Jak leczyć tę chorobę?
Przede wszystkim trzeba jasno przyznać, że człowiek sam wznosi mur nieprzebyty między sobą a Bogiem. Odsuwając od domowego, rodzinnego ogniska owo Jezusowe Serce pełne dobroci, człowiek skazuje się na cierpienie i życie bez miłości. Bo dzisiejsze pojęcie miłości to zaledwie okruchy przyjaźni i serca, które zasypane codzienną grzesznością przestaje być fundamentem naszego Bożego istnienia. Cała nasza istota tak naprawdę łaknie Boga. A sens życia każdego człowieka należy widzieć w najświętszej Rodzinie - to jest w odbudowaniu świętej Rodziny, do której trzeba powrócić i która winna być źródłem życia oraz pierwszą szkołą każdego dziecka. To jest zadanie na dzisiejsze czasy, na tę pustkę duchową, na naszą uśpioną tęsknotę Boga i powrót do normalności w życiu. To wielkie dzieło nie jest trudne do zrealizowania, bo tak naprawdę nie ma w ciągu dnia minuty, nie ma w ciągu całego życia chwili, w której moglibyśmy obejść się bez Boga. Jeśli nam potrzeba Boga w świątyniach, to niemniej potrzeba nam Boga w domach naszych.
Wielki czas, byśmy wyszli z tej nieszczęsnej anemii serca, z tej wielkiej choroby, rozpanoszonej wśród większości chrześcijan, których domy są ciągle zamknięte dla prawdziwej miłości. Przecież nie w kościołach żyjemy, nie w kościołach cierpimy, i umieramy. Teraz jest czas, by otwierać nasze domy jako schronienie miłości wśród rozpętanej przeciwko Jezusowi burzy nienawiści. Bóg pragnął, by Jezus królował wśród najbiedniejszych, aby ta rzesza, która cierpi i płacze, łaknąc prawdy i sprawiedliwości, nauczyła się wierzyć, wielbić, ufać i miłować.
Bądźmy logiczni w naszej wierze, bądźmy szczerzy sami ze sobą i jako katolicy powinniśmy głośno myśleć przynajmniej we własnym domu i wołać całą duszą: „Vivat Rex in aeternum - Niech żyje Król na wieki!”.
Odkąd Król zasiadł wśród rodziny, żaden z jej członków nie cierpi już sam, tym cierpieniem samotnym, które przygniata i zabija….Naprawiajmy więc nasze życie, poczynając od siebie samych. Miłujmy Jezusa miłością gorejącą, prawdziwym szałem Bożym oficjalnie i społecznie uznając najwyższej władzy (intronizacja) Serca Jezusowego nad każdą rodziną chrześcijańską.
W niedzielę, 05.czerwca o godz.16.00 przy pomniku Opatrzności Bożej modlić się będziemy różańcem za rodziny z Gniezna i z Polski, o moralne i duchowe nawrócenie się.