Jesteś tutaj:Reportaże Gniezno za pół ceny – jaki efekt?
sobota, 02 sierpnia 2014 12:00

Gniezno za pół ceny – jaki efekt?

 

Jedną z atrakcji tegorocznej Koronacji Królewskiej, była akcja „Gniezno za pół ceny”. Sprawdziliśmy z jakim skutkiem się udała.

Przeprowadzenie tej akcji ogłoszono 11 lipca, w trakcie konferencji zapowiadającej tegoroczną Koronację Królewską. Piotr Wiśniewski, p.o. dyrektora Wydziału Innowacji i Promocji Urzędu Miejskiego w Gnieźnie przekazał wówczas - Gniezno za pół ceny to powrót do pomysłu sprzed kilku lat, który wtedy się nie sprawdził, a teraz spróbujemy go odświeżyć. Podczas Koronacji Królewskiej będzie można odwiedzić hotele, restauracje, instytucje, gdzie ceny będą obniżone o 50%. Tegoroczną Koronację Królewską odwiedzały liczne grupy turystów zorganizowanych i indywidualnych, co potwierdzali nam sami uczestnicy imprezy. Mimo głosów krytycznych, w kulminacyjnych godzinach plac św. Wojciecha był wypełniony gośćmi przybywającymi do słowiańskiej osady. Miodu i kwasu chlebowego w obozowisku nikomu nie brakło, chyba, że w samym mieście...

Szykując krótki raport z akcji, ograniczyliśmy się jedynie do centrum miasta oraz do lokali gastronomicznych, które mogły mieć największy przepływ gości. Udaliśmy się do kilku restauracji, w których znajdowała się oferta „za pół ceny” pytając właścicieli - jak ich zdaniem przebiegła cała akcja. Głosy są podzielone, konsumenci również. Zdaniem części restauratorów, akcja była udana, ale nie potrafią powiedzieć w jakim stopniu na sukces wpłynęła spora frekwencja Koronacji, a w jakim sam pomysł rabatu.

Plusy i minusy

- Naszym zdaniem wyszło świetnie. Choć marka naszej restauracji jest już w mieście wyrobiona, to i tak odnotowaliśmy większy wpływ niż zazwyczaj. Na pewno miała na to wpływ Koronacja i liczni turyści, ale mieszkańcy też wchodzili i pytali się o oferowany rabat – przyznał jeden z restauratorów. W podobnym tonie wyrażali się właściciele innego lokalu, którzy przyznali, że przygotowali dwa razy tyle oferowanych w rabacie przysmaków i wszystkie się rozeszły. Przy samej ul. Tumskiej znajduje się sześć punktów, w których można coś zjeść. W trakcie Koronacji Królewskiej większość z nich była wypełniona gośćmi, którzy nie opuszczali stolików do późnych godzin nocnych. Niestety, nie wszędzie. - Przyszliśmy w niedzielę około piętnastej do jednego z lokali. Pytając o ofertę rabatową, kelnerka poinformowała nas, że lokal brał udział w promocji tylko w sobotę, a dziś są już normalne ceny. Odchodząc wskazałem, że w takim razie powinna zdjąć naklejkę z drzwi informującą o udziale w akcji, skoro dziś jest nieaktualna – przekazał nam jeden z klientów. Bywały także inne przypadki - Przyszłam do znanej restauracji w godzinach poobiadowych, a na miejscu okazało się, że wszystko co na ten dzień oferowano za pół ceny, było już przetrzebione. Zaoferowano nam jedynie danie, które raczej wolałabym zjeść na obiad, niż kolację – przekazała nam jedna z mieszkanek Gniezna i dodała - Wydaje mi się, że przygotowano tylko kilka porcji i po tym jak zeszły, nie dorabiano już kolejnych.

Niekiedy nie sama akcja była winna złej sytuacji, ale także podejście samych właścicieli. - Zaczynało się kino plenerowe. Zrobiło się chłodniej, więc mając ochotę na gorącą czekoladę, usiedliśmy w jednej z restauracji w pobliżu rozstawionego ekranu. Niestety, kelnerka nas wyprosiła mówiąc, że już zamykają. Tymczasem Tumską przechodziło wciąż mnóstwo osób – przyznała mieszkanka Poznania. Inne lokale potrafiły pracować przy tym do późnej pory nocnej. - Zwolniłem do domu cały personel i sam do końca pilnowałem interesu, zamknąłem firmę po pierwszej w nocy, dzięki czemu wpadło trochę więcej pieniędzy – przyznał jeden z restauratorów. Jak widać, jeśli zależy na rozwoju firmy i zachowaniu jej dobrego obrazu, to warto się poświęcić.

Co na to restauratorzy, którzy nie przyłączyli się do wydarzenia? - Nie wzięliśmy udziału w akcji, ponieważ w soboty i niedziele mamy i tak spory obrót, a sam rabat byłby dla nas nieekonomiczny. W trakcie Koronacji mieliśmy sporo gości, więc uważamy że bylibyśmy bardziej stratni biorąc udział w akcji promocyjnej. Wydaje się, że lepiej byłoby, gdyby taka akcja miała miejsce np. w środku tygodnia, albo w chłodniejszą porę roku, kiedy mieszkańcy nie chcą wychodzić z domów. To by ich może przyciągnęło, a tak to spora część z nich pojawiła się w centrum i do nas zawitała - podsumował całą akcję.

Promocja i rozplanowanie

Czasami poświęcenie to było jednak wszystko, co mogli zaoferować restauratorzy. - Owszem wyszliśmy dobrze na tej akcji, przychód był większy, ale to wszystko. Przychodzili i mieszkańcy i turyści, których chcieliśmy zachęcić kilkoma ciekawostkami kulinarnymi. Goście spoza miasta jednak pytali nas często o inne atrakcje w Gnieźnie, a także o jakieś ulotki promocyjne lub mapki. Jedyne co mogliśmy im dać, to informatory o Koronacji, lub odesłać ich do Informacji Turystycznej. Nic innego nie mieliśmy - przyznał jeden ze współwłaścicieli restauracji. Zdaniem przewodników, gości do Gniezna przyjechało sporo. Sam punkt Organizacji Turystycznej „Szlak Piastowski” w ramach rabatu obsłużył dwie wycieczki. Bonifikata była jednak dostępna jedynie po wcześniejszym jej zamówieniu. Zniżka objęła także Wzgórze Lecha i punkty muzealne, które tętniły życiem. Najbardziej obniżka radowała turystów zagranicznych, głównie Niemców, którzy musieli płacić praktycznie „grosze” za wejście na niektóre atrakcje, jak podziemia czy taras widokowy. 

Do właścicieli restauracji doszły jednak głosy o źle rozplanowanym systemie parkowania w mieście. Wielu turystów skarżyło się, że przyjeżdżając na imprezę, zmuszeni byli zostawiać samochód na płatnym parkingu niedaleko Placu św. Wojciecha. Drugi parking, od strony ul. Słomianka, także był miejscem docelowym dla gości, ale... - Wydarzenia trwały do wieczora, a tymczasem parking zamykany jest o 19 i nie ma jak z niego wyjechać. W centrum nie ma gdzie stanąć za dnia, ale wieczorem nikt z turystów nie będzie przecież myślał o przestawieniu samochodu, zwłaszcza nie znając miasta. Niektórzy przychodzili i mówili, że przydałaby się jakaś mapka na ulotce imprezy – przyznał jeden z właścicieli lokalu gastronomicznego. Problemy z parkowaniem były widoczne także na ul. Łaskiego, gdzie turyści podjeżdżali pod sam plac, gdzie trwała impreza i parkowali blokując główne wejście. Być może trzeba było pomyśleć o tymczasowym parkingu wzdłuż ul. Łaskiego, która jest dość szeroka? Innym wyjściem mogło być odesłanie zmotoryzowanych turystów do centrum miasta, by stamtąd mogli przejść przez centrum, do miejsca w którym odbywała się Koronacja Królewska oraz do lokali gastronomicznych. Po drodze jednak przydałyby się dodatkowe atrakcje, a tymczasem co ich spotkało? - Mogli poczekać z tą przebudową fontanny, na czas po Koronacji. Lepiej było zostawić te „pisuary”, może jakoś je ozdobić, efektownie osłonić, niż stawiać plac budowy pośrodku tuż przed tak promowaną imprezą – przyznał jeden z restauratorów z okolicy Rynku.

Jaki efekt?

Większość restauratorów, która wzięła udział w akcji przyznała, że odbyło się to z pewną korzyścią dla nich. W dużej mierze był to też efekt sporego ruchu w centrum – zarówno turystów jak i mieszkańców miasta. Pytani o ponowny udział w akcji, właściciele lokali przyznawali twierdząco. Ci, którzy nie wzięli udziału twierdzili, że raczej nie biorą pod uwagę dołączenia w przyszłości do pomysłu, chyba, że na innych zasadach.

Z wywiadu przeprowadzonego w środowisku restauratorów w sprawie rabatu „Gniezno za pół ceny” wynieść można było bowiem dwa różne wnioski. Akcja obniżkowa się udała, ale to tylko kropla w morzu potrzeb, które są zgoła inne. - Był telefon z Urzędu Miejskiego w tej sprawie i to wszystko. Przydałaby się może jakaś osobista rozmowa, zachęcenie, a tak to nawet ulotek promocyjnych nie było. Szkoda, bo turyści nagminnie o to pytają. - przyznał jeden z restauratorów. Rozgoryczony współwłaściciel innego lokalu znacznie ostrzej się wyrażał - Weźmiemy udział w następnej takiej akcji, ale od miasta nic nie oczekujemy, bo czego w ogóle mamy oczekiwać? Dwa lata temu prezydent wysłał do nas pismo z prośbą, by turyści mogli za darmo korzystać w miarę możliwości z toalet w naszej restauracji, kiedy publiczne są już zamknięte. Szkoda, że nie otrzymaliśmy z tego tytułu jakiegoś zwrotu, chociażby w postaci obniżenia stawki za zajęcie pasa jezdni pod ogródek restauracji, a nas przecież woda i ścieki kosztują, podobnie jak utrzymanie całego interesu. Wielu właścicieli lokali gastronomicznych przyznawało, że chcą robić "swoje" tak dobrze, jak potrafią. Nikt z nimi nie rozmawia, mimo iż od lat mówi się, że Gniezno jest miastem turystycznym. Nie ma ulotek, mapek, dyskusji z włodarzami czy jakichkolwiek ruchów, które ich zdaniem miałyby zmienić obraz Gniezna na lepsze pod względem turystycznym.

Obraz, który jawił się w trakcie rozmów zaskoczył, choć nie powinien. Turysty nie obchodzi, jakie mają problemy restauratorzy z prowadzeniem interesu, a włodarze z fontanną czy utrzymaniem porządku na ulicach. Nie pojmie braku ulotek, a bonifikatę na jedzenie potraktuje jako standard, stanowiący atrakcję w innych miastach Polski od lat. Sama akcja „Gniezno za pół ceny” jest dobra, jednak zdaniem większości, powinna odbyć się w innym okresie. Czy tak będzie? Być może się przekonamy.

 

Skomentuj

W związku z dbałością o poziom komentarzy, prowadzona jest ich moderacja. Wpisy wulgarne, obsceniczne czy obrażające innych komentatorów i naruszające podstawowe zasady netykiety (np. pisane CAPS LOCKIEM), nie będą publikowane. Zapraszamy do kulturalnej dyskusji. Ponadto prosimy nie umieszczać wklejonych obszernych tekstów, pochodzących z innych stron, do których to treści komentujący nie posiadają praw autorskich. Ponadto nie są dopuszczane komentarze zawierające linki do serwisów, prowadzonych przez wydawców innych lokalnych portali.

Ostatnio dodane