Wielu z nas bardzo lubi tę historię. Części zapewne ona nie odpowiada, bo ileż można czytać tą samą opowieść. Nie patrząc jednak na gust każdego, niewielu z nas zdaje sobie sprawę z tego, co tak naprawdę się wtedy wydarzyło…
Prawda niejednokrotnie boli i często boimy się w zupełności poznać jaka ona jest. Wolimy niejednokrotnie omijać ją szerokim łukiem, bo może byśmy musieli jeszcze zmienić nasze życie. Otóż z Narodzeniem Bożym jest podobnie. Nie zagłębiamy się w tę tajemnicę. Preferujemy wygodne siedzenie na kanapie, wykwintne jedzenie, dobrą muzykę, film. Nie chcemy zastanowić się, co świętujemy i dlaczego.
„...gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie” – a gdzie jest miejsce u nas dla małego Dziecięcia, Jego Matki i ojca? Miejsce dla Nich jest gdzieś daleko, jak najdalej. Byle nie dotarli do nas, byle nie zapukali do naszych drzwi, a gdy już to zrobią to szybko trzeba się Ich pozbyć. Nie możemy teraz zająć się Jubilatem, bo zepsuje On nam nasze plany. Jak się będziemy czuć w naszym przepychu, łakomstwie, lenistwie przy najskromniejszych Osobach, które stąpały po tej ziemi…
W tym tkwi sedno naszej sprawy. Głupio byśmy się czuli, bo zapominamy o tym, że Bóg jest wszędzie i zawsze. Patrzy On na każdy nasz ruch i wyczekuje momentu, kiedy się do Niego zwrócimy. Tak się składa, że nie mamy żadnej władzy tego pojąć i nie pojmiemy. Nie zmienia to jednak faktu, że serce nasze niczym gospody są zamknięte dla Zbawiciela i Jego Matki. Nie chodzi tutaj o żadne uniesienia emocjonalne, lecz chodzi o to, żeby współpracować z łaską Bożą.
Serce nasze jest jak gospoda pełna ludzi, hałasu, tańca, zabawy itd. Tam nie ma miejsca na pokorne Dziecię. Pan Jezus jasno pokazuje jakie serce sobie umiłował: puste, wolne od wszelkiego przywiązania ziemskiego, od pieniędzy, od grzechów. Takie ono jest, że gdy On tam wstąpi to odmienia wszystko i z najbiedniejszego serca staje się ono najbogatsze. Lecz pierwszy ruch należy do nas. Trzeba opróżnić serca i głowy z grzechów, i pozostawić miejsce dla Tego, który stworzył niebo i ziemię.
...No właśnie, co wtedy się tak naprawdę wydarzyło? W ten dzień, kiedy to Bóg w swojej drugiej Osobie zstępuje na ziemię? Od czasu Adama i Ewy ród ludzki trwał nieustannie w grzechu, nie mógł dostąpić zbawienia. Bóg dał człowiekowi drugą szansę, dał się przebłagać kosztem śmierci Syna Bożego. Od tego momentu bramy nieba znów są otwarte lecz nie każdy dostąpi największego zaszczytu. Nieliczni, przywiązani do dobra, ale nie z tego świata, Ci którzy nie stawiają na pierwszym miejscu pieniędzy, marnej sławy, rozkoszy, dobrobytu, lecz ci, dla których fundamentem jest ubóstwo i prostota serca, którą wypełnia aż po same brzegi Mały Zbawiciel. Tylko te osoby wiedzą jaki sens ma świętowanie Bożego Narodzenia i tylko te osoby będą prawdziwie szczęśliwe.
Ufni w pomoc Najświętszej Maryi Panny, która dała nam Zbawiciela, Gnieźnianie spotkają się na wspólnej modlitwie różańcowej w niedzielę, 6. grudnia o godz. 16:00 pod Pomnikiem Opatrzności Bożej w Gnieźnie, prosząc Pośredniczkę Wszelkich Łask, aby ocaliła każdego człowieka od grzechu i moralnego zepsucia.