poniedziałek, 14 października 2019 20:31

Zapłacił cenę życia za wiarę i odwagę

 

Odwaga, determinacja, ale także aktywność i chęć współdziałania na niwie duchowej i społecznej. Tymi cechami można opisać postać ks. Mateusza Zabłockiego - dziś mija 80. rocznica rozstrzelania kapłana, dokonana przez Niemców.

Była sobota 14 października 1939 roku. Na słupach ogłoszeniowych w całym Gnieźnie rozwieszono obwieszczenia o dokonaniu egzekucji na grupie osób, skazanych przez sąd doraźny w Inowrocławiu. Ludzie gromadzili się przy każdym z nich i czytali z trwogą informację, którą na nim zamieszczono. W milczeniu, niektórzy płacząc, odchodzili jak najszybciej, jakby wciąż nie mogąc uwierzyć w okrucieństwo okupanta. Na liście nazwisk szczególnie w oczy rzucało się jedno - księdza Zabłockiego. 

* * *

Urodził się 16 lipca 1887 roku w Żurawicach w powiecie włocławskim w rodzinie kupca Zygmunta i Heleny z Ostojów-Lińskich. Z ziemią gnieźnieńską związał się dosyć szybko, bowiem swoją naukę pobierał w gimnazjum w Trzemesznie, gdzie także wstąpił do konspiracyjnego Towarzystwa Tomasza Zana. Już sama ta działalność młodego Mateusza Zabłockiego pokazywała, że w dorosłym życiu przyświecać mu będzie patriotyzm i chęć aktywnej działalności. W 1909 roku uzyskał świadectwo dojrzałości i od razu po tym wstąpił do seminarium duchownego - najpierw w Poznaniu, później w Gnieźnie. W 1913 roku otrzymał święcenia kapłańskie i odtąd zaczęła się jego posługa - najpierw w Mogilnie, później w Kruszwicy, a następnie w Gnieźnie. 

Wieść o wybuchu walk w Poznaniu 27 grudnia 1918 roku spowodowała, że dzień później gnieźnianie oswobodzili własne miasto. Czynny udział w rozmowach prowadzonych w Radzie Ludowej miał także ks. Mateusz Zabłocki, a w kolejnych dniach aktywnie włączył się także do pertraktacji prowadzonych w Zdziechowie. W sprawie kolejnych kroków, podejmowanych przez powstańców, opowiadał się raczej za bardziej radykalnym działaniem. Miał świadomość tego, że Niemcy nie odstąpią od ataku na Gniezno i dlatego chciał, by sytuację w Zdziechowie rozegrać bardziej stanowczo - sam kilkukrotnie udawał się na linię, by wspierać ochotników. Niemniej, jego odwaga doprowadziła do tego, że wpadł w tarapaty. Podczas próby pertraktacji z dowódcą artylerii stacjonującej w nieodległych Mącznikach, został uprowadzony. Nie pomógł nawet pościg zorganizowany przez powstańców z Janowca - udało się Niemcom wywieźć do Bydgoszczy. Wraz z nim porwano również Antoniego Skwerensa. Sąd polowy skazał ich na śmierć, ale na szczęście dla obu z nich, po trzech dniach zostali wymienieni na oficerów niemieckich, którzy byli przetrzymywani przez Polaków. 


NN wydarzenie z 1932 roku w Gnieźnie. Pierwszy od lewej stoi ks. Mateusz Zabłocki. Pośrodku widoczny prezydent Gniezna Leon Barciszewski. Pierwszy od prawej siedzi Bolesław Kasprowicz.

 


Po powrocie do Gniezna ks. Mateusz Zabłocki od razu wrócił w wir działań powstańczych wspierając żołnierzy szczególnie duchowo. 10 stycznia 1919 roku, podczas przysięgi wojskowej powstańców, komendant Zygmunt Kittel mianował kapłana kapelanem wojskowym. Odtąd wraz z dowództwem przyjmował przysięgi nowych ochotników, a ponadto sprawował msze święte w intencji zwycięstwa. Wziął czynny udział w walkach pod Szubinem i Łabiszynem. 

Po zakończeniu powstania i skierowaniu wielkopolskich wojsk na wojnę polsko-bolszewicką, trafił na front. Tam ponownie dała o sobie znać jego odwaga, kiedy w bitwie pod Łomżą poszedł w pierwszym szeregu do ataku, podnosząc tym samym morale walczących. 

W październiku 1921 roku powrócił do Gniezna, gdzie na krótko został proboszczem parafii pw. św. Wawrzyńca, a wkrótce także św. Trójcy. Przez kolejne 18 lat brał aktywny udział nie tylko w działalności kapłańskiej, ale także samorządowej i społecznej. Był radnym miejskim z ramienia miejscowych struktur Narodowej Demokracji, przewodził kampaniom przeciwalkoholowym, wspierał swoją działalnością Towarzystwo Czytelni Ludowych, Towarzystwo Gimnastyczne "Sokół", a nawet ubiegał się o mandat do Sejmu. W wojsku dosłużył się stopnia majora.

Pomruki nadchodzącej wojny sprawiły iż zaczął działać w Tajnej Organizacji Wojskowej, której zadaniem było stworzenie struktur podziemia w przypadku wkroczenia Niemców. To stało się już 11 września 1939 roku, ale zanim do tego doszło, po opuszczeniu Gniezna przez władze miejskie oraz wojsko w dniach 2-3 września, podjął się stworzenia Straży Obywatelskiej. Ta nieformalna, ale uznawana przez społeczeństwo administracja zastępcza, składała się często z byłych powstańców, a także osób, których nie objęła mobilizacja. Emitowano zastępczy pieniądz, reglamentowano żywność, dbano o bezpieczeństwo mieszkańców, ale także miejscowych Niemców. Zastanawiano się nad stawieniem oporu wkraczającemu Wehrmachtowi.

Po masakrze dokonanej przez Niemców w nieodległym Kłecku (zginął m.in. Jan Bilski, współtwórca Straży Obywelskiej w Gnieźnie), gdzie w ciągu kilku dni rozstrzelano wiele osób związanych z obroną tej miejscowości, ks. Mateusz Zabłocki podjął decyzję o poddaniu miasta. W tym celu 10 września udał się samochodem oznaczonym białą flagą w kierunku Wrześni, gdzie znajdowały się już oddziały przeciwnika. W rejonie Żydowa pojazd został zaatakowany przez Niemców, a odłamki granatu poważnie zraniły kapłana. Mimo to, zdołał on przeprowadzić rozmowy i powrócić do Gniezna. Następnego dnia Wehrmacht wkroczył do miasta bez wystrzału. Duchowny trafił do szpitala miejskiego.


Ks. Mateusz Zabłocki prowadzony przez dziedziniec więzienia w Inowrocławiu. Zdjęcie wykonane prawdopodobnie w dniu egzekucji. Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe.

W szpitalu był przetrzymywany niemal przez miesiąc, a jego rekonwalescencją zajmował się dr Andersch. Niemiecki lekarz starał się jak mógł, by przedłużyć pobyt ks. Zabłockiego, tłumacząc to jego złym stanem zdrowia, jednak w końcu Gestapo miało dość tego oczekiwania i w nocy z 12 na 13 października zabrało duchownego do Inowrocławia. Tam, przed naprędce zorganizowanym sądem doraźnym, osądzono go wraz z trzynastoma innymi członkami Straży Obywatelskiej (głównie robotnikami i rolnikami z okolic Kiszkowa i Kłecka) i skazano na śmierć za "podburzanie do dywersji" - w przypadku ks. Zabłockiego chodziło o czynny udział w powstaniu wielkopolskim oraz organizowanie polskiej obrony we wrześniu 1939 roku. Wyrok wykonano 14 października na dziedzińcu inowrocławskiego więzienia (niekiedy podaje się również datę 17 października). Tego samego dnia w Gnieźnie rozwieszono afisze informujące o dokonanej egzekucji. 

Jego zwłoki w 1945 roku zostały ekshumowane i sprowadzone do Gniezna - ks. Mateusz Zabłocki spoczął na cmentarzu św. Piotra, w pobliżu kościoła. Jego imię nosi dziś ulica na os. Ustronie w Gnieźnie, ulica w Żydowie oraz Szkoła Podstawowa nr 2 w Gnieźnie. Pamięć o nim utrwala także kilka tablic - w Gnieźnie i Inowrocławiu.


Grób ks. Mateusza Zabłockiego na cmentarzu św. Piotra w Gnieźnie

3 komentarzy

  • Link do komentarza Aneta niedziela, 27 października 2019 19:33 napisane przez Aneta

    Wszystko bardzo piękne ale chciałabym przeczytać też coś o pozostałych uczestnikach tego zrywu"obrona cywilna Gniezna"wiem że jednym z pozostałych osób był mój dziadek Franciszek Domagalski. Chętnie przeczytałabym coś o nim.

  • Link do komentarza Jerzy Berlik poniedziałek, 21 października 2019 14:31 napisane przez Jerzy Berlik

    Może warto byłoby w artykule zamieścić informację, że Ksiądz Mateusz Zabłocki był inicjatorem budowy Kościoła w Zdziechowie jako wotum dziękczynne za wygrane Powstanie Wielkopolskie.

  • Link do komentarza harcerz wtorek, 15 października 2019 09:58 napisane przez harcerz

    Ten ksiądz mjr. Mateusz Zabłocki był rzeczywiście Wielkim Gnieźnianinem, Patriotą i w ogóle Wielkim Polakiem . A w Gnieźnie ulica jego imienia nawet nie zasługuje wg prezydenta Budasza na dokończenie, by dochodziła aż do kościoła bł. Bogumiła jak została zaprojektowana 20 lat temu. Gorzej została nawet skrócona, bo część ulicy ks. mjr. Mateusza Zabłockiego prezydent Budasz przemianował w ubiegłym roku na ulicę Sportową! A i jeszcze jedno. Ta ulica, która jeszcze istnieje jest zrobiona z płyt ażurowych bez dostatecznego, utwardzonego podłoża. Istnieje co prawda ograniczenie nośności pojazdów mogących na nią wjeżdżać tylko do 3 ton , ale nikt tego nie przestrzega ! Gorzej firma budująca obecnie parkingi miedzy blokami przy ulicy Budowlanych i Staszica dostała nawet wskazanie od Prezydenta Tomasza Budasza , że ma przy tej ulicy ks. mjr, Mateusza Zabłockiego składować sobie czasowo tłuczeń betonowy. A przywożono ten tłuczeń betonowy w to miejsce wyłącznie samochodami - "wannami " o ładowności aż 25 ton każdy !! A było tych samochodów ponad dwadzieścia. Ulica wobec tego jest tak zniszczona, że jeździ się nią w koleinach i jak po tarce. Panie prezydencie proszę o uszanowanie naszego Wielkiego Gnieźnianina i o dokończenie tej ulicy oraz o ustawienie przy niej ( bliżej kościoła błogosławionego Bogumiła) stosownej, pamiątkowej tablicy. Ten bohater gnieźnieński na to zasługuje ! !!!

Skomentuj

W związku z dbałością o poziom komentarzy, prowadzona jest ich moderacja. Wpisy wulgarne, obsceniczne czy obrażające innych komentatorów i naruszające podstawowe zasady netykiety (np. pisane CAPS LOCKIEM), nie będą publikowane. Zapraszamy do kulturalnej dyskusji. Ponadto prosimy nie umieszczać wklejonych obszernych tekstów, pochodzących z innych stron, do których to treści komentujący nie posiadają praw autorskich. Ponadto nie są dopuszczane komentarze zawierające linki do serwisów, prowadzonych przez wydawców innych lokalnych portali.

Ostatnio dodane