Do sali wiejskiej w Lubochni przybyli nie tylko kandydaci do Rady Gminy czy Rady Powiatu, ale miała to być także okazja do swojego rodzaju debaty między dwoma kandydatami na urząd wójta. Miała być, ponieważ pomimo obietnic stawianych organizatorom do samego końca, na spotkaniu nie stawił się obecny włodarz - Włodzimierz Leman. Była za to Maria Suplicka, która przedstawiła swoje propozycje dla gminy. Jak przyznała, często wynikają one z problemów, z jakimi obecnie borykają się mieszkańcy tej części Gminy Gniezno. Często, niestety, ich zdaniem mających źródło w działaniach (lub ich braku) po stronie Urzędu Gminy i Rady Gminy z obecnym wójtem na czele.
Potrzeby
Spotkanie rozpoczął sołtys Lubochni Sławomir Nitkowski, który na wstępie przedstawił zaproszonych gości. Następnie głos zabrała Maria Suplicka, która przyznała iż dotychczas odbyła już około 20 spotkań w różnych wsiach, gdzie na jaw wychodzą różne potrzeby każdej z nich: - Na nich można najwięcej zorientować się, jakie są oczekiwania mieszkańców, jakie są potrzeby i niespełnione obietnice, a także żale do obecnego sposobu zarządzania gminy. Występuję do mieszkańców gminy z programem zmian i skoro chcę zmieniać, to siłą rzeczy muszę sięgać do tego, jak jest, a jak bym chciała, żeby było - stwierdziła, dodając iż w kwestii inwestycji trzeba postawić na kanalizację, gdyż obecnie tylko 30% gminy jest objęte tą siecią: - W stosunku do innych gmin jesteśmy w niewielkim stopniu skanalizowani. Przegapiliśmy pozyskanie środków unijnych na to, a ostatnie działania w kwestii kanalizacji datowane są na rok 2012. Mówię o realnym działaniu - od tego czasu w Gminie Gniezno nie przybył żaden kilometr kanalizacji. To proces wieloletni, kosztowny dla każdej gminy, ale je należy realizować etapowo i przymierzając się do tego, w pierwszej kolejności trzeba się pochylić nad przygotowaniem koncepcji dla całej gminy i uzgodnieniem, w których miejscach będzie trzeba budować przepompownie lub podłączyć się do istniejącej kanalizacji - stwierdziła Maria Suplicka, nadmieniając iż na realizację tego zadania będzie można pozyskiwać środki chociażby z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska.
Wśród innych kwestii kandydatka wymieniła m.in. konieczność zabezpieczenia oczekiwań mieszkańców w zakresie oświaty. Wobec inwestycji realizowanej w Zdziechowie stwierdziła iż wydaje się być zbyt dużą i za równie zbyt duże pieniądze jak na zasoby gminy: - Gmina Gniezno ma oczekiwania co do rozbudowy placówek oświatowych też w innych miejscach. W Jankowie Dolnym na spotkaniu to wyrażano, w Mnichowie także, a również Szczytniki Duchowne to podnoszą. Szczególnie jest to widoczne w miejscach, gdzie rozbudowały się osiedla mieszkaniowe. Goślinowo też już mówi, że ma mało miejsca, a tam teraz sprzedaje się wiele działek i tam też za jakiś czas będzie potrzebna rozbudowa - stwierdziła.
Wśród zadań, nałożonych na samorząd gminny, Maria Suplicka wymieniła także meliorację: - To jest wpisane w zadania własne gminy. Mieszkańcy mi mówili wprost, że jak zajmę się melioracją, to wtedy będą ze mną rozmawiać. Diagnozuję ten problem i chcę się z nim zmierzyć. Dla porównania, gmina taką troskę wykazywała jeszcze w 2015 roku, przekazując dotację na rzecz spółki wodnej w kwocie 14 tys. złotych, potem w ogóle jej nie było, a w 2018 roku przekazano 850 złotych na meliorację. Za takie pieniądze trudno mówić o regulowaniu gospodarki wodnej.
Maria Suplicka w swoich wypowiedziach stwierdziła iż nie zamierza odnosić się do przeszłości, ale czasem trudno jest wykazywać konieczność zmian, bez wskazywania tego, jak niektóre zadania realizowano do tej pory: - Obserwując realizację inwestycji w gminie dostrzegam pewną niegospodarność, o której mówią też mieszkańcy. Podają iż powstaje inwestycja za np. 2 mln, a kosztuje 3,5 miliona złotych. Ta niegospodarność wynika z nierzetelnego procesu przygotowania inwestycji, bo potem okazuje się iż są roboty, których nie przewidziano. Kandydatka wskazała też na konieczność poprawienia jakości obsługi administracyjnej oraz przesyłu informacji na linii gmina - mieszkańcy, niezależnie od tego czy jest to rolnik, przedsiębiorca czy po prostu obywatel mający tu tylko swój dom.
„Przeurbanizowana” gmina i droga przez środek stawu
Następnie do głosu doszli mieszkańcy, którzy zdecydowali się zadać pytania o konkretne problemy nie tylko Lubochni, ale i ogólnie tej części gminy: - To jest moja mała ojczyzna, rozumiem potrzebę zmian, ale chciałbym skupić się na tej miejscowości. To, co mnie zatrważa w Lubochni, to nadmierna ekspansja deweloperów. Myśmy sobie tu znaleźli swoje miejsce na ziemi i generalnie czujemy się osaczeni osiedlami deweloperskimi, których powstaje multum i o których wiemy, że tereny są już podzielone. Mnie ten problem fizycznie nie dotyczy, bo pobudowałem się akurat w takim dogodnym miejscu, ale moi znajomi już myślą o sprzedaży nieruchomości - stwierdził jeden z mieszkańców, poruszając temat nadmiernej urbanizacji gminy: - Pamiętam plan zagospodarowania z 2007 roku, kiedy się budowałem. Gdybym wiedział wtedy, że będą takie duże osiedla w przyszłości, to bym się tu nie budował. Wtedy była to letniskowa zabudowa, a ja walczyłem o to, żeby mieć całoroczny dom. To, co się teraz kroi, to jest po prostu dramat. Maria Suplicka odparła iż w przypadku, jeśli plan zagospodarowania przestrzennego jest już uchwalony dla konkretnego obszaru, to niewiele można z tym zrobić. Co innego w przypadku studium uwarunkowania i kierunku rozwoju, w trakcie którego, w zaplanowanych konsultacjach mieszkańcy mogą określać swoje zdanie: - Nas interesuje jednak to, co będzie z Lubochnią. Czy my się już musimy z tym faktem pogodzić? - padło pytanie i jednocześnie także sformułowanie: - Czujemy potrzebę zmian, chcielibyśmy mieć świeżego kandydata, ale chcemy znać opinię w tym temacie. Kandydatka odparła: - Można ten proces wstrzymać, jeśli społeczeństwo powie "nie". Teraz to jest jednak stan, w którym każdy przypadek musiałabym poznać od strony dokumentacyjnej. Możemy się pochylić nad tym, jeśli proces nie jest daleko posunięty i możemy wziąć pod uwagę zdanie państwa, aby ta urbanizacja nie postępowała w takim intensywnym kierunku.
Radny gminny Mariusz Nawrocki stwierdził: - Jestem osiem lat w tej radzie i od samego początku szlag mnie trafia, w jakiej ilości działek dokonano podziału od 2010 roku. Wnioskowałem nie raz, także Jola Brykczyńska i jeszcze jeden radny, żeby zatrzymać ten proces. Mieszkańców przybywa bardzo szybko, przybywa pieniędzy, ale nie widać efektu inwestycji, bo one się rozlewają na rozrzucone bezsensownie plany. Wójt nie raz obiecał, że przestaniemy je uchwalać, a potem znowu zaczyna. Idą jedne, drugie wybory, przychodzi jakiś tam rolnik, wójt wnioskuje, ma większość w radzie i się je przyjmuje. Te plany będą się za nami ciągnęły, bo jest ich jeszcze trochę do uchwalenia - mówił radny, dodając iż rada jest władna zatrzymać ten proces, ale na pewno nie ta, która jest teraz.
Grzegorz Kasprzyk, sołtys Szczytnik Duchownych: - W statusie sołectwa jest zapis, że zebranie wiejskie opiniuje plan zagospodarowania. My w 2011 lub 2012 roku zaopiniowaliśmy plan dotyczący 30 hektarów w Szczytnikach, terenów podmokłych. Wioska zaopiniowała, że on się nie nadaje pod zabudowę. Na posiedzeniu rady pracownik referował iż teren się nie nadaje, a radni zagłosowali za tym planem. Tak to wygląda. Mimo iż była opinia wnioski i urzędnika negatywna, radni zrobili swoje. Podano też przykłady osiedli, które nigdy nie powinny powstać z uwagi na położenie na podmokłym gruncie, przez co teraz sprawia on problemy mieszkańcom: - 20 lat temu wszyscy krzyczeli na terenie dzisiejszego osiedla Relaks, że tam nie może być budowane. Ale niestety zagłosowano za tym. Takich miejsc jest dużo - stwierdził jeden z mieszkańców, a inny dodał: - Komisja opiniująca te plany, powinna w ogóle pojechać i obejrzeć ten teren. Co to jest wsiąść w samochód i objechać 30 kilometrów? Druga sprawa - planista, który robi te plany, robi na takiej zasadzie, że ma kartkę, opisuje, podpisuje i do widzenia. Na tym terenie został przyjęty w ubiegłym roku plan, gdzie droga idzie przez środek stawu.
W kwestii urbanizacyjnej kandydatka wymieniła też inne podejście do tematu inwestycyjnego i możliwości ułatwienia przedsiębiorcom działalności, oczywiście w zgodzie z mieszkańcami. Miałoby się to odbywać też w dobrej współpracy z inwestorami.
- A propos obsługi biznesu w gminie Gniezno, przywołam, mając zgodę na użycie nazwiska, firmę państwa Chmielewskich, która chciała zainwestować na Piekarach, wykładając swoje pieniądze. Gmina jednak nie chciała otrzymywać podatku w wysokości 70 tys. złotych. Wójt Łozowski przyjął ich w gminie Łubowo z otwartymi rękoma, firma tam stoi i zatrudnia ludzi. Tak działa nasza gmina - stwierdził Mariusz Nawrocki. Maria Suplicka potwierdziła to: - Osobiście słyszałam wypowiedź tych państwa, że jak poszli do gminy Gniezno, to nie mieli z kim rozmawiać. Jak poszli do gminy Łubowo, to od razu zajmowało się trzech ludzi ich sprawą i trwało to tak, aż postawili swój zakład. Podała także inny przykład, jej zdaniem dający do myślenia: - Panuje powszechny pogląd iż w gminie pracuje jedni i ci sami wykonawcy. Potwierdziło się to przy remoncie szkoły w Mnichowie, kiedy w Szczytnikach Duchownych było spotkanie, na którym wójt Leman przyznał iż remont w Mnichowie wykonywany jest przez firmę, która od 16 lat wykonuje remonty i do dzisiaj nie zdarzyło się by opóźniała jakieś roboty - mówiła, co od razu potwierdzili mieszkańcy obecni na tamtym spotkaniu: - Zatem jako urzędnik powiem, jak to jest możliwe, żeby jedna i ta sama firma od 16 lat wykonywała remonty? Dla mnie to jest co najmniej zastanawiające.
Wszystko ma swoją cenę
- Pani mówi, że gmina jest bogata, ma pani rację, ale niech pani powie, ile gmina może obecnie wydać na inwestycję obecnie - zapytał Marek Słomczewski, sołtys Wierzbiczan. Kandydatka próbowała odpowiedzieć: - Mam przygotowany plan inwestycyjny... Pytający dociekał: - Ile można wydać z tych 50 mln, które ma budżet... Pani nie jest samorządowcem, ale urzędnikiem, a pani odwiedzając wsie gminy Gniezno ominęła mnie, bardzo doświadczonego w samorządzie. Niech pani odpowie, bo pani przyszła obiecać jednym przemysł, innym co innego, więc ile gmina wydała w tym roku na inwestycje. Maria Suplicka chciała ponownie odpowiedzieć: - Powiem panie sołtysie, dane finansowe... Marek Słomczewski znowu przerwał, domagając się jasnej odpowiedzi, ale zakrzyczany przez innych, usłyszał od kandydatki: - Niech mi pan powie, skoro ma pan taką wiedzę, ile spłacamy rocznie kredytów w gminie? Sołtys odpowiedział: - To ta rada zadłużyła do tego stanu, jaki mamy dzisiaj. Nie wójt, bo decyzje podejmowała rada! Ktoś inny odparł: - Ale to wójt ma większość w radzie! Maria Suplicka odpowiedziała w końcu: - Pytanie dotyczy kwestii finansowych i mam prognozę finansową zrobioną, ale nie chcę wchodzić w szczegóły z jednego powodu - te dane są, jakby nie było, obciążone zobowiązaniami, które musi ponosić gmina. To tak, jakbyście mnie zapytali o to, ile kilometrów drogi rowerowej wybuduję. Ja nie powiem, że to będzie 15 kilometrów. Przez pięć lat będę prowadzić inwestycje tak, żeby w jak największym stopniu te potrzeby mieszkańców zaspokoić.
- A co pani powie na temat szkolenia radnych w luksusowych kurortach? - padł głos z sali, a odpowiedź brzmiała: - Zdziwiłam się, bo szkolenia były w poprzedniej kadencji i były głośno opisywane, a teraz okazuje się iż nikt nie wyciągnął wniosków i mamy morze i góry dla radnych. Jedno ze szkoleń, które przeszli radni, dotyczyło nieprawidłowości w zamówieniach publicznych. To szkolenie jest przydatne urzędnikowi, który realizuje zamówienia publiczne, chyba, że radny jest w komisji przetargowej. Ja nigdy nie doświadczyłam takiej sytuacji, by radni byli w komisjach przetargowych. Gmina jednak odbiega od standardów w wielu zakresach... - mówiła Maria Suplicka zapewniając iż za jej kadencji radni, jeśli pojadą na szkolenia, to tylko w zakresie koniecznym dla ich pracy.
Kręte (i kastowe) drogi gminy
Po godzinie dyskusji, tematy "płynnie" przeszły do kwestii ścieżek rowerowych i dróg. Na początek głos zabrał wicestarosta Jerzy Berlik, który wspomniał o działaniach podjętych przez Zarząd Powiatu Gnieźnieńskiego, m.in. rozbudowy szpitala, ale także dróg, melioracji czy dofinansowania dla pszczelarzy: - Było wiele działań, których nie było wcześniej, a szczególnie w zakresie infrastruktury drogowej. Nieetatowy członek Zarządu Powiatu Gnieźnieńskiego Rafał Skweres przyznał: - Skupiliśmy się w temacie dróg na gminach wiejskich, bo powiat to nie tylko miasto, ale połowa mieszkańców jednak mieszka w gminach. Dzięki temu udało się zrealizować m.in. w Lubochni chodnik. Wiemy, że oczekiwania były większe, mam tu na myśli drogę powiatową z Osińca przez Szczytniki Duchowne do Lubochni - przekazał, ale jak nadmienił planowane jest zapisanie w budżecie na kolejny rok stworzenie dokumentacji dla przebudowy całego ww. odcinka drogi wraz z budową ścieżki rowerowej. Jak przekazał Jerzy Berlik, realizacja tego zadania pozwoli na oszacowanie ile gruntów potrzebnych jest do wykupu pod budowę: - Nie jesteśmy w stanie w ciągu czterech lat, chociażbyśmy pozyskali dodatkowe środki finansowe, nadrobić wszystkie zaległości. Wcześniejsze działania od 1999 roku w powiecie były skupione na tym, żeby inwestować w mieście. Teraz Miasto Gniezno uważa, przez co mieliśmy ciągle problemy z władzami miasta przez praktycznie całą kadencję, że skoro w Gnieźnie mieszka połowa powiatu, to im się należą wszystkie drogi. To nie tylko padało z ich strony, ale także radnych opozycyjnych czy także naszych koalicyjnych - stwierdził wicestarosta. Rafał Skweres dodał: - W tej kadencji udało się nam ułożyć prawie 50 km nakładek nowych. Czy ktoś pamięta, żeby w poprzednich latach wykonano tyle? Bo ja sobie nie przypominam.
W pewnym momencie Jerzy Berlik wymienił miejsca nowych nawierzchni: - Modliszewo, Goślinowo, z Wełnicy do Strzyżewa Kościelnego, na Piekarach, do Zdziechowy i w kolejnych latach będą następne robione. To są wielomilionowe inwestycje, a droga z Osińca do Lubochni to nie jest kwestia ułożenia nowego asfaltu, ale gruntownej przebudowy. Wtedy jeden z mieszkańców stwierdził jednak: - Mam taką prośbę, bo to, co mnie boli w gminie, a także w powiecie, to taka "kastowość", takie załatwianie różnych rzeczy nierozsądnie, na boku, na zasadzie "gdzie kto mieszka". Ostatnie inwestycje - piękny kompleks edukacyjny w Zdziechowie, gdzie mieszka pan wicestarosta. Mówiliście o drodze na Mnichowo, piękna sala wiejska, Orlik, gdzie mieszka pani sekretarz. Idziemy dalej - kolejna piękna sala i plac zabaw za 280 tysięcy złotych na Piekarach, gdzie mieszka wójt (...) - mówił, zaznaczając przy tym wcześniej podany przez Marię Suplicką pomysł, żeby stworzyć plan inwestycyjny, opierający się na zasadzie kiedy i jaka droga zostanie wykonana. Oczywiście, nie na zasadzie wspomnianej wyżej, tylko według aktualnych potrzeb mieszkańców: - To, co obserwuję teraz, to jest "kastowość". To jest Zdziechowa, to są Piekary, to jest Mnichowo. To są te rejony, gdzie mieszkają osoby rządzące gminą - mówił, za co nagrodzony został oklaskami. Od kogoś innego padło też hasło, że "każdy radny ciągnie kołdrę w swoją stronę", co miało dotyczyć nierównomiernego traktowania poszczególnych obszarów gminy.
W trakcie dalszej dyskusji poruszano jeszcze kwestię rozbudowy szkoły w Szczytnikach Duchownych i ostatni pomysł władz gminy, w którym pojawiała się kwestia próby wprowadzenia "prywatno-publicznej" placówki. Refleksją na koniec było stwierdzenie jednego z mieszkańców: - Wiele rzeczy zostało w naszym regionie zrobione nie dzięki gminie, ale dzięki oddolnym inicjatywom. Ale oddolne inicjatywy są dla naszej gminy piątym kołem u wozu. Jak się przychodzi jako stowarzyszenie w jakiejś sprawie, to zawsze jest problem "co wy znowu chcecie". Nie ma czegoś od góry, tylko inicjatywy idą od dołu. Pozostaje pytanie - gdzie jest gospodarz? Z sali padła odpowiedź kogoś innego: - Gospodarz się schował i nie przyjechał!