Tego dnia, we wczesnych godzinach popołudniowych, do naszej redakcji dotarło ostrzeżenie przesłane przez Powiatowe Centrum Zarządzania Kryzysowego, który wydał je na bazie ostrzeżenia Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej. Treść komunikatu niewiele różniła się od tych, które standardowo i wielokrotnie przesyłane są każdego lata. Zapowiadano w nim iż 11 sierpnia 2017 roku od godziny 17:00 do 12 sierpnia do godziny 3:00 w nocy, na terenie wielkopolski "prognozuje się wystąpienie burz z opadami deszczu od 25 do 40 mm, lokalnie do 60 mm". Przewidywano iż mogą wystąpić porywy wiatru do 100 km/h, a całości może towarzyszyć grad. Wówczas też prawdopodobieństwo wystąpienia tego zjawiska oceniono na 80%. To niewiele, zważywszy iż nawet zjawiska o potencjale 90% w komunikatach IMGW, mogą omijać niektóre regiony.
To ostrzeżenie, brzmiące jak wiele innych, mogło zostać łatwo zbagatelizowane. Wielokrotnie zresztą padają komentarze iż komunikaty te się nie sprawdzają, bo "zamiast ulewy była mżawka", albo "burze przeszły daleko". Wychodzić jednak należy z założenia, że lepiej dmuchać na zimne, a wspomniane wyżej 80% jest tego najlepszym dowodem iż zachowania niektórych zjawisk pogodowych, szczególnie burz i silnych wiatrów, nie da się do końca przewidzieć nawet na kilka godzin naprzód, choć gdyby istniał dobrze zbudowany system ostrzegania, to niektórym sytuacjom można byłoby zapobiegać.
Za potwierdzeniem tego, że zachowania pogodowe mogą być trudne do określenia, świadczy fakt iż 10 sierpnia Sieć Obserwatorów Burz zaprezentowała na kolejny dzień mapę zagrożeń w postaci gwałtownych burz, która obejmowała znaczną część kraju. Nawałnica dzień później przeszła jednak wąskim pasem przez teren naszego kraju. Jak to się zaczęło?
W piątkowe przedpołudnie 11 sierpnia, daleko na południu - w rejonie Austrii i Czech, utworzył się układ burzowy, który nie niósł ze sobą większych opadów deszczu czy silniejszego wiatru. W miarę jednak jego przesuwania się nad Czechami w kierunku Polski, napotykał coraz większe masy gorącego powietrza, jakie nagromadziły się tego upalnego dnia przy powierzchni. Wkrótce po tym, jak około 16:00 układ przekroczył pasma górskie i dotarł na teren naszego kraju, zaczął nabierać rozpędu o czym świadczyły pierwsze notowania silnego wiatru na obszarze pogranicza.
Na terenie południowo-zachodniej Polski znajdowały się dobre warunki dla dalszego rozwoju swojego rodzaju struktury liniowej, rozciągającej się już na dużym obszarze tej części kraju. Po godzinie 17:00 ta formacja wielokomórkowa zaczęła przybierać formę bow echo, tj. układu konwekcyjnego, na radarach widocznego w formie łuku, który generuje wiatry o wiele silniejsze, niż przy zwykłych letnich burzach. Układ ten nabrał na swojej niszczycielskiej sile tuż przed powiatem gnieźnieńskim i wrzesińskim, gdzie po jego wkroczeniu, zaczęto notować coraz więcej zniszczeń.
grafika: dobrapogoda24.pl
Kiedy w katedrze gnieźnieńskiej rozpoczynał się koncert inaugurujący dziesiątą edycję Festiwalu Akademia Gitary, na teren Wielkopolski wkraczał już układ burzowy, jakiego nikt nie spodziewał się tego dnia. Osoby wypoczywające nad jeziorami czy w mieście, mogły zaobserwować nietypową chmurę, która widoczna na niebie, z daleka odznaczała się piętrzącymi chmurami, ale w miarę zbliżania przyjmowała nietypową liniową formę, której towarzyszyły wyładowania atmosferyczne.
Nagranie nadejścia nawałnicy wykonane z okna jednego z mieszkań przy ul. Mieszka I.
Około 20:30 nawałnica uderzyła w Gniezno, zamieniając spokojny, letni i jeszcze jasny wieczór w ciemną otchłań pełną gwałtownych porywów wiatru wynoszących od 100 do nawet 150 km/h oraz ulewnego deszczu. Siła wiatru rzucała balotami na polach, przenosząc je nawet o kilkaset metrów, łamała słupy elektryczne i dosłownie "kładła" na ziemi całe połacie lasów. W tym mroku, przerywanym błyskami wyładowań atmosferycznych, zmieniał się krajobraz, o czym wszyscy mogli się przekonać dopiero następnego dnia rano - przede wszystkim zniknęła znaczna część lasów w naszym regionie.
Nawałnica przez Gniezno ze szczególną siłą przeszła swojego rodzaju pasem, od strony gminy Czerniejewo przez wieś Dalki, demolując przy tym Las Miejski, poprzez os. Pustachowa, Kokoszki, os. Dalki, centrum i dalej w kierunku północnym. To w tych częściach miasta odnotowano najwięcej zniszczeń, m.in. pozrywane dachy, wyrwane drzewa, zniszczone cztery parki, zerwany dach klasztoru karmelitek przy ul. Kostrzewskiego, zniszczoną halę przy ul. Sobieskiego, uszkodzone elementy katedry, zniszczona całkowicie połać dachowa jednego z domów przy ul. Żabiej oraz seminarium duchownego, zdewastowane cmentarze, a także setki innych mniejszych czy większych uszkodzeń na obszarze miasta. Nawałnica po około godzinie utraciła na sile, przenosząc się dalej, niszcząc kompletnie lasy w rejonie Mielna i Dębówca.
Pierwsze wezwania do służb dotyczyły m.in. zawalonych dróg, na których utknęło setki kierowców na szosach z Wrześni, Witkowa, Kłecka, Czerniejewa itd. Służby zaalarmował także - fałszywy jak się później okazało - sygnał o sześciu osobach, które miały wypaść do wody na środku jeziora w Skorzęcinie. Niemal od razu po tym, jak uspokoił się wiatr, wszyscy strażacy ruszyli do akcji. Pracowali tak bez wytchnienia, niekiedy na zmiany, przez kilkanaście godzin, oczyszczając z powalonych drzew ulice całego miasta i powiatu. Przez cały weekend strażacy ze wszystkich jednostek naszego powiatu, których wspierali także ratownicy z sąsiednich regionów, przyjęli ponad 1100 zgłoszeń.
Po nawałnicy potwierdzono wstępnie iż 244 domów zostało uszkodzonych oraz oszacowano iż zdewastowanych zostało tysiące hektarów lasów. Ostatecznie rachunek wobec tych ostatnich był druzgocący na terenie Nadleśnictwa Gniezno - jedna trzecia lasów znajdujących się w ich w zarządzie uległa zniszczeniu, tj. około 6100 hektarów. To tyle, ile Lasy Państwowe z tego obszaru planowały pozyskać w ramach gospodarki leśnej przez najbliższe 12 lat. Szczęście w nieszczęściu - nikt w naszym regionie nie zginął, a ranna została tylko jedna osoba. Później obrażenia związane z usuwaniem skutków nawałnicy poniosła jeszcze jedna.
W innych częściach kraju niestety były przypadki śmiertelne, a po nawałnicy rozpoczęły się dyskusje nad wprowadzeniem bardziej odpowiedzialnego systemu ostrzegania przed niebezpieczeństwem. Istotne było to z tego powodu, że przy nadejściu nawałnicy w rejon pogranicza Wielkopolski i Kujaw, było wciąż wystarczająco dużo czasu na ostrzeżenie pozostałych regionów kraju, co do których istniało bardzo duże prawdopodobieństwo znajdowania się na ścieżce nawałnicy. Tak się jednak nie stało, a wnioski wyciągnięte z pamiętnego 11 sierpnia, wciąż czekają na pełną realizację...
źródło: pllb.prv.pl