Był 27 maja 1819 roku, godziny wieczorne. W niepozornym, drewnianym domu galanternika Icka Ephraima, położonym w dzielnicy żydowskiej, trwało wesele i wszyscy goście beztrosko się bawili. W pewnym momencie ktoś dostrzegł ogień. Wybuchł popłoch, a po kilku chwilach już panika - płomienie zaczęły obejmować cały budynek, szybko wzbijając się po jego drewnianej konstrukcji. Nie minęło 10 minut, a gorzało już kilka przyległych do siebie posesji i czerwony kur zaczął się zbliżać w kierunku Rynku. Taki był początek końca...
Liche miasto
W 1812 roku do Gniezna przyjechał Julian Ursyn Niemcewicz. Poeta przemierzał kraj, rozdzielony przez zaborców, poszukując historycznych śladów świetności utraconej Polski. Opis, który zawarł, najlepiej pokazuje stan, w jakim znajdowało się Gniezno na początku XIX wieku: - Wjeżdża się do Gniezna przez liche, nieludne i opuszczone ulice; ulice te są wązkie, krzywe, domy po większej części drewniane; żydostwo jak wszędzie, liczne i brudne, mieszka osobno; rzadki na ulicach przechodzień. Cała pycha miasta tego jest w katedrze, cała wartość w wspomnieniach. Jaki obraz miasta zastał wędrowiec? Katedra, górująca nad okolicą, widoczna była z wielu kilometrów. Bliżej już można było dojrzeć inne świątynie wznoszące się na horyzoncie, ale wjeżdżając do niego, Gniezno nie przypominało miasta, które mogłoby się szczycić chlubną historią. Przez ostatnie 200 lat jego losy były tak zmienne, że trudno byłoby uchwycić w miarę stabilny okres, w którym miało szansę na rozwój. Wojny, przemarsze wojsk, pożary, a także zarazy wyludniające okolicę - przeglądając karty historii Gniezna, takich wydarzeń można napotkać wiele. Stąd też na początku XIX wieku Gniezno raczej nie stanowiło istotnego punktu na mapie i jedynie wspomniana przez Niemcewicza katedra mogła przyciągać czyjąkolwiek uwagę.
Widok na Gniezno od południowej strony. Rysunek Johanna Rudolfa Storna z 1661 r. W ciągu 150 lat z powyższego obrazu zniknęły jedynie mury i bramy miejskie. Samo miasto niewiele się zmieniło...
Jak odnotował komisarz Kutzer, w trakcie inspekcji budowlanej z 1818 roku, w Gnieźnie znajdowało się 451 domów, z czego 32 murowane, 113 z muru pruskiego, a aż 306 z drewna. Rozlokowane były wzdłuż wąskich, krętych ulic, których układ nie zmienił się od średniowiecza (sic!). Mury miejskie w większości były już rozebrane, a po bramach wjazdowych nie pozostał żaden ślad. Na rynku stał gmach ratusza, który był już ruiną i w 1817 roku zdecydowano się go sprzedać w celach rozbiórkowych. Jedyną chlubą miasta były kościoły, przy czym stan niektórych z nich też nie był zbyt dobry. Zaledwie w 1818 roku rozebrano kościół św. Ducha, stojący u zbiegu dzisiejszej ul. Dąbrówki i Krzywe Koło, a kościół św. Mikołaja (przy dzisiejszej ul. Łubieńskiego), który służył jako zbór dla ewangelików, był w katastrofalnym stanie (w 1820 r. został rozebrany). Niemniej, życie w mieście toczyło się trybem, nieodstającym od innych tego typu wielkopolskich miast.
Proch i pył
Adolf Warschauer, niemiecki pisarz, który na XX wieku spisał historię Gniezna na zlecenie władz niemieckich, mając zapewne tę możliwość, zasięgnął języka o przyczynach pożaru z 1819 roku. Jak zawarł w swojej publikacji, pożar wybuchł między godziną 9 a 10 wieczorem, kiedy w domu Icka Ephraima odbywał się ślub. W trakcie beztroskiej zabawy miało dojść do zaprószenia ognia, ale mimo późniejszego dokładnego śledztwa, nie stwierdzono u nikogo żadnej winy. Dodał jednak, że przez dwa tygodnie poprzedzające to zdarzenie, panował duży upał, a od kilku dni wiał silny wiatr z północy. To przyczyniło się do tego, że drewniana zabudowa miasta była bardzo wysuszona, a jej beznadziejny układ był idealny dla szybkiego rozprzestrzeniania się ognia.
W ciągu dziesięciu minut od wybuchu pożaru, w płomieniach stała już cała dzielnica żydowska, która znajdowała się rejonie skrzyżowania dzisiejszych ulic Dąbrówki, Mieszka I i Chrobrego. Ogień objął także synagogę, dom rabina, a następnie trawiąc zabudowania ul. Trzemeszeńskiej, wtargnął do centrum, obejmując zabudowania w obszarze Rynku. Wkrótce też pożar zaczął rozdzielać się w dwie strony - w kierunku kościoła farnego oraz w stronę katedry. Przechodząc z budynku na budynek wzdłuż pierzei zabudowy, w końcu ogień zaczął pochłaniać ratusz na środku Rynku. W pewnym momencie, kiedy płomienie zajęły budynek kupca Müntzberga, stojący w północnej części placu, doszło do potężnej eksplozji - wybuchły magazyny prochu, które znajdowały się wewnątrz. To sprawiło iż ogień rozprzestrzenił się w kierunku ul. Tumskiej.
Na czerwono oznaczono obszar miasta objęty pożarem. U dołu budynki oznaczone trójkątami to dzielnica żydowska. Na zielono oznaczono świątynie - po lewej kościół św. Trójcy, po prawej - kościół OO. Franciszkanów. Opracowanie własne na podstawie mapy K. Kirchensteina z 1787 r.
Początkowy chaos po pewnym czasie udało się opanować. Problemem było to, że kilka dni temu Gniezno opuściło wojsko, które udało się na ćwiczenia w rejonie Trzemeszna. Niemniej, w końcu, dzięki pomocy mieszkańców przedmieść, udało się wyburzyć część drewnianych domów, przez co uratowano od ognia zabudowania ul. Warszawskiej i okolicy kościoła farnego. Pożar został w ten sposób opanowany po pięciu godzinach, a dogaszanie trwało jeszcze przez kilka dni.
W wyniku działania ognia trzysta rodzin straciło dach nad głową: - Pomiędzy rodzinami, nieszczęściem dotkniętemi, znayduią się nayznacznieysi obywatele miasta tuteyszego, kupcy wszyscy i naycelnieysi rzemieślnicy. Biedni z pomiędzy pogorzelców, których jest część naywiększa, ponieważ wielu przy gwałtowności ognia zaledwie życie unieść zdołało, nie mogą sobie obiecywać pomocy od dawniey zamożnieyszych swych współmieszkańców, dzisiay współuczestników ich niedoli - pisała Gazeta Wielkiego Księstwa Poznańskiego, cytując słowa Związku ku wsparciu pogorzelców miasta Gniezna, przesłane w piśmie z 30 maja 1819 roku.
Nazajutrz po pożarze do Gniezna przyjechało 20 korców żyta i tyle samo grochu, które przesłał hrabia Wołkowicz z nieodległego Działynia. Z pomocą jako pierwsi szli także mieszkańcy innych okolicznych wsi, którzy przywozili pszenicę, żyto, groch, masło, mąkę, płótna, ziemniaki, sól i pieniądze. Straty były poważne i wyceniono je na kwotę 331 525 talarów. Odszkodowania przyznano na kwotę 95 116 talarów, przy czym niektórzy na tym zdarzeniu zbili niezły "interes". Kupiec Müntzberg, który w 1817 roku kupił od miasta zrujnowany ratusz za kwotę 200 talarów, teraz dostał za niego odszkodowanie na kwotę... 1115 talarów.
Nowe Gniezno
Uprzątanie miasta zajęło pogorzelcom kilka tygodni, ale od początku rozmyślano, w jakim kierunku należy iść podczas odbudowy. W ciągu miesiąca przeprowadzono wstępne prace pomiarowe i 1 lipca 1819 roku na zebraniu Komitetu Odbudowy, Adler - szef budowlany Regencji Bydgoskiej (której podlegało Gniezno) - przedstawił projekt regulacji tkanki miejskiej. Zakładał on dosłownie "wyprostowanie" niektórych ulic, takich jak Tumska, Dąbrówki, likwidację wąskich dróżek pomiędzy domami itp. Z całej pierzei Rynku pozostawiono niezmienioną jedynie południową stronę - jedyną, która ocalała. To przez to plac nie ma dziś regularnego, prostokątnego kształtu, ale ma nieznacznie ścięty jeden bok. Poza tym propozycją Adlera było to, żeby wyburzyć północną pierzeję i odsłonić w ten sposób kościół OO. Franciszkanów. W kontekście posesji zakładał pobudowanie szerokich, murowanych domów z oficynami w głębi. Cały ten plan oznaczał iż znaczna część dotychczasowych właścicieli posesji musiała je utracić na rzecz regulacji i otrzymaliby inne, położone z dala od Rynku. Taki projekt wywołał ogromne oburzenie mieszkańców, którzy woleli odbudować miasto według starego układu.
Po dyskusjach przywrócono północną pierzeję na Rynku oraz zdecydowano się na mniej radykalną regulację ul. Trzemeszeńskiej. Rozmowy w tej sprawie, działania administracyjne oraz próby znalezienia "złotego środka" sprawiły iż prace nad projektem przeciągnęły się do wiosny 1820 roku. W międzyczasie obniżono już płytę rynku, zburzono resztę murów obronnych, zasypano rów w rejonie ul. Nad Przekopem (dziś ul. Rzeźnicka), rozebrano kościół św. Anny (przy ul. Tumskiej).
Projekt regulacji ulic - na czerwono nowa siatka, nałożona na zabudowę miasta sprzed 1819 r.
Ostatecznie plan nowego miasta, po odrzuceniu propozycji Adlera, wykonali Windisch i Backhoff przy pomocy mierniczego Crusiusa. W rok po pożarze nowe, znacznie szersze ulice i działki zostały już wytyczone i wtedy ponownie wybuchł awantura - 52 właścicieli mogło powrócić na swoje nowe działki, a 54 pozostałych straciło je na rzecz nieruchomości położonych dalej. Sprawę postanowiono załatwić ugodowo, a niekiedy odbywało się nawet losowanie posesji. Główną ulicą miasta od tej pory miała stać się nowo wytyczona ulica (dzisiejsza ul. Chrobrego), która z ul. Tumską stworzyła oś widokową na katedrę.
Odbudowa postępowała szybko, gdyż dekretem króla pruskiego z 7 września 1819 roku, przyznano bezzwrotne kredyty budowlane. Przewidywały one budowę domów mieszkalnych, przynajmniej jednopiętrowych, murowanych, krytych dachówką. Ci, którzy wybudowali się w 1820 lub 1821 roku, mogli liczyć na 40% ulgi. Im później, tym była ona coraz mniejsza.
Rysunek Trelewskiego z połowy XIX wieku najlepiej obrazuje zabudowę miasta wkrótce po odbudowie - niska, parterowa lub piętrowa zabudowa. Widoczna główna oś nowej ulicy w kierunku katedry. Po lewej, w połowie widoczny trzypiętrowy gmach Synagogi otwartej w 1846 r.
Odbudowa miasta trwała do 1824 roku, a w efekcie powstało prawie sto nowych budynków o bardzo charakterystycznej architekturze typu Retablissement. Ich cechą charakterystyczną są były przeważnie dwuspadowe dachy (przy narożnikach trzy spadowe), a także fryzy na elewacji między parterem a pierwszym piętrem. Poza tym cechowały się schematami urządzenia pomieszczeń oraz podwórek. Do dziś zachowało się sporo budynków w centrum miasta, które pamiętają trudne lata odbudowy, a które już wkrótce będą sobie liczyć 200 lat. O tym, że przy tej okazji zaprojektowano powstanie dzielnicy Nowe Miasto, opowiemy w kolejnej części...
Kamienice przy ul. Tumskiej, które są najlepiej pod kątem architektonicznym zachowanymi domami typu Retablissement, pobudowanymi w latach 20. XIX wieku.
Julian Ursyn Niemcewicz, Podróże historyczne po ziemiach polskich między rokiem 1811 a 1828 odbyte.
"Dzieje Gniezna" (red.) J. Topolski
Gnieźnianina żywot codzienny, Erazm Scholtz, Marek Szczepaniak
Tygodnik Ilustrowany, 1861 r.