Muzykowi towarzyszyli James Genus - na gitarze basowej oraz Krzysztof Zawadzki na perkusji.
Choć Koncert rozpoczął się z ponad godzinnym opóźnieniem, nikt z publiczności nie narzekał. Bywalcy piwnicy Atelier wiedzą, że to miejsce, gdzie kulturę konsumuje się powoli, ze smakiem i namaszczeniem dalekim od zwyczajów znanych z masowych darmówek.
Jeśli zaś można wynagrodzić oczekiwanie, to nikt nie zrobiłby tego lepiej niż Mark Whitfield w asyście Jamesa Genusa i Krzysztofa Zawadzkiego. Goście zza oceanu dali popis prawdziwego mistrzostwa i wirtuozerii, która przypadła do gustu nawet bardzo młodym słuchaczom - na tyle młodym, że trudno było ich posądzać o to, że gustują w jazzowych brzmieniach.
Ale Whtfileld, Genus i Zawadzki to nie tylko wielki warsztat. To zestawienie niezwykłych osobowości trzymających niezwykły kontakt z publiką.
Tradycyjny dla koncertów w piwnicy Atelier był także podwójny bis. Ale to nie tylko publiczność nie chciała rozstać się z muzykami, ale także artyści z gnieźnianami, czego dowodem jest fakt, że pozostali jeszcze tutaj przez dwa kolejne dni, bawiąc się między innymi w Klubie Muzycznym Młyn.
Organizatorami koncertu byli Hotel Atelier i portal Gniezno24.com.