Bo „słoik”, to osoba migrująca wewnątrz, która jest z tego kraju, ale nie z miejscowości w której obecnie mieszka, tylko przyjechała do niej za pracą, szkołą, bliskimi i porywem serca albo bardziej lub mniej przypadkowo. Poznajcie zatem gnieźnieńskie „słoiki”, czyli Kasię, Jagodę, Renię, Kasię, Klaudię, Zuzię, Kamilę, Joannę, Piotra, Rafała i Waldemara - a wraz z nimi ich historie oraz spojrzenie na Gniezno, czyli gród Lecha zwany też Pierwszą Stolicą Polski.
9 października (niedziela), godz. 16.00, skwer przy ul. Chrobrego/Łubieńskiego, Gniezno. Jednak zanim popatrzycie na ich sylwetki, warto się skupić na wspomnianych słowach-kluczach. Pierwsze z nich czyli odczarowanie, zatem wiązać się będzie z zerwaniem z krzywdzącym stereotypem, że taki „słoik” w nowym miejscu życia wyłącznie na nim żeruje, mimo że już w nim mieszka i wzbogaca je swoją obecnością oraz pracą.
Natomiast dostrzec wartość można wyłącznie jeśli odrzuci się powyższy stereotyp, bo nie od dziś wiadomo, że uprzedzenia mogą przesłonić każdego człowieka.
I wreszcie „Słoiki gnieźnieńskie” to również odczarowanie dla samego miasta na które zwykło się patrzeć jako na miejsce z którego ludzie, przeważnie ci młodzi, raczej uciekają do większych miast na studia lub w poszukiwaniu (lepszej) pracy czy ciekawszego życia.