Mowa o Józefie Chociszewskim, o którym można mówić wieloma słowami - patriota, pisarz, wydawca, działacz społeczny, twórca, filantrop, pierwszy redaktor polskiej gazety "Lech. Gazeta Gnieźnieńska" oraz - być może nawet nie na wyrost - męczennik polskiej racji stanu.
Wielokrotnie więziony przez władze pruskie za jego działania podejmowane na rzecz krzewienia ducha polskości w uciśnionym narodzie, narzucone mu kary odbywał w więzieniu przy ul. Franciszkańskiej. To właśnie spod tego gmachu w minioną sobotę wystartowała wycieczka z przewodniczkami - Wiolą Degórską oraz Magdaleną Karpińską, które opowiedziały historię tego wybitnego gnieźnianina.
Urodzony w 1837 roku w Chełście w północno-zachodniej Wielkopolsce, ukończył w 1858 roku gimnazjum trzemeszeńskie. Swoją patriotyczną "kampanię słowa" rozpoczął jednak na Śląsku Cieszyńskim pod zaborem austriackim, gdzie jednak po raz pierwszy doświadczył oporu władz cesarskich i został zmuszony do opuszczenia tego regionu. Udał się na Pomorze, gdzie osiadł w Chełmnie, publikując liczne artykuły o charakterze historycznym, przypominającym o wyjątkowych dziejach Polski. Tu, za swój artykuł o Janie Kilińskim, trafia na dwa lata do więzienia. Jego dalsza ścieżka twórcza wypełniona jest podobnymi działaniami, za które przychodzi mu płacić własnym majątkiem i zdrowiem, ale cel jest zawsze ten sam - krzewienie ducha polskości. W 1895 roku trafia do Gniezna, z którym wiąże się do końca swego życia.
Stąd też, grupa zainteresowanych poznaniem jego życiorysu, rozpoczęła swoją podróż po Grodzie Lecha i miejscach nieodłącznie związanych z Józefem Chociszewskim. Poza więzieniem była okazja porozmawiać o jego dziełach, wydanych przez księgarnię J.B. Langego, która mieściła się przy Rynku. Po drodze pokazano kamienicę w której mieszkał w ostatnich latach życia (u zbiegu ul. Chociszewskiego i 3 Maja), w międzyczasie wspominając dzieje wspomnianego dziennika Lech, dochodząc spacerem na cmentarz św. Krzyża, gdzie znajduje się grób gnieźnianina. Tu spoczął on w kilka miesięcy po wybuchu I wojny światowej, nie będąc pewnie jeszcze świadomym iż ten zryw militarny przyczyni się do odrodzenia Rzeczypospolitej. Data jego śmierci jest bardzo wymowna - 11 listopada 1918 roku, która wkrótce stała się symboliczną, oznaczającą odzyskanie niepodległości. Razem z nim spoczywa jego żona Alodja, która wiernie i wbrew przeciwnościom stawianym mu przez los, kroczyła razem z nim przez 47 lat aż do końca jego dni (zmarła wkrótce po nim). W tym roku minie 106. rocznica śmierci Józefa Chociszewskiego, a aktualnie po wielu latach degradacji jego grób jest odnawiany.