Czwarta edycja Festiwalu Dziedzictwa Kulturowego Gniezna "Fyrtel" za nami. Była to okazja do warsztatów, prelekcji i koncertów, a tegoroczna tematyka poświęcona przede wszystkim lokalnej gwarze, która doczekała się wyjątkowego opracowania formie książeczki "Bądźma ludźmi, szak!".
Zupełnie inny charakter miało za to spotkanie, które odbyło się w niedzielne, późne popołudnie i które przeciągnęło się do wieczora. We wspólną wyprawę śladami gnieźnieńskich poetów, zainteresowanych tą tematyką zabrał Jarosław Mikołajczyk. Trzech spośród czterech nieżyjących mistrzów słowa, których można było poznać podczas tego swojego rodzaju wycieczki po mieście, przewodnik znał osobiście. Zaczął od postaci mu najbliższej, nieco - wydawać by się mogło - tajemniczej, którą przybliżył w równie tajemniczym miejscu, jakim są podziemia kościoła franciszkańskiego. Sławomir Kuczkowski, postać niezwykle silnie związana z dawnym Młodzieżowym Domem Kultury, a do niedawna upamiętniona w istniejącym w tym miejscu Centrum Kultury "Scena To Dziwna", zdaniem Jarosława Mikołajczyka jest niezasłużenie zapomnianą przez mieszkańców Gniezna. Inicjator lub współinicjator wielu wydarzeń kulturalnych z pogranicza teatru, w swojej działalności szczególnie interesował się swojego rodzaju mistycyzmem, czego dowodem było wiele pozostawionych po sobie utworów czy spektakli, pozwalających na wyjątkowo duchowe ich przeżycie. Podziemia kościoła były ostatnim miejscem, gdzie odbył się ostatni wieczór autorski Sławomira Kuczkowskiego.
Później, po opuszczeniu świątyni, na Rynku przedstawiona została postać Marii Springer. Poetka, która w pierwszej połowie XIX wieku mieszkała w kamienicy przy Rynku, wydawała utwory w formie tomików, podpisując się jako "Maria z Gniezna". Wspólnie z matką i siostrą założyła sklep konfekcyjny, samemu doglądając tworzonych strojów. Jej twórczość jednak odcisnęła dość duże piętno na ówczesnym społeczeństwie polskim pod trzema zaborami, a autorskie utwory o tematyce na wskroś religijnej, ale bez znamion dewocji w dzisiejszym rozumieniu, był szeroko znane.
Trzecim akcentem spotkania była postać Anny Piskurz, mieszkającej przed laty przy ul. Chrobrego. Zmarła 15 lat temu poetka, autorka prozy poetyckiej i redaktorka, prawdopodobnie jest pierwszą z tego grona, która współcześnie doczekała się upamiętnienia nie tylko w środowisku literackim. Od niedawna jest bowiem także patronką jeszcze "raczkującego", ale już dobrze odbieranego ogólnopolskiego konkursu literackiego, organizowanego przez Czytelnię na Piętrze w I Liceum Ogólnokształcącym.
Ostatnią lekcją wiedzy o gnieźnieńskich literatach, choć dosyć gorzką, była postać Tomasza Rzepy. Zmarły dwa lata temu twórca, dopiero niedawno doczekał się trwałego nagrobka, a po sobie pozostawił o wiele bardziej trwalsze pamiątki w postaci kilku tomików wierszy o tematyce duchowej. Niezrozumiały przez wielu współczesnych, niekiedy też trudny w obyciu, doszukiwał się w życiu codziennym nie tyle, co sensu o ile znaczenia tego, kim się jest w otaczającej nas rzeczywistości. Mieszkał przy ul. Sienkiewicza i zmarł niejako w zapomnieniu, a jego twórczość wciąż czeka na upamiętnienie, w jakiejkolwiek formie.
Zwieńczeniem wycieczki z przewodnikiem było spotkanie w kawiarni Gruszka i Pietruszka, w trakcie którego przybliżona została twórczość wszystkich wymienionych wyżej postaci.