Gnieźnianie przybyli na posiedzenie Komisji Polityki Społecznej i Bezpieczeństwa Publicznego, by stanowczo wyrazić swój protest wobec takiej polityki mieszkaniowej. Ich zdaniem, podwyżka opłat o 70 groszy za metr, jest kuriozalna i nie do przyjęcia. - Nie kto inny, jak tylko władze miasta z os. Grunwaldzkiego, który jest traktowany z wielką pogardą, sprowadzają do nas element i margines z całego Gniezna. Za moją ścianą mieszkają sąsiedzi, którzy za przysłowiową złotówkę mają ten lokal, a my musimy płacić takie wysokie stawki - stwierdziła jedna z mieszkanek, która przybyła na spotkanie komisji.
Gnieźnianie są oburzeni wysokością podwyżki, która ich dotknęła, a także faktem, że nie wszystkich na osiedlu ona dotyczy. Obecnie płacą za metr kwadratowy 4,40 zł, a podwyżka o 70 groszy jest dotkliwą dla ich finansów: - My w tych mieszkaniach zrobiliśmy wszystko sami, sami o nie dbamy, bo miasto przez tyle lat nic nie zrobiło i teraz jeszcze chce nas łupić? - pytają. Jak twierdzą mieszkańcy, wystarczy krótkie opóźnienie z opłaceniem czynszu, a urząd natychmiast wysyła do nich upomnienia w tej sprawie. Jednocześnie rodziny mieszkające po sąsiedzku, robiące awantury i rozróby, dewastujące własne domy, a także budynki innych, nie mają z tym problemów: - My dostajemy pismo z poważnego urzędu, jakim jest Urząd Miasta, że mamy delikwentów osobiście skarżyć i domagać się odszkodowania. Tak się okazuje brak szacunku do nas! My mieszkamy tam od ponad 60 lat. Osobiście usłyszałam od urzędnika telefonicznie, pana Seweryna, że jeśli mi nie odpowiada stawka, lokalizacja i sąsiedzi, to mam sobie zmienić dzielnicę. Ja się pytam, czy ten pan pracuje tam za karę? To jest udzielenie odpowiedzi petentowi? Czujemy się podle jako mieszkańcy. Wychodzi na to, że mieszkaniec os. Grunwaldzkiego jest zerem! - stwierdziła ostro gnieźnianka. Dodała przy tym własne refleksje z Brna, gdzie miała okazję obejrzeć osiedle podobne do gnieźnieńskiego, które stało się wzorcowym dla całego miasta.
Jaka jest różnica między mieszkańcami? Kwota bazowa czynszu obecnie wynosi 6,37 zł i jest określona w związku z decyzją wojewody o stawce odtworzeniowej dla metra kwadratowego i taka obowiązuje na terenie całego miasta, oprócz os. Grunwaldzkiego, gdzie po zmianach jest 5,10 zł. Do tej pory zainteresowani płacili 4,40 zł, a osoby, które ich zdaniem sprawiają problemy, mają nawet 1,20 zł: - Nam mówią, że powinniśmy się cieszyć, bo mieszkamy w barakach i mamy 20% zniżki. Mam tu 95 podpisów pod pismem. Wiecie państwo, jak ci mieszkańcy was nienawidzą za to co zrobiliście? Jak tak patrzę na państwa, to wy mieszkacie w blokach, macie domy. Gdybyście wdrożyli się w baraki, to byście wiedzieli jakie jest tu życie. Na ul. Armii Krajowej od 30 lat proszą się o wymalowanie klatki schodowej, to nam się mówi "przecież macie dobrze, co wy chcecie". I my mamy płacić taką sumę? - twierdzą. Podwyżki jednak nie dostali wszyscy mieszkańcy osiedla, dlatego jest to dla części z nich niezrozumiałe, że w ten sposób dzieli się także obywateli. Dodatkowo w bloku przy ul. Liliowej w innej części miasta, ich zdaniem urząd zastosował bardziej atrakcyjną stawkę czynszu: - To jest skandal!
Mieszkańcy nie szczędzili słów pod adresem radnych i włodarzy miasta. Sami, jak dodawali, za prezydenta Jacka Kowalskiego dogadywali się w sprawie podwyżek, które choć były, to nigdy aż tak drastyczne: - Stawki czynszów zostały przyjęte 24 czerwca 2015 roku przez Radę Miasta. Były one dyskutowane w ramach strategii Wieloletniej Polityki Mieszkaniowej. Są w niej zawarte uzależnienia, co do powodów dla obniżania lub podwyższania stawek. Te ilości się zmieniły i pozostały dwie z czterech zwyżek, a z ośmiu zniżek zostały cztery zniżki. Zniżki są z tytułu mieszkania w baraku, usytuowania lokalu w suterenie, brak łazienki i za brak wc. Zwyżki dotyczą za lokal umieszczony w budynku po termomodernizacji i dotyczy budynków nowych a także za ogrzewanie z sieci PEC - stwierdził wiceprezydent Michał Powałowski. Taka odpowiedź nie wystarczyła mieszkańcom: - Skoro my za ciężkie pieniądze sami sobie zrobiliśmy remonty, to teraz odbierane jest jako luksus - stwierdzili gorzko i dodali: - 70 groszy to jest dużo w skali roku. U nas na osiedlu są biedni ludzie, nie ma bogatych. Panie prezydencie, przecież od prezydenta dużo zależy. Tymczasem wiceprezydent zaczął mówić o opłatach, jakie obowiązują na wolnym rynku. Mieszkańcy stwierdzili, że czują się oszukani i źle traktowani. Dodali, że chcą spotkania z władzami miasta, na którym wszystkim mieszkańcom ma zostać wyjaśnione, dlaczego tak są traktowani podwyżkami.
W trakcie posiedzenia nie zabrakło także gorzkich przykładów, którymi gnieźnianie podzielili się z radnymi na komisji: - Zalało mi mieszkanie przez dach. Poszłam do Urbisu i zapytałam, czy mi zrobią. Odpowiedzieli, że nie, bo ja należę pod wspólnotę. Odpowiedziałam, że płacę, a oni, że co z tego, że płacę, jeśli się pani nie podoba to niech pani mieszkania poszuka. Sama musiałam sobie zrobić, a oni przyszli zrobić zdjęcie i pytają się: "a dlaczego tak pani to zrobiła?". To co, miało mi do pokoju padać i miałam z wiadrami biegać?! - żaliła się jedna z mieszkanek baraków przy ul. 17. Dywizji Piechoty. Inna z gnieźnianek także nie kryła emocji: - My sąsiadujemy z panem W. który jest naprawdę trudnym sąsiadem. Zalał nas - przez miesiąc lała się woda i stała w mieszkaniu. Całe szczęście, że z Urbisu przyszli i zakręcili wodę i wylali. Tam jest wszystko mokre i nie wiem co jest, ale całe mieszkanie muszę ogrzewać. Tynk mi się sypie na metr wysokości i Urbis chciał wspaniałomyślnie skorzystać z ubezpieczenia. Przyszli państwo z ubezpieczenia bodajże z Radomia i pół dnia przesiedzieli, robili zdjęcia i mapki i odpowiedzieli, że nie dostaniemy odszkodowania. Urbis chciał zrobić dobrze, że mamy się odwołać teraz do sądu. Jak mamy się odwołać, skoro my nie ubezpieczaliśmy w tej firmie tylko Urbis! Dlaczego my mamy ponosić konsekwencje i podawać go do sądu, skoro Urząd Miasta nie potrafi sobie z nim poradzić? - mówiła i dodała jeszcze inny przykład: - My sami dbamy o te mieszkania, sami sobie je robimy. Przykładowo - przegrodziłam sobie korytarz, żeby tak zimno nie leciało. Powstał z tego powodu mały pokój to mi dołożyli za ten korytarz i muszę płacić więcej. Sama sobie to zrobiłam! Ubikację, łazienki, wszystko. W imię czego my jeszcze mamy teraz płacić więcej?!
Spotkanie zakończyło się bez żadnego konkretnego wniosku poza tym, że trzeba całej sprawie poświęcić osobne posiedzenie komisji. Na obecną chwilę jednak jej przewodnicząca Anna Krzymińska nie potrafiła stwierdzić, czy będzie to posiedzenie wyjazdowe na terenie osiedla, czy przybierze ono inną formę.