Po prowdzie jest mój zez downych lot. A bo tak: jak sie ochajtłam wew 1977, to moja teściowa robiła wew Dómu Towarowym na rogu Dąbrówki i Mieczysława. Óna była na stoisku do chłopów i Doktór przychodził se coś lajsnąć, jakieś skopioki, pyżame, itepe.
Zaś jak zachorował na nyry dziadzia mojygo ślubnygo, to Doktór przychodził na te trzecie piyntro i gó kurowoł. Nie dość, że zapisywoł, co trzeba, to kożdygo dnia, jak lecioł do roboty wew Beteśdzie, szkrabał sie na góre zapytać, co u dziadzi, czy lepi? Doktór był letki na giyrkach i te wyżki to nic, ale znajdowac czas i chętke, żeby ino sie spytać starygo człowieka, jak sie czuje?! Myślelim, że sie obalimy z wrażynia! Łejery!
Pojawiły sie we famule bymbasy. Wpiyrw nasza córcia potrzebowała oglądu Doktora, ale jak urodził sie syn, było ciynżko. Maluda mioł zapalynie bubów i gzub sie o mało nie zawinył. Doktór przyjyżdżał na te nasze wygnajewo, kozoł dawać szpryce zez penicylinom (bolesne jak diaski) i w razie czego do szpitala. Wszystko skóńczyło sie rychtyk dobrze i tero szczun, że miło patrzeć! Wnuki tyż nieraz w potrzebie. Sama nie powiym, żebym tyż nie korzystała z poratowania. Mi to nawet sama rozmowa wystarczała, bo ni ma jak doktór ludzki człowiek!
Teraz polecielim ze synem i kompelą na te spotkanie jak na skrzydłach. Nagrygoliłam se coś kole dziesińciu pytań- same wagi państwowy! Pojawił sie Doktór, a dawno go nie widziałam. Figurka bez zmian, siwizny nic, glacy tyż, no istny chłoposzek. Jak zaczył godać, to sie okazało, że jest wycowny, bo wpiyrw zapytoł, czy na ty estradzie ma stać, siedzieć, czy leżeć. Chichralim sie fest! Było nam smutno, jak mówił o swoim chorowaniu. Biydaczek, tak pomaga innym w cierpieniu, żeby im ulżyć, a tera cierpienie przyszło do niego. Wzruszylim sie, jak godoł o dzieciństwie, młodości, studiach, robocie lekarza. Piękne życie, skromność i pokora, wzorowe człowieczeństwo!
Troche spraw wagi państwowy tyż było, ale kto uważnie słuchał, to wie, a reszty se doszuka, gdzie trzeba, ino trzeba chcieć znajdowac prawde!
Podałam rękę Doktorowi, dziękując w imieniu całej rodziny. Widziałam, że mnie poznał, bo on pamięta wszystkich, których leczył. Czy to tylko dobra pamięć? Pewnie też, ale głównie szacunek do człowieka, który ma imie, nazwisko i koleje losu...
AD MULTOS ANNOS! - to od moi kompeli, co sztuderowała łacine i jej naucza.