„Na początku było Słowo,
a Słowo było u Boga,
i Bogiem było Słowo.
Ono było na początku u Boga.
Wszystko przez Nie się stało,
a bez Niego nic się nie stało,
co się stało.”
Bóg dla naszej ułomnej natury nazywa się „Słowem”, abyśmy mogli pojąć Jego Istotę, nie w pełni, lecz w takim stopniu abyśmy dali radę Go poznać. Słowo ma tylko wtedy jakąś moc kiedy je ktoś wypowiada. Również słowo musi mieć jakieś odzwierciedlenie w rzeczywistości, musi coś nazywać, opisywać, itd. Jeśli jest ono bezsensowne, a co więcej jeśli nikt tego słowa nie wypowiada to krótko mówiąc nic się nie dzieje. Bóg jest. Oznacza to, że nie potrzebuje kogoś lub czegoś co powoła Go do bytu. On sam jest najwyższym Bytem i każde inne jestestwo, tzn. każde stworzenie żywe czy martwe ma właśnie początek w Bogu.
No dobrze, ale czemu Bóg nazywa siebie Słowem? Otóż jeśli chwilę zastanowimy się nad istotą Boską, to zauważymy, że tylko słowo wypowiedziane przez Niego ma moc. Słowo jest tutaj użyte jako metafora do Czynu. Wszystko niejako co Bóg „wypowie” staje się od razu. Z katechizmu wiemy, że Bóg jest Duchem wiecznym, nie jest On ograniczony czasem i miejscem. Każda wola Boga staje się faktem. Słowem jest Bóg, gdyż tylko Jego słowa (wola) mają moc czynienia. Wola Boga od razu spotyka się z odzwierciedleniem w rzeczywistości.
Bóg również słowom tutaj na Ziemi przypisał wielką wartość i tak np. Matka Boża mówiąc „oto ja służebnica pańska, niech mi się stanie według słowa twego” sprawiła, że Syn Boży przyjął ciało w łonie zawsze Dziewicy. Pan Jezus przez słowa odpuszczał grzechy, wypędzał złe duchy, uzdrawiał. Tak samo dzisiaj kapłani przez słowa rozgrzeszenia oczyszczają duszę, a przez słowa konsekracji podczas Mszy św. sprowadzają Syna Bożego na Ołtarz, który jest rzeczywiście obecny pod postaciami Chleba i Wina.
Można na wiele sposobów dowieść, że słowo dobrze użyte może sprawić dobro. Nawet w życiu codziennym przez zwykłe słowo można zdziałać wiele. Niestety dzisiaj każdy z łatwością może zaobserwować jak język ludzki bardziej przypomina język pogański niż ludzi wiary. Przekleństwa są już na porządku dziennym w wielu domach, niestosowne żarty, nieprzyzwoite rozmowy itp. Ludzie chętniej rozmawialiby o rzeczach grzesznych aniżeli o Bożych. W ogóle nikt już prawie o Bogu rozmawiać nie umie. Co zatem robić?
Niekiedy się też mówi, że milczenie jest złotem. Nic bardziej trafnego. Otóż w dobie dzisiejszego skwaru ulicznego, ciągle grającego telefonu, radia i telewizora nie ma miejsca na ciszę, możliwe nawet, że wiele osób czułoby się nieswojo gdyby takowa ich odwiedziła. Czasami cisza może nawet zawstydzić człowieka. Otóż w ciszy, jak uczą święci Kościoła, można usłyszeć głos Boży. Kościół uczy, że w każdej czystej duszy żyje Trójca Przenajświętsza. Oznacza to, że człowiek wystarczy, że zajrzy we wnętrze swojej duszy to dostrzeże tam samo Piękno. Wielcy mistrzowie życia duchowego właśnie w ciszy potrafili rozmawiać z Bogiem.
Ktoś kiedyś powiedział, że milczenie jest mową aniołów. Na pewno jest to prawdą. Kto bowiem potrafi usłyszeć Słowo wciąż gadając? Dlatego ważne jest aby dbać o ciszę w naszym życiu. Czy to w pracy, czy w domu. Cokolwiek robi człowiek, zawsze może myśleć o sprawach Bożych. Matka Boża, kiedy mówiła na czym ma polegać nabożeństwo do Jej Niepokalanego Serca, to jako jeden z warunków wymieniła kwadrans rozmyślania nad tajemnicami różańca.
Św. Maksymilian przestrzega jednak:
„Milczeć – nie znaczy to: nic nie mówić, ale mówić tyle, ile sobie Niepokalana życzy; ni mniej, ni więcej. Mówić mniej niż potrzeba – źle czynimy; mówić więcej niż potrzeba – też źle czynimy.”
Ufni w pomoc Niepokalanej mieszkańcy Gniezna 5. września o godz. 16:00 pod Pomnikiem Opatrzności Bożej odmówią publicznie różaniec w intencji naszej Ojczyzny i wszystkich Polaków aby na wzór tej, która „rozważała to wszystko w sercu” potrafili zachować milczenie i Boga umieścić w centrum swojego życia.