Czasami może się nam zdawać, jakoby sytuacja, w której się znajdujemy była beznadziejna. Problemy rodzinne, finansowe, czy też duchowe. Niejednokrotnie każdy z nas pragnąłby zostawić wszystko i wyjechać. Niestety nie w tym leży sukces życia człowieka. Aby znaleźć rozwiązanie w tym naszym codziennym chaosie cofnijmy się w czasie do XVI w.
Na samym początku obserwujemy wystąpienie Marcina Lutra (1517r.), które w sposób drastyczny dzieli Kościół i odciąga liczne rzesze od Drogi Zbawienia. Wybuchają wojny pomiędzy Europejczykami. Teolodzy zastanawiają się, kto ma rację. Z pomocą przychodzi sobór Trydencki zwołany w 1545 r. który porządkuje życie Kościoła, ogłasza liczne dogmaty i staje w obronie prawdziwej Wiary. Nie na tym kończą się jednak problemy Kościoła i Europy, z południa której dobiegają coraz to gorsze wieści. W 1521 r. Sulejman Wspaniały zdobył Belgrad, rok później pada twierdza w Rodos, w 1526 wojska tureckie zdziesiątkowały wojska węgierskie pod Mohaczem. Turcy podchodzili już nawet pod Wiedeń i tylko szwankujący sprzęt zmusił ich do wycofania. Był to moment kiedy cała zachodnia cywilizacja mogła legnąć w gruzach. Wystarczył jeden zły ruch, a Europa z katolickiej stałaby się islamską. Jednakże nie taki był jej los.
W 1571 r. papież św. Pius V stworzył sojusz obronny z Państwa Kościelnego, Hiszpanii, Wenecji i Genui. Flota Świętej Ligii liczyła 200 okrętów (lecz tylko 6 z nich było wyposażone w działa). Na pokłady weszło 30 tys. żołnierzy plus 50 tys. załogi. 17. września Don Juan de Austria, dowódca Świętej Ligii wydał rozkaz wypłynięcia w morze.
W nocy z 6. na 7. października 1571 r. katolicka flotylla przegrupowała się w kierunku Lepanto, gdzie oczekiwała swego przeciwnika. Z samego rana ponad 330 tureckich galer i jednostek pomocniczych uformowało olbrzymi półksiężyc. Naprzeciw nim Święta Liga przybrała formację łacińskiego krzyża. Rozpoczęła się największa w historii bitwa morska.
Szeroko można opisywać tę bitwę tłumacząc liczne manewry obydwu armii, jednakże nie na to chciałbym zwrócić uwagę. Jak zapewne wszyscy wiemy bitwa została wygrana przez Świętą Ligę. Ktoś morze rzec, że nie takie rzeczy się zdarzały w historii, jednak nie łatwo będzie zaprzeczyć licznym faktom, które potwierdzają nienaturalność tegoż zwycięstwa. Flota turecka nie ponosiła nigdy wcześniej tak znaczących porażek. Armia, która siała postrach na całym świecie w cztery godziny została rozgromiona przez mniej liczną armię. 150 islamskich okrętów zostało zatopionych, 117 zdobytych, zaledwie tylko 60 udało się uciec z pola walki. Zielona chorągiew „proroka”, nigdy dotąd nie zdobyta w walce, została ściągnięta z masztu.
Pytanie zatem brzmi: dlaczego tak liczebnie większa, lepiej wyposażona armia została rozgromiona przez flotylle, która pierwszy raz wypłynęła w morze? Klucz tej zagadki tkwi w wierze, którą żołnierze i dowódcy katoliccy niezachwianie posiadali. Ufali, że Bóg da im zwycięstwo, gdyż czynili to w obronie Najświętszych Wartości.
Kiedy nasza wiara jest zachwiana, bądź pokładamy ją w czymś niewłaściwym to nie osiągniemy naszego celu. Wiara połączona z dobrym celem potrafi czynić cuda. Celem ostatecznym naszego życia jest zbawienie naszej duszy i tak samo każdy inny cel pośredni powinien przybliżać nas do tego, co ma być na samym końcu – życie wieczne.
Wiarę posiadać mamy w Chrystusie, ale nie jest to łatwe zadanie. Pan Jezus, gdy wisiał na Krzyżu, wiedział, że zaraz zabraknie Go na ziemi i osoby jemu bliskie mogą zbłądzić i stracić wiarę. To jest powód dlaczego wyrzekł te słowa: „Synu oto Matka twoja”. Był to najważniejszy moment w życiu Pana Jezusa i w tym właśnie momencie dał nam Jego własną Matkę, gdyż wiedział, że pod Jej kierownictwem każdy dotrwa do końca i zbawi swoją duszę. Kto większą pokładał w Panu Jezusie wiarę jak nie jego Najświętsza Matka?
Oręże chrześcijańskie ocaliło Europę, lecz sami uczestnicy bitwy pisali do senatu Wenecji: „non virtus, non arma, non duces, sed Maria Rosarii Victores nos fecit” („nie potęga ani broń, ani dowódcy, lecz Maryja od Różańca Świętego uczyniła nas zwycięscami”). Gdy okręty ruszały na siebie pod Lepanto miał miejsce też inny szturm o wiele mocniejszy i potężniejszy: cała chrześcijańska Europa modliła się różańcem. Papież św. Pius V nakazał duchowieństwu wszystkich kościołów i klasztorów wiecznego Miasta nieustanne modlitwy, a sam całą noc przed bitwą spędził na modlitwie. Wieczorem 7. października kiedy to już flota chrześcijańska odniosła zwycięstwo ów święty papież przerwał pracę, otworzył okno i wzniósł oczy ku niebu mówiąc po pewnym czasie do swego skarbnika: „(...)idźmy podziękować Bogu ponieważ nasza flota spotkała turecką i zwyciężyła!”.
Ufni w pomoc Najświętszej Maryi Panny w naszym dążeniu do świętości, Gnieźnianie spotkają się na wspólnej modlitwie różańcowej w niedzielę 4. października o godz. 16:00 pod Pomnikiem Opatrzności Bożej w Gnieźnie, prosząc Pośredniczkę Wszelkich Łask, aby ocaliła każdego człowieka od grzechu i moralnego zepsucia.