Minął rok od przedstawienia koncepcji tego, jakimi wariantami można zlikwidować problemy komunikacyjne związane z przejazdami kolejowymi na ul. Gajowej. Od tego czasu w temacie tym zapadła cisza. Pociągów obecnie jeździ mniej, bo skończyły się objazdy do Warszawy, a częstotliwość zamykania szlabanów przez to również się zmniejszyła. Temat ten wciąż budzi jednak zainteresowanie mieszkańców, ale jak można było się domyślać już rok temu - wszystko rozbija się o dwie kwestie: jak efektownie poprowadzić ruch oraz skąd pozyskać na to pieniądze.
Przypomnijmy iż rok temu Starostwo Powiatowe przygotowało koncepcje rozwiązania problemów komunikacyjnych na Dalkach (zobacz dokładny opis). Pierwszym rozwiązaniem był wiadukt, wydłużenie ul. Mnichowskiej w kierunku ul. Kostrzewskiego na wiadukt. Kolejne dotyczyło wydłużenia ul. Dalkoskiej wzdłuż torów i poprowadzenia wiaduktu nad torami na wysokości Skiereszewa i doprowadzenia drogi do ul. Mnichowskiej. Ten wariant miał dwie opcje w zależności od długości ul. Dalkoskiej. Wszystkie te warianty zebrały sporo głosów krytycznych - mieszkańców okolic, którzy albo traciliby płynny dojazd do miasta, albo mieliby budowaną ruchliwą drogę w pobliżu domów.
Temat ten ponownie został poruszony kilka dni temu na Komisji Gospodarki Miejskiej i Ochrony Środowiska. Zapytany o tę kwestię wiceprezydent Jarosław Grobelny przyznał: - Wędrujemy od rozwiązania, które my jako Miasto zaproponowaliśmy, czyli przebicia się pod torami na wysokości ul. Strumykowej do kwestii zespołu tuneli, które miałyby powstać bliżej Dalek. Rozpiętość kosztów wynosi od 20 do 80 milionów złotych na dzień dzisiejszy - mówił nie ukrywając, że problem jest bardzo złożony. Dodał, że problem tego przejazdu kolejowego dostrzega także PKP: - Dyskusje cały czas trwają, ale pytanie jest tylko takie - na jaki poziom dofinansowania moglibyśmy liczyć.
Pomysł Urzędu Miejskiego cały czas opiera się na budowie tunelu w nasypie kolejowym w rejonie ul. Dalkoskiej, na wysokości ul. Strumykowej. Dalej, po pokonaniu przeprawy, droga miałaby się kierować w prawo w kierunku Dalek pod wiaduktem ul. Kostrzewskiego, gdzie jest miejsce na jezdnię. Jest to też najtańsza opcja, jednak także i to rozwiązanie, po jego przedstawieniu już rok temu, budziło kontrowersje wśród mieszkańców. - Problem PKP jest taki, że jednym rozwiązaniem chcą "upiec" oba przejazdy i to generuje problem. Tak naprawdę trzeba byłoby połączyć dwa rozwiązania - przejazd przez tory w kierunku Wrześni i w kierunku Poznania, ale to z kolei generuje koszty budowy - mówił Jarosław Grobelny dodając, że technicznie problem jest do rozwiązania, ale problemem są właśnie środki finansowe. Kolej bowiem chce wykonać bezkolizyjne przeprawy wyłącznie w obszarze torów, a na pozostałych inwestorach spoczywałyby takie kwestie, jak doprowadzenie pozostałej infrastruktury, w tym dróg.
Jarosław Grobelny dodał, że liczy na możliwość poruszenia tego tematu podczas kolejnego spotkania z przedstawicielami PKP, które nadarzy się przy okazji otwarcia przejazdu na ul. Pod Trzema Mostami. Wydaje się jednak, że rozwiązanie problemów komunikacyjnych na Dalkach może napotkać jeszcze jeden problem - braku środków u innych zainteresowanych stron. Niedawno informowaliśmy, że Powiat Gnieźnieński (zarządca ul. Dalkoskiej i Mnichowskiej) musi zacisnąć pasa w związku z możliwością wystąpienia zapaści finansowej w budżecie. Ze sporymi wydatkami obecnie mierzy się również Gmina Gniezno, która również rok temu była przedstawiana jako jedna ze stron całego przedsięwzięcia. Wydaje się więc, że póki co na dalsze postępy w temacie przejazdu kolejowego na Dalkach trzeba będzie jeszcze poczekać.