O sprawie pisaliśmy już kilka tygodni temu, ale jak widać niewiele się w tej kwestii zmieniło. Mieszkańcy dwóch nowych budynków wielorodzinnych, położonych przy ul. Konopnickiej, mają w swoich blokach niewydolną instalację odprowadzającą ścieki. Wszystko z powodu tego, że sieć kanalizacyjna jest podłączona nie do ul. Konopnickiej, ale do ul. Wrzesińskiej. Spowodowane jest to tym, że PWiK - jak twierdzą urzędnicy - przebudowę kolektora ściekowego w ul. Konopnickiej planowało zrealizować w 2020 roku, dlatego inwestor zdecydował się na budowę przepompowni i włączenie nowych bloków do sieci w ul. Wrzesińskiej. Tymczasem instalacja jest niewydolna i przecieka, zostawiając mieszkańców (z ponad 70 lokali) z problemem o dość uciążliwym zapachu. Do sprawy ponownie powrócono na ostatniej Komisji Gospodarki Miejskiej i Ochrony Środowiska. Nie zabrakło w jej trakcie ostrych słów pod adresem dewelopera.
- Dzisiaj otrzymuję zapytania, jak to się stało, że taki obiekt został dopuszczony, otrzymał pozwolenie, warunki, kiedy nie ma sieci i jej nie było. Druga strona się broni tym, że w dokumentach do niej przesyłanych było, że będzie budowana, jest projekt i ten okres został przesunięty. Nie wiem, kto tu ma rację... - mówił radny Janusz Brzuszkiewicz, na co wiceprezydent Jarosław Grobelny odparł: - Racja jest jedna. Tu nie ma drugiego dna. Ja uważam, że mieszkańcy powinni przede wszystkim wystąpić do prokuratury z pozwem przeciwko firmie, która urządziła ich w taki sposób, w jaki urządziła. Deweloper dokładnie wiedział i nie miał innej informacji, że w tym momencie, kiedy budował bloki i oddawał je do dyspozycji, jedyne przyłącze jest od strony ul. Wrzesińskiej. Wiedział dokładnie, nie musiał budować przepompowni i mógł poprowadzić ją na ul. Konopnickiej, ale własnym kosztem (...) Jeżeli ktoś buduje trzydziesty blok w Gnieźnie to nie udawajmy, że deweloper nie wie co się dzieje. Technologia budowlana tego pana pozostawia wiele do życzenia, ale nie chcę mówić publicznie co się działo na tej budowie i co się robiło z betonem B20, by oszczędzić 1000 czy 2000 złotych. Nie chciałbym się z tym panem spotykać w sądzie. Tutaj problem jest tylko jeden - problem, nie wiem czy mentalności, czy braku odwagi ze strony ludzi. Mam nadzieję, że w końcu ludzie pójdą po rozum do głowy i pójdą z nim do sądu, udowadniając mu, że partactwo się nie opłaca. To nie jest jedyna budowa, gdzie jest problem - stwierdził Jarosław Grobelny. Jako dowód wskazał blok przy ul. 3 Maja, budowany przez tego samego dewelopera, w którym wiceprezydent swojego czasu miał mieszkanie: - Ściany się opuszczają, bo inwestor zapomniał, że pod częścią budynku należy zrobić płytę. Pod częścią zrobił, pod częścią nie i ludziom na parterze ściany działowe się opuszczały i ludzie mieli szpary na centymetry. To nie jest pierwsza fuszera. Nie mówmy, że to jest problem mieszkańców, tylko problem pana dewelopera. Jeżeli oni nie pójdą z nim do sądu, a my jak wariaci - za przeproszeniem - zrealizujemy inwestycję kosztem np. ludzi na ul. Orzeszkowej, którym nie doprowadzimy wody? - pytał retorycznie prezydent.
Jak dalej dodano, kanalizacja na ul. Konopnickiej ma zostać doprowadzona do połowy 2020 roku: - Jeśli mieszkańcy są w stanie wyczekać ten termin, to dobrze. Jeśli nie, to my jesteśmy w stanie wesprzeć dobrym słowem, poradą, jak to zrobić, by pójść do sądu. Powiem tak - deweloper stawia swoje warunki i jeśli człowiek nie potrafi czytać kosztorysu ze zrozumieniem, to niech się za to nie bierze. Akurat nie podejrzewam tego dewelopera o to, że nie potrafi czytać. Jasno wodociągi wyjaśniły, gdzie inwestor, podważając kosztorys PWiK, popełnia błędy. Poszliśmy maksymalnie deweloperowi na rękę, a on nie chciał realizować całej długości inwestycji. On chciał realizować tylko na swoim odcinku, na co pozwoliliśmy. Chciał dostać 100% zwrotu i dostał 100% wartości kosztorysowej PWiK - wyjaśniał dalej Jarosław Grobelny, przyznając iż już nie wie, czego jeszcze oczekuje deweloper od Miasta: - Wpakował ludzi w niezły bigos i ambaras. Moim zdaniem, bez względu na koszty, powinien ten problem rozwiązać.
Radny Janusz Brzuszkiewicz wyraził pewne wątpliwości co do tego, czy wycena PWiK była odpowiednia, gdyż inaczej wyglądają wyliczenia dla mieszkańców przy ul. Roosevelta, gdzie również powstawać będą przyłącza do domów. Kwestię finansową tego zadania wyjaśnił jednak Jarosław Grobelny. Radny Tomasz Dzionek wskazał iż cały ten problem nie jest jedynym, jaki mają mieszkańcy z tym deweloperem, gdyż jest ich cała lista: - Ja nie widzę problemu w tym, żeby ten deweloper w tym momencie z własnych środków albo zmodernizował tę przepompownię albo postawił nową. Mnie jako radnego nie interesuje to, ile to będzie kosztował. Jeśli on to spartaczył, to powinien to naprawić. Wiceprezydent dodał, że przykładów jest więcej, a jednym z nich jest wspomniany budynek wielorodzinny przy ul. 3 Maja, gdzie - jego zdaniem - przejazd na posesję jest bardzo wąski: - To są może mocne słowa, ale jeśli ktoś się nie weźmie za to i za jakość budowania oraz standard, to pewnego dnia skończy się to tragedią. To nie jest radosna twórczość, błędu budowlanego, ale totalne partactwo. Są deweloperzy, którzy potrafią budować to w miarę jakimś standardzie i zarabiają, bo nie robią to filantropijnie - stwierdził Jarosław Grobelny. Wspomniał przy tym iż nie wie, jak taką inwestycję mógł ktokolwiek odebrać i pozwolić na użytkowanie: - Mur oporowy jest postawiony na naszej linii energetycznej oświetleniowej, zejścia są niezgodnie z projektem, po skarpach leci woda i miejsca między ściankami muru oporowego są zakryte deskami.
Dyskusja w powyższym temacie wkrótce się wyczerpał, ale radni w niej uczestniczący przyznali iż cały czas będą się interesować rozwojem sytuacji oraz ją monitorować. Jak jednak stwierdzono jeszcze podczas rozmowy, wszystko wskazuje iż deweloper gra obecnie na czas, ale urzędnicy nie zamierzają pozwolić na zrzucanie winy na Miasto, które w ich opinii ze swojej strony zrobiło wszystko i nie jest w żaden sposób sprawcą obecnej sytuacji.