Tym cyklem staramy się przybliżać ciekawe wydarzenia, jakie miały miejsce w Grodzie Lecha w czasach, których już nikt nie pamięta. Korzystając z dawnej prasy i opierając się na informacjach zawartych w ich treści, można uzyskać obraz życia mieszkańców Gniezna - taki sam, jak dzisiaj. Były zabawy, wiece czy różne koncerty, ale i kradzieże, bójki czy awantury. Można powiedzieć, że do dziś niewiele się zmieniło...
23 listopada 1896 roku dziennik Lech. Gazeta gnieźnieńska donosił:
W przeszłą sobotę w nocy pochwycił na tutejszym dworcu wagon przy zestawianiu bremzera kolejowego Nieruszewskiego i strzaskał mu prawą rękę tak nieszczęśliwie, że mu ją po przeniesieniu go do lazaretu natychmiast odjąć musiano. Oprócz tego jeszcze odniósł obrażenia wewnętrzne, wskutek czego lekarz wątpi o utrzymaniu go przy życiu. Nieszczęście to opłakuje żona z trójgiem drobnych dzieci.
Tutejsza izba karna skazała stolarza Muhlbrandta z Janówca za bluźnierstwo naprzeciw Matce Bozkiej, jakiej się dopuścił w pewnej tamtejszej oberży, na 1 miesiąc więzienia.
Tutejsze Towarzystwo kupców niemieckich stawiło wniosek do ministra handlu o urządzenie kupieckich szkół uzupełniających w obwodzie regencyjnym bydgoskim, a z szczegółowem uwzględnieniem miasta tutejszego, Wniosek umotywowano tem, że uczniowie, wstępując w naukę kupiectwa, posiadają za mało odpowiednich wiadomości szkólnych, przez co się pomiędzy pomocnikami kupieckimi wytwarza tem większy proletaryat. A cóż się dzieje z szkołą uzupełniającą dla polskiej młodzieży kupieckiej w mieście naszem?
Kuropatw nie wolno już strzelać od zeszłej środy 18 b m. Sprzedaż przed tem dniem ubitych kuropatw jest tylko od dnia zakazu przez dni czternaście dozwoloną, a więc do 2-go grudnia rb. To rozporządzenie dotyczy tylko kuropatw surowych, pieczone zaś można i po upływie tego czasu sprzedawać.