Był grudzień, miesiąc pełen świątecznej magii. Urodziła się piętnastego, w 2010 roku. Najbliżsi dzwonili, pytali: „Jak córeczka?”. Maria i Sebastian, rodzice, odpowiadali: „Świetnie! Jest śliczna! Kochana! Najpiękniejsza dziewczynka na świecie”.
Choroba była jak niespodziewany wybuch.
- Lewa dłoń córki lekko się zaciskała i była mniej zwinna - wspomina mama. To był pierwszy sygnał. Później pojawiały się kolejne - lewa nóżka poruszała się inaczej, lewa strona głowy wydawała się niesymetryczna. I zaczęły się stałe wizyty u lekarzy. Rodzina dziewczynki mieszkała wówczas w Irlandii. - Jeśli chce pani, żeby Ania miała się jak najlepiej, proszę wrócić do kraju - usłyszała mama dziewczynki od polskiej pielęgniarki. Wróciła więc z córką do Polski, mieszkają w nieodległym od Gniezna Waliszewie.
W kraju postawiono diagnozę. Mózgowe porażenie dziecięce. Niedowierzanie, rozpacz, bezsilność. W takich chwilach człowiek chcę się zamknąć w pokoju, położyć na łóżko i wtulić głowę w poduszkę. Matczyne oczy zaczęły się szklić, ojcowski głos obniżył się.
Ale nie było innej rady jak szybka reakcja i podjęcie działań. W przypadku mózgowego porażenia dziecięcego tak właśnie należy działać. Rehabilitacja jest niezbędna i daje najlepsze rezultaty w pierwszych miesiącach od rozpoznania choroby. Ania miała asymetrycznie rozłożony płyn w mózgu i 8 centymetrów różnicy między lewą i prawą stroną czaszki. Zaczęła się walka o zdrowie.
Biały konik
Pierwszy krok Ania postawiła w wieku 18 miesięcy. - Chodzi na paluszkach, tak delikatnie, miękko, bo napięcie mięśniowe nie pozwala jej inaczej. Ale jest bardzo aktywna - mówi mama Ani. W przedszkolu nie odstaje od innych i jest szalenie inteligentna. Od 2 roku życia bierze udział w hipoterapii. I pewnie dlatego Ania pokochała konie: - Uwielbia bawić się z bratem figurką białego konika. Wspólnie budują ścieżki na dywanie i rozgrywają zawody - opowiada.
Tylko że napięcie mięśniowe u Ani wciąż rośnie, a to utrudnia jej postępy w nauce chodzenia, grozi utratą sprawności. Rehabilitacja trwająca od 5 lat nigdy napięcia mięśniowego nie zniweluje. Ania porusza się z coraz większym trudem. I miewa słabsze okresy, w których nie może nawet wspólnie bawić się z braciszkiem. Wie, że nigdy nie będzie w pełni sprawną dziewczynką, ale stale wyznacza sobie nowe cele, które wywołują uśmiech na jej buzi. A uśmiech ma piękny. Jakby na świecie nie istniały żadne choroby.
Potrzebnych jest ponad 11 tysięcy złotych
Kiedy Ania wraz z mamą jeździła od miasta do miasta, od jednego lekarza do drugiego, któregoś dnia pojawiło się pewne rozwiązanie. - Zabieg fibrotomii w Krakowie może przynieść najlepsze rezultaty, aby Ania mogła się samodzielnie poruszać - oznajmili specjaliści. Rodzice nie wahali się ani chwili. Ania to dla nich prawdziwe światło, którego radość przesyca serca najbliższych. Niestety fibrotomia to metoda leczenia, która nie jest refundowana przez NFZ. Zabieg to bardzo kosztowna sprawa, która przekracza możliwości finansowe rodziny. Ale właśnie dzięki niemu Ania będzie mogła postawić całe stopy na ziemi, będzie mogła poruszać się jak jej rówieśnicy, będzie mogła cieszyć się życiem.
- Bardzo pragniemy, aby nasze dziecko mogło się prawidłowo rozwijać, cieszyć się dzieciństwem, bawić się z innymi dziećmi - bez tych wszystkich przeszkód, które postawiło na jej drodze życie - wyznają rodzice. I proszą o wsparcie. Bo gdy mięśnie Ani staną się swobodniejsze, to ich oddech będzie spokojniejszy. A tak niewiele potrzeba, żeby ta rodzina spełniła własne marzenie. Marzenie o normalności.
Mamy mało czasu, aby wesprzeć Anię Marszałkowską i zebrać odpowiednią sumę. Pokażmy, że to możliwe! Do wykonania zabiegu potrzebnych jest 11 600 zł z czego wciąż większą część kwoty trzeba zebrać do 8 sierpnia br. Więcej informacji, numery konta i SMS: https://www.siepomaga.pl/annamarszalkowska Dzięki zaangażowaniu wielu osób dobrej woli, już udało się uzbierać brakującą kwotę. Dziękujemy!
Fundacja SiePomaga (mat. opr.)