środa, 05 lutego 2014 21:03

Walka o władzę, czy dziecinada?

 

Zaginione dokumenty, nieodbierane pisma, oskarżenia, a przede wszystkim mijanie się z prawdą, czyli wojna w Radzie Osiedla Kawiary-Osiniec trwa.

Obie strony konfliktu, zarówno „stara”, jak i „nowa” przewodnicząca, przesłały już do Urzędu Miejskiego pisma, informujące o przebiegu i rezultatach odbytych zebrań. "Pani Joanna Menz, w piśmie z 28 stycznia poinformowała prezydenta, że dzień wcześniej, podczas zebrania Rady Osiedla w jej siedzibie przy ulicy Kruczej, w głosowaniach odwołano stary i powołano nowy zarząd Rady. W wyniku tych wyborów przewodniczącą została właśnie Joanna Menz. Natomiast pani Lucyna Winiecka, pismem z 31 stycznia, poinformowała o zebraniu ogólnym mieszkańców, które miało miejsce także 27 stycznia w pomieszczeniach przykościelnych, podczas którego odwołano czterech dotychczasowych członków Rady. Zebranie w siedzibie Rady było zgodne z wcześniejszymi decyzjami prezydenta. To, które pani Winiecka zorganizowała w kościele, nie ma podstaw prawnych i tym zebraniem prezydent raczej nie będzie się zajmował" – podkreśla Jacek Bogacz, kierownik Biura Rady Miasta Gniezna. Prezydent Jacek Kowalski jest obecnie na urlopie, będzie w pracy w poniedziałek.

Sprawa uznania legalności obu zebrań to nie koniec zamieszania wokół Rady Osiedla Kawiary-Osiniec. – „Dostajemy wiele pism od pani Winieckiej. Na przykład 29 stycznia poinformowała prezydenta, że w siedzibie Rady Osiedla został uszkodzony zamek w szafce i zaginęła część  dokumentacji finansowej” – mówi J. Bogacz. Zapytany o tę sytuację Marcin Sklepowy, sekretarz i skarbnik „opozycyjnej” w stosunku do pani Winieckiej Rady, odpowiedział – „Nic mi nie wiadomo na temat włamania, czy kradzieży w siedzibie Rady naszego osiedla. Jestem zaskoczony tym, o czym informuje pana prezydenta pani Winiecka, bo zawsze podkreślała, że wszystkie dokumenty przechowuje w domu. W październiku ubiegłego roku, podczas zebrania, wysuwała natomiast jakieś oskarżenia pod adresem członków Rady Osiedla Grunwaldzkiego, z którymi dzielimy siedzibę. Szczerze mówiąc to teraz nie wiem, co pani Winiecka ma na myśli, bo z tego co pamiętam, to przecież tam nie było zamków do szafek, więc co zostało uszkodzone?” – dziwi się i dodaje -„Podczas naszego zebrania, 27 stycznia nie było w siedzibie ani szklanek, ani czajnika. Sądziliśmy że zostały wzięte na zebranie w kościele. O dokumentach nic mi nie wiadomo”. 

Jacek Bogacz nie zgadza się także z wcześniejszymi wypowiedziami Lucyny Winieckiej, która twierdziła, że nie została poinformowana o zebraniu przy ulicy Kruczej. „Pisma, w tej sprawie zostały wysłane równocześnie do wszystkich członków Rady Osiedla, więc jest nieprawdopodobne, żeby wszyscy pozostali otrzymali je na czas, a akurat pani Winiecka, jak twierdzi, dopiero dzień po terminie zebrania. Mało tego, w tym dniu kiedy wysłaliśmy pisma był u mnie mąż pani Winieckiej, również członek Zarządu Rady i poinformowałem go, że takie pisma właśnie poszły i nawet skserowałem mu je i dałem do rąk. Pamiętam także, że pół godziny później pan Winiecki wrócił do mnie, oddał mi to ksero i powiedział, że on tego pisma nie przyjmuje, bo jest adresowane do żony. Trudno mi wobec tego te opowieści, że o dokumencie nic nie wiedzieli, uznać za wiarygodne. Nasuwa mi się ocena, że to jakaś dziecinada” – uważa J. Bogacz. 

Lucyna Winiecka wielokrotnie telefonowała do nas po ukazaniu się poprzedniego materiału na temat konfliktu w Radzie Osiedla Kawiary-Osiniec, tłumacząc, że zwołane przez nią zebranie ogólne mieszkańców jest legalne, bo tak mówią prawnicy. Powoływała się przy tym między innymi na opinię radców prawnych Urzędu Miejskiego – „Tak, pani Winiecka była u nas, ale jeszcze przed 27 stycznia, pytając o możliwości zwołania zebrania ogólnego. Tłumaczyliśmy, że paragraf 10 Statutu Rady, który mówi o zwoływaniu takiego zebrania przez przewodniczącą, ma odniesienie do zebrania w sprawach ogólnych. Natomiast jeżeli ma ono dotyczyć odwołania członków Rady, musi być, zgodnie z paragrafem 22 Statutu, zwołane przez Prezydenta Miasta. Pani Winiecka, niestety, nie zawsze słucha, co się do niej mówi, a jak się przychodzi po radę do prawnika, to lepiej słuchać” – zarówno mecenas Dorota Żurowska-Dorociak, jak i mecenas Marek Rzepecki, radcy prawni Urzędu Miejskiego, zdecydowanie zaprzeczają, jakoby wyrażali opinię na temat legalności zebrania w kościele.   

„Zwołane przeze mnie zebranie jest legalne i nic tego nie zmieni. Tak twierdzą wszyscy, także mój wykształcony syn. Muszę koniecznie napisać w tej sprawie do wojewody” – mówi zdecydowanie Lucyna Winiecka. – „Staramy się zachować spokój. Nie odnosimy się do zarzutów pani Winieckiej pod naszym adresem, bo ich oficjalnie nie znamy. Podczas kolejnego zebrania, które odbyło się 3 lutego, dyskutowaliśmy, ale nie podejmowaliśmy żadnych decyzji. Czekamy na zajęcie stanowiska przez pana prezydenta” – podkreśla Marcin Sklepowy. 

Skomentuj

W związku z dbałością o poziom komentarzy, prowadzona jest ich moderacja. Wpisy wulgarne, obsceniczne czy obrażające innych komentatorów i naruszające podstawowe zasady netykiety (np. pisane CAPS LOCKIEM), nie będą publikowane. Zapraszamy do kulturalnej dyskusji. Ponadto prosimy nie umieszczać wklejonych obszernych tekstów, pochodzących z innych stron, do których to treści komentujący nie posiadają praw autorskich. Ponadto nie są dopuszczane komentarze zawierające linki do serwisów, prowadzonych przez wydawców innych lokalnych portali.

Ostatnio dodane