Spotkanie zorganizowane zostało przez stowarzyszenie „Zielony Pławnik”, które postanowiło wyjaśnić całą sytuację, związaną z planowaną budową południowej obwodnicy miasta. Ich zdaniem są w tej sprawie pomijani i nikt z ich zdaniem nie chce się liczyć. Kilkuset mieszkańców przybyło do sali pod kościołem pw. Chrystusa Wieczystego Kapłana, która jako jedyna w okolicy mogłaby pomieścić zainteresowanych.
Spotkanie zaczęło się od mało pozytywnego incydentu, gdyż organizatorzy zaprosili prezydenta Tomasza Budasza, aby usiadł z nimi przy stole na scenie. Przez dłuższy czas odmawiał takiej formy prowadzenia spotkania, przekazując wolę pozostania pomiędzy urzędnikami, również przybyłymi tego wieczoru. Ostatecznie jednak, skandowany przez mieszkańców, zadecydował się usiąść razem z przedstawicielami stowarzyszenia.
Zdaniem działaczy, planowany przebieg spotkania musiał zostać zmieniony po rewelacjach, które wygłosił dzień wcześniej prezydent: - Chcieliśmy, aby było to spotkanie informacyjne, aby dowiedzieć się jakie są plany inwestycyjne, dotyczące nas. To, co wydarzyło się wczoraj, stawia nasze spotkanie w innym świetle - przekazał Ryszard Szeszycki. Chodziło o poniedziałkowy (15 czerwca) briefing Tomasza Budasza (zobacz także: „Mieszkańcy Pławnika dyktują warunki miastu”): - Pana wczorajsze wystąpienie stawia nas w złym świetle i czujemy się przez pana skrzywdzeni. Nie zachowuje się pan jako przedstawiciel, ale urządza prowokację. Proszę zobaczyć ile osób przyszło na to spotkanie i ile osób jest zaniepokojonych tym, w jaki sposób usiłuje się poprowadzić obwodnicę przez Pławnik - stwierdził Ryszard Szeszycki.
- Jesteśmy zaskoczeni spotkaniem, które zorganizował wczoraj prezydent. Zostaliśmy na nim przedstawieni jako ludzie, którzy chcą zaszkodzić miastu. Dlaczego pan tak postąpił? - mówiła Magdalena Szeszycka. Tomasz Budasz opowiedział o przyczynach nazwania planowanej drogi „obwodnicą”: - Jest ona tylko i wyłącznie nazywana w dokumentach roboczych, ponieważ w dokumentach o ubieganie się o środki zewnętrzne z Unii Europejskiej, trzeba stosować odpowiednie procedury i nazewnictwo. Jest to droga zbiorcza, istniejąca w dokumentach od 1979 roku - stwierdził prezydent. - To dlaczego w fiszce projektu zwarta jest informacja: „Budowa południowej obwodnicy ma na celu połączenie drogi krajowej nr 15 (ul. Wrzesińskiej) z drogą wojewódzką nr 260 (ul. Witkowską) oraz przeniesienie ruchu tranzytowego z drogi krajowej na drogę wojewódzką na obszar granicy miasta Gniezna”? - pytała później Magdalena Szeszycka. Do tego pytania dołączali się inni mieszkańcy zgromadzeni w sali.
O wyjaśnienia dotyczące powodów powstania planów budowy tej drogi, wypowiadał się wiceprezydent Jarosław Grobelny: - Jeżeli chodzi o fiszkę projektową, to do Urzędu Miejskiego przyszedł jeden z przedstawicieli komitetu i zażądał jej teraz i natychmiast. Ryszard Szeszycki oburzył się na to stwierdzenie: - Ja poprosiłem o wgląd do fiszki, a żądanie to jest coś zupełnie innego. Jarosław Grobelny odparł: - W tej chwili już nad tym nie dyskutujmy. Ta odpowiedź wywołała falę okrzyków w sali. - Pan tak samo powiedział na posiedzeniu komisji, żeby nie dyskutować! Wiceprezydent odparł: - To dyskutujmy o faktach, a nie o mitach. To jednak nie uspokoiło mieszkańców, którzy podnieśli gwar. - Proszę dać mi przeczytać i nie przerywać. Czy państwo chcą otrzymać informacje, czy chcą żyć przekazem, który tutaj ta grupa inicjująca protest przedstawiła? - pytał Jarosław Grobelny.
Następnie głos zabrał także Krzysztof Gała z Wydziału Architektury i Urbanistyki, który próbował wyjaśnić założenia planowanej drogi i jej przebieg oraz Alicja Orzeł z Referatu Dróg Gminnych. Argumentowali, że droga ma mieć podobne zadanie, jakie spełnia obecnie oddana w roku ubiegłym ul. Elizy Orzeszkowej. To jednak nie przekonywało mieszkańców: - Tamtędy nie jeżdżą tiry do zakładów, a wy chcecie nam puścić tranzyt przez osiedle! Piłkę odbijali prezydenci: - Wszyscy dobrze wiedzieli, kupując tam działki, że tędy pójdzie droga zbiorcza. Nikt w trakcie spotkania nie zapewnił, że drogą nie pójdzie tranzyt. W zależności od tego, w jakim charakterze powstanie ta droga, ustalać to będą przepisy: - Na drodze gminnej nacisk pojedynczej osi może wynosić 8 ton - stwierdziła Alicja Orzeł.
- Ulica Wolności też nie jest obwodnicą, a tak funkcjonuje. Przed moim domem stoi drogowskaz „Tranzyt w lewo”, czyli w ulicę Wolności, mimo iż nie jest to obwodnica. Taką samą funkcję będzie spełniała także ta ulica, ponieważ ten ruch w naturalny sposób się tam przeniesie - stwierdził Krzysztof Modrzejewski, radny i mieszkaniec osiedla. Zapytał też, czy inwestycja ta jest jednocześnie związana z powstaniem zakładu na terenie przy ul. Cegielskiego, skąd miałyby kursować budowane tam elementy podzespołów do Wrześni. Czy my nie możemy się po ludzku zastanowić, czy można byłoby tę drogę gdzieś indziej poprowadzić? - pytał Krzysztof Modrzejewski, zbierając oklaski w sali.
Następnie głos zabrał Robert Gaweł, również mieszkaniec osiedla Pławnik: - Udało się panu prezydentowi doprowadzić do wielkiego sukcesu. Po prostu obudził Pławnik. Mamy wielką odpowiedzialność i świadomość, która podpowiada nam to, że Gniezno łaknie miejsc pracy i nie można mówić nikomu, że mieszkańcy osiedla, którzy postawili dorobek życia w tej dzielnicy, aby teraz mówić o nas, że jesteśmy przeciwko rozwojowi gospodarczemu - stwierdził Robert Gaweł. Prezydent Tomasz Budasz odparł potem: - Rzucam dziś rękawicę panie dyrektorze. Zbudujcie drogę powiatową, ja wam dołożę 10%, bo na terenie miasta Gniezna miejsca na nią nie ma. To jest moja deklaracja.
Stanowczy głos w sprawie wyraził także radny Arkadiusz Masłowski: - Państwo nie protestują przeciwko drodze, ale przeciwko obwodnicy. Tak należy rozumieć tę sytuację panie prezydencie. (…) Pan stwierdził, że zależy panu na rozwoju miasta. Trzeba wydawać pieniądze z Unii słusznie tam, żeby służyły kolejnym pokoleniom. Mieszkańcy nie rozliczą pana z tego, że zyskał pan kolejną liczbę środków, ale z dobrych pomysłów i rozwiązań. Chciałbym, aby takie koncepcje były dobrze wprowadzone, bo ta droga to nawet na mapie dobrze nie wygląda. Prezydent odparł, że w mieście nie ma innej możliwości poprowadzenia drogi alternatywnej, która wszystkich by zadowoliła. Jego zdaniem jedyną szansą jest poprowadzenie jej poza granicami, ale w tym przypadku nie może to leżeć w gestii miasta tylko innych samorządów.
Spotkanie w sali trwało ponad dwie godziny. Mieszkańcy niezadowoleni udzielanymi im odpowiedziami, a także powtarzaniem tych samych haseł, w końcu zaczynali wychodzić. Zdaniem wielu to spotkanie nie miało sensu, gdyż zostali potraktowani z góry, a cała sprawa jest już na tyle zaawansowana w rozmowach z marszałkiem województwa, że czują się zwyczajnie zignorowani. W trakcie dyskusji ani razu też nie poruszono tematu przedłużenia ul. Artyleryjskiej w kierunku os. Grunwaldzkiego i do ul. Witkowskiej, która od lat 70. XX wieku jest w planach do przedłużenia dla ul. Kostrzewskiego.
Sprawą zainteresowały się także dwie telewizje – regionalna i ogólnopolska, a samo spotkanie w końcu zakończyło się jedynie wręczeniem petycji na ręce prezydenta. Oznacza to, że batalia trwa i zapewne żadna ze stron nie będzie chciała ustąpić.