Sytuacja miała miejsce w czwartek, 12 grudnia 2013 roku, w godzinach wieczornych w miejscowości Brusendorf (przy autostradzie A10). Pracownicy jednej z firm w Gnieźnie, zajmującej się produkcją maszyn do pakowania, wracali z wyjazdu służbowego. Postanowili zatrzymać się na stacji benzynowej niedaleko Berlina, aby zatankować samochód.
"Tam w bardzo nachalny sposób wpraszał im się do pojazdu nieznajomy mężczyzna, również Polak, który prosił, aby zawieźli go do Polski, dlatego, że ma uszkodzony samochód" - relacjonuje nam przedstawiciel gnieźnieńskiego przedsiębiorstwa. "Pracownicy powiedzieli, że nie mogą tego uczynić, ponieważ jest to auto służbowe. Zapłacili za paliwo, a wspomniany mężczyzna cały czas za nimi chodził. Postanowili odjechać z tego miejsca".
W momencie, gdy to uczynili, zajechał im od przodu drogę czarny nieoznakowany samochód, z którego wybiegło dwóch mężczyzn w kominiarkach. "Koledzy, w nawiązaniu do spotkania Polaka, myśleli, że to jest napad rabunkowy, bo samochód był nieoznakowany. Zaczęli więc wycofywać i chcąc się bronić, ruszyli do ucieczki. Wówczas z drugiej strony nadjechał drugi samochód, w który uderzyli. W tym momencie z obu pojazdów wyskoczyło około dwudziestu, jak się później okazało, funkcjonariuszy policji. Koledzy zostali przez nich bardzo brutalnie potraktowani: wybito im szyby w samochodzie i na siłę wyciągnięto ich z niego. Koledzy w obawie o swoje życie odepchnęli napastników i zaczęli uciekać w kierunku stacji benzynowej, wołając o pomoc. Niestety, zostali oni złapani, pobici pałkami i skuci kajdankami. Ręce były skute na wysokości kolan, a dodatkowo założono im opaski na oczy, po czym położono ich na ziemi. Jakakolwiek próba zapytania, dlaczego zostali zatrzymani, kończyła się kopaniem po twarzy i po całym ciele".
Polaków przewieziono na komendę, gdzie przez około godzinę byli przetrzymywani w izolatkach, a także przesłuchiwani. Po wypuszczeniu ich na korytarz i zadaniu dodatkowych pytań funkcjonariusze wezwali karetkę pogotowia, która przetransportowała poszkodowanych gnieźnian do szpitala. "W momencie przyjazdu karetki powiedziano im, że są wolni, ale to nie oznacza, że niewinni. Skonfiskowano im telefony komórkowe, zarówno służbowe, jak i prywatne. Zwrócono jedynie dowody tożsamości, żeby mogli bez problemu poruszać się po ulicach" - mówi nasz rozmówca.
Niemieccy policjanci prowadzili akcję skierowaną pod adresem fałszerzy pieniędzy. Gnieźnieńscy pracownicy zostali jej pomyłkowymi ofiarami. Nie wiadomo bowiem, na jakiej podstawie dokonano ich zatrzymania, a tym bardziej - pobicia. "Koledzy mają liczne rany cięte, głównie na twarzy. Jeden z nich przebywa w szpitalu (jak się dowiedzieliśmy, opuścił już placówkę - przyp. red.), gdzie przeszedł dodatkowe badania. Drugi czuje się troszeczkę lepiej, ale nie oznacza to, że nic mu się nie stało. Również jest bardzo mocno poturbowany".
Poszkodowanymi pracownikami zajęła się przedstawicielka firmy na stałe mieszkająca za naszą zachodnią granicą. Po wypisaniu ich z niemieckiego szpitala zostali oni przewiezieni do lecznicy w Polsce (już przez swojego przełożonego, który odebrał gnieźnian z Niemiec), gdzie przeszli obdukcję.
Firma będzie domagać się odszkodowania. Ucierpieli bowiem nie tylko jej pracownicy (którzy przez jakiś czas z racji stanu zdrowia będą niezdolni do wykonywania swoich codziennych obowiązków), ale również służbowy sprzęt (samochód, narzędzia, laptopy).
O całym zajściu została poinformowana ambasada RP w Berlinie. Jak mówi Jacek Biegała - rzecznik prasowy: "Informację o całej sprawie otrzymaliśmy 13 grudnia od pracodawcy tych dwóch osób. Natychmiast podjęliśmy działania zmierzające do wyjaśnienia okoliczności i zasadności ich zatrzymania. Wystąpiliśmy pisemnie do policji niemieckiej, która prowadziła w tym czasie operację, z prośbą o przedstawienie szczegółowych informacji na ten temat. Odpowiedzi jeszcze nie otrzymaliśmy, niemniej jednak wystosowaliśmy pismo z prośbą o w miarę pilne przedstawienie powodów. W sprawę zaangażowany został także oficer łącznikowy policji w Niemczech, który dzięki swoim kontaktom włączył się w wyjaśnienie wszelkich okoliczności. Po otrzymaniu pełniejszych informacji będziemy mogli podjąć kolejne kroki. W każdej chwili udzielimy pomocy prawnej osobom poszkodowanym. Gdyby skontaktowano się z nami bezpośrednio po zajściu, znacznie by nam to ułatwiło podjęcie stosownych działań w ramach opieki konsularnej" - kończy.